26 stycznia 1944 roku we wsi Dębowce (Dubowce) pow. Zbaraż (pow. Tarnopol?): „26.01.1944 r. zostali zamordowani Polacy: 8 osób NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
26 stycznia 1944 roku we wsi Grabowa koło Buska pow. Kamionka Strumiłowa Ukraińcy zamordowali 9 Polaków, pracowników leśnictwa, w tym 4-osobową rodzinę z 2 dzieci (inni podają datę napadu: luty 1944). „We wsi Grabowa koło Buska – 25 stycznia – został zamordowany leśniczy Jan Orzechowski z kilkoma osobami, również pracownikami leśnictwa”. (Stanisław Dłuski: „Fragment większej zbrodni”; w: „Las Polski”, nr 13 – 14 z 1991 r.). „W lutym 1944 r. bojówka SB-OUN pod dowództwem Kupiaka w nocy dokonała napadu na budynki Nadleśnictwa w Grabowej. Spalili tartak i budynki nadleśnictwa. W bestialski sposób zostali zamordowani: nadleśniczy inż. Kamiński Kazimierz lat 30, pracownik biura nadleśnictwa Moderski …., Orzechowski Stanisław leśniczy lat ok. 50 oraz jego żona i dwoje dzieci, Orzechowski Jan, Zimochowski….. leśnik, Korczyński Władysław leśnik. Łącznie zamordowano 9 osób w tym 2 dzieci”; inni: we wsi Grabowa pow. Złoczów „26.01.1944 r. zamordowano 16 Polaków NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
26 stycznia 1944 roku we wsi Kotłów pow. Złoczów: „26.01.1944 r. został zam. Dąbrowski Albin z Tarnopola pracownik straży leśnej.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)
26 stycznia 1946 roku we wsi Łukowe pow. Lesko Ukraińcy zabili Polaka, kolejarza.
26 stycznia 1946 roku we wsi Piwoda pow. Jarosław Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.
26 stycznia 1945 roku we wsi Majdan pow. Kopyczyńce Ukraińcy podczas drugiego napadu (w marcu 1944 roku zamordowali tutaj 35 Polaków), obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 118 Polaków, głownie kobiety, dzieci i starców. Ks. Wojciech Rogowski próbował ratować parafian zgromadzonych w kościele i na plebanii przekonując banderowców, że szykują się do wyjazdu do Polski, ale bezskutecznie – bandyci wrzucili do kościoła granaty, strzelali a następnie rąbali siekierami, ranny kapłan umierał przez parę godzin. „Drugi napad, o wiele groźniejszy w skutkach, miał miejsce nocą 26 stycznia 1945 r. Wzięło w nim udział znacznie więcej banderowców i został on dokładnie zorganizowany. Napastnicy nie ominęli tym razem kościoła, gdzie zgromadziło się wielu mieszkańców. Dokonali tam masakry kilkudziesięciu osób. Część ludzi znajdowała się na strychu i chórze. Masywne drzwi były zaryglowane. Napastnicy po ich wyłamaniu zaczęli wrzucać do wnętrza granaty oraz strzelać. /…/ Na chórze wraz z księdzem Wojciechem Rogowskim, ukrytych było kilkanaście osób. Banderowcy nie mogli się tam dostać. Zaczęli więc wołać, aby wszyscy zeszli, że nie uczynią nikomu krzywdy. Zagrozili też podpaleniem kościoła. Ludzie początkowo się wahali, ale za przykładem księdza skakali z góry na rozłożone poduszki i pierzyny. Niektórzy spuścili się na sznurach zwiniętych z prześcieradeł. Kiedy wszyscy opuścili chór, banderowcy pozwolili wyjść na zewnątrz. Jedni przepuszczali, ale drudzy po chwili mordowali. Księdzu Rogowskiemu pozwolono wyjść i kiedy dochodził do plebani, któryś z morderców trzema strzałami ciężko go ranił. Żył jeszcze kilka godzin, umarł z upływu krwi. Wewnątrz kościoła zginęli: Paweł Ciemny z żoną Jadwigą, którą zarąbała siekierą Ukrainka Katarzyna Tytor. Ona też zarąbała siekierą Stanisławę Żywinę, żonę Mikołaja oraz Michalinę Żywinę, żonę Jana i jego synka z pierwszego małżeństwa. W kościele zostali także zamordowani: Michał Towarnicki z żoną Anną i córeczką, Anna Nowacka z córką, Franciszek Dżumyk i Leon Żywina. Obok kościoła ukraińscy rezuni zatrzymali ojca Grzegorza Ciemnego, ściągnęli z niego odzież, buty i zarąbali siekierą. Obok mego ojca leżał Jan Czarnecki, który zginął w podobny sposób. Na plebani banderowcy zastrzelili moich stryjów: Mikołaja Ciemnego, Filipa Ciemnego i Jana Ciemnego, razem z żoną i córką” (Józef Ciemny; w: Komański…, s. 745 – 747). „W tę pamiętną noc na własne oczy widziałem zwierzęcą rozprawę banderowców z mieszkańcami wsi. Krzyczeli ludzie, ryczało bydło. W powietrzu unosił się zapach ludzkiej krwi i pogorzelisk. Ludzie schronili się w kościele, ale to nie powstrzymało bandytów. Wrzucili do środka kilka granatów, weszli od strony ołtarza, wyciągali ludzi i na miejscu zarąbywali siekierami. Widziałem jak bandyci wrzucali do ognia żywych mieszkańców: Dombę i Katarzynę Żabielską. W kościele zabili H. Towarnicką z 4-letnim dzieckiem oraz 65-letnią Bocian z trzema wnukami. Spalono mi dom, stodołę, 20 centarów zboża i cały inwentarz. Zostałem w koszuli, ale z wiarą, że kara dosięgnie morderców” (Jan Kinal; w: Komański…, s. 751). „Po drodze przez wieś widziałam wiele trupów, m.in. Szczepana Gumiennego, Annę Dutkę, kilka osób z rodziny Mielników, Michałowi Grzecznemu oprawcy wycięli na piersi orła, musiał konać w męczarniach” (Maria Mamij; w: Komański…, s. 752). „Z relacji świadków wynika, że w mordowaniu brała udział także grupa ukraińskich dziewcząt i kobiet przebrana w męskie ubrania. W tym dniu zginęło w kościele 118 osób, a 58 osób zostało zamordowanych na terenie wsi, w spalonych budynkach i została zastrzelona na polach podczas ucieczki. Ogółem zginęło 178 osób” (Dionizy Polański; w: Komański…, s. 755).
26 stycznia 1945 roku we wsi Majdan pow. Kopyczyńce nastąpił drugi atak Ukraińców. Pierwszy miał miejsce w marcu 1944, zginęło wówczas 35 osób. Z relacji świadków wynika, że w mordowaniu brała udział także grupa ukraińskich dziewcząt i kobiet przebrana w męskie ubrania.
Napastnicy skupili się na kościele, w którym zabarykadowało się około 100 osób. Ukraińcy nie mogąc wyważyć drzwi do kościoła, wysadzili drzwi od zakrystii i tą drogą dostali się do wnętrza. Do środka wrzucono granaty i strzelano do bezbronnych ludzi. Ludziom, którzy ukryli się na zamkniętym chórze kazano zejść grożąc spaleniem. Nie mogąc znaleźć klucza od drzwi do chóru, kilkanaście osób zeskoczyło w dół. Po pewnym czasie rezuni wyłamali drzwi i sprowadzono na dół pozostałe osoby. Zebraną grupę Polaków wyprowadzono przed kościół i przystąpiono do ich rozstrzeliwania i mordowania siekierami bez względu na płeć i wiek. Kilka osób, w tym ks. Wojciech Rogowski próbowało ucieczki, lecz strzelano do nich. Ksiądz został ciężko ranny i zmarł wkrótce w szpitalu. Uratowała się Regina Tempa, którą oblano benzyną i zamierzano podpalić, jednak zdołała zbiec. W kościele uratowało się kilka osób schowanych na strychu.
We wsi palono zabudowania i mordowano uciekających ludzi. W kryjówkach od dymu udusiło się wiele osób. Katarzynę Strzelecką i osobę o nazwisku Domba wrzucono do ognia. Michałowi Grzecznemu wycięto na piersi orła. Stanisława Żywina ukryła się w domu obłożnie chorego Ukraińca Leona Ziółkowskiego. Gdy do izby weszli upowcy, gospodarz powiedział im, że w domu jest sam. Mimo to został zastrzelony. Polki intruzi nie znaleźli i wyszli.
Nad ranem bandziory z UPA opuścili Majdan. Zabitych w kościele pochowano w zbiorowej mogile przed kościołem.
Zginęło 118 Polaków, 58 osób zostało zamordowanych na terenie wsi – w spalonych budynkach, zastrzelonych na polach podczas ucieczki. Wszystkie polskie domy zostały zniszczone. Polacy, którzy przeżyli napad, uciekli do Kopyczyniec i Czortkowa.
Relacja Jana Kinala:
„W tę pamiętną noc na własne oczy widziałem zwierzęcą rozprawę banderowców z mieszkańcami wsi. Krzyczeli ludzie, ryczało bydło. W powietrzu unosił się zapach ludzkiej krwi i pogorzelisk. Ludzie schronili się w kościele, ale to nie powstrzymało bandytów. Wrzucili do środka kilka granatów, weszli od strony ołtarza, wyciągali ludzi i na miejscu zarąbywali siekierami. Widziałem jak bandyci wrzucali do ognia żywych mieszkańców: Dombę i Katarzynę Żabielską. W kościele zabili H. Towarnicką z 4-letnim dzieckiem oraz 65-letnią Bocian z trzema wnukami. Spalono mi dom, stodołę, 20 centarów zboża i cały inwentarz. Zostałem w koszuli, ale z wiarą, że kara dosięgnie morderców”.
26 stycznia 1944 roku we wsi Grabowa koło Buska pow. Kamionka Strumiłowa Ukraińcy zamordowali 9 Polaków, pracowników leśnictwa, w tym 4-osobową rodzinę z 2 dzieci.
Stanisław Dłuski: „Fragment większej zbrodni” w: „Las Polski”, nr 13 – 14 z 1991 r.:
„We wsi Grabowa koło Buska – 25 stycznia – został zamordowany leśniczy Jan Orzechowski z kilkoma osobami, również pracownikami leśnictwa”.
W lutym 1944 r. bojówka SB-OUN pod dowództwem Kupiaka w nocy dokonała napadu na budynki Nadleśnictwa w Grabowej. Spalili tartak i budynki nadleśnictwa. W bestialski sposób zostali zamordowani: nadleśniczy – inż. Kamiński Kazimierz lat 30, pracownik biura nadleśnictwa – Moderski, Orzechowski Stanisław – leśniczy lat ok. 50 oraz jego żona i dwoje dzieci, Orzechowski Jan, Zimochowski – leśnik, Korczyński Władysław – leśnik.
Łącznie zamordowano 9 osób w tym 2 dzieci.
Bronisław Szeremeta w jednym ze swoich opracowań pisze:
„Na terenie powiatu Kamionki Strumiłowej w woj. tarnopolskim, w okolicach Buska i Krasnego już z początkiem 1944 roku, głośno było o grasującej bandzie Kupiaka, jako najbardziej zbrodniczej, okrutnej i ludobójczej, budzącej postrach nie tylko wśród ludności polskiej, ale i ukraińskiej. Był to tzw. oddział SB OUN-UPA, czyli Służby Bezpieczeństwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – Ukraińskiej Powstańczej Armii. Głównym zadaniem tego oddziału była eksterminacja Polaków oraz terroryzowanie i represjonowanie ludności ukraińskiej dla podtrzymania uległości i posłuszeństwa. Rodzina ukraińska często płaciła męczeńską śmiercią za to, że jej członkowie odmawiali służenia w UPA lub z niej uciekli.
W lutym 1944 roku, wracając do Lwowa z mojej rodzinnej wsi Adamy koło Buska, w której zorganizowałem samoobronę przed napadami ukraińskich szowinistów, przechodząc przez Busk natknąłem się na pogrzeb 6-ciu Polaków. Dowiedziałem się wówczas, że były to ofiary mordu dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA na polskich pracownikach Urzędu Nadleśnictwa we wsi Grabowa. Wśród zamordowanych był również mój przyjaciel i kolega z ławy szkolnej mgr Kazimierz Kamiński. Już wtedy mówiono, że była to robota bandy Kupiaka i że wszystkie mordy i podpalenia są dziełem grupy SB liczącej około 20 osób, którą dowodzi Kupiak. W owym czasie głośny był również napad na wieś Kupcze, gdzie zamordowano i ograbiono kilku Polaków, oraz napad na chutor Wodaje koło wsi Grabowa, gdzie w stodole spłonęło żywcem 7 osób, w tym troje dzieci. Dokonano też napadu na wieś Pobużany, w czasie którego zamordowano 16 osób. W czysto rabunkowym celu zamordowano dwie rodziny we wsi Czuczmany Zabłotne. Zginęło 6 osób w tym dziecko i staruszka.
Lista napadów i zbrodni oddziału SB watażki Kupiaka jest bardzo długa. Bardzo często słyszało się w tamtym okresie o popełnionych przez niego zbrodniach. Nie przypuszczałem wówczas, że po upływie niespełna pół wieku, spotkam się znowu z tym nazwiskiem, nazwiskiem człowieka odgrywającego obecnie podwójna rolę.
Nie sądziłem, że ten ludobójca z czasu II wojny światowej zabłyśnie obecnie w Kanadzie w roli superbohatera i ukraińskiego patrioty, jakim się mieni w swoich wspomnieniach wydanych pt. „Spohady nerozstrilanoho” („Wspomnienia” nierozstrzelanego”) wy-danych w Kanadzie w Toronto w 1991 roku, dokąd uciekł w 1946 roku zostawiając swoich podkomendnych na łasce losu. W wydanych wspomnieniach przyznaje się tylko do jednego mordu, dokonanego na swoim współtowarzyszu Bogdanie Morozie, którego zwabił na Cmentarz Łyczakowski i tam zastrzelił, podejrzewając go ponoć o współpracę z NKWD. Prawdziwa rola tego ludobójcy przedstawiona jest w innej książce, napisanej w języku ukraińskim pt. „Rozpłata” („Rozrachunek”), w której zebrane są dokumenty i materiały procesu sądowego nad grupą bandytów OUN-UPA, dowodzoną przez Kupiaka. Obie te książki są tematem mojej pracy”.
1944, 28 stycznia – Pismo PolKO w Kamionce Strumiłowej do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów mordów i uprowadzeń ludności polskiej:
„Według otrzymanych telefonicznych danych w dniu 27 stycznia w godzinach od 17 do wczesnych godzin dnia 28 stycznia br. miały miejsce następujące napady i morderstwa ludności polskiej w miejscowościach: Grabowa, pow. Kamionka Str. napadnięto nadleśnictwo państwowe, gdzie zamordowano leśniczego, praktykanta leśnictwa, księgowego i dwóch gajowych, następnie budynek spalono”.
25 stycznia 1945 roku we wsi Lipowiec pow. Jaworów Ukraińcy zamordowali 25-letniego Polaka.
25 stycznia 1945 roku we wsi Nowiny Horynieckie pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali 34-letnią Polkę.
25 stycznia 1945 roku we wsi Szypowce pow. Zaleszczyki Ukraińcy zamordowali 21 Polaków.
25 stycznia 1948 roku we wsi Piwowszczyzna pow. Sokal Ukraińcy zamordowali 3 Polaków: małżeństwo oraz 20-letnią dziewczynę.25 stycznia 1944 roku we wsi Błażenik pow. Włodzimierz Wołyński w walce z Ukraińcami z UPA poległ partyzant 27 DWAK.
25 stycznia 1944 roku we wsi Czachary pow. Tarnopil: „25.01.1944 r. zamordowano 3 Polaków NN w wieku lat 32, 40 i 70. i jednego uprowadzono; uprowadzono także w tym dniu jednego Ukraińca polonofila NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie do listy strat ludności polskiej…, jw.).
25 stycznia 1944 roku w mieście Lwów Ukraińcy zastrzelili 23-letniego Polaka i zrabowali jego dokumenty (był to Stanisław Keller), oraz ciężko poranili w głowę drugiego Polaka (był to Adam Kirszbaum), którego dokumenty także zrabowali.
25 stycznia 1944 roku w nadleśnictwie Mosty Wielkie pow. Żółkiew została zamordowana wraz z innymi pracownikami w czasie napadu Ukraińców z UPA na budynek nadleśnictwa Zawitowska Zofia lat 23, praktykant leśny (Edward Orłowski, w: jw.).
25 stycznia 1944 roku we wsi Sieniakowa (jest Sieniachówka – siedziba gminy) pow. Czortków: „25.01.1944 r. Ukraińcy uprowadzili 4 Polaków, którzy zaginęli” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
25 stycznia 1944 roku we wsi Uhryńkowce pow. Zaleszczyki Ukraińcy uprowadzili 4 Polaków NN, pracowników Liegenschaftu (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.). Komański…, na s. 415 podaje, ze mord miał miejsce w grudniu 1944 roku i dotyczył 6 pracowników oraz we wsi zamordowany został szewc Basiurski lat 50.
25 stycznia 1944 roku we wsi Zamlicze pow. Horochów Ukraińcy postrzelili Polkę, która zmarła.
25 stycznia 1944 roku w leśniczówce Zielona należącej do lasów gminy Bełz pow. Sokal „zamordowano rodziny leśniczego Tkaczyka i gajowego Skurskiego. Razem pięć osób. Widziałam, jak z piwnic gminy wypełzł ranny Sobczuk. Podźgany nożem, był tylko w bieliźnie. Rannego zabrał starszy pan na wózek z koniem, którym woził pakunki na dworzec lub z dworca. Zawiózł Sobczuka do dr. Myziuka, który wyszedł do rannego i na tym wozie założył klamry na rany. Potem ten woźnica zawiózł Sobczuka do jego narzeczonej, Olgi Lewickiej. W nocy przyszli banderowcy, zabili rannego, a Lewickiemu kazali zakopać go na cmentarzu” (Halina Lisecka).
„25 stycznia 1944 roku oddział Ukraińców z UPA z Gnojna, ośmielony odniesionym (19 stycznia – przypis. S.Ż) sukcesem walk z AK, przeszedł do działań ofensywnych z zamiarem zniszczenia polskiej bazy samoobrony w Bielinie. Zaatakował Helenówkę, a następnie osiągnął Antonówkę-Borek, Stefanówkę, Andresówkę i Białozowszczyznę, dochodząc do traktu drogowego Włodzimierz Wołyński-Kowel. Pod wieczór do walki przeciwko oddziałowi UPA weszły dwa polskie oddziały: „Lecha” i „Jarosława”. Wykorzystując znajomość terenu, brawurowym natarciem zmusiły przeciwnika do odwrotu. Mimo odparcia ataku oddziału UPA, zwycięstwo nie cieszyło, duże straty poniosła bowiem ludność.”. W. i E. Siemaszko napad datują na 13 lutego 1944 roku (s. 920).
Duchowni greckokatoliccy w Polsce i na Ukrainie przemilczają współdziałanie Cerkwi i ukraińskich nacjonalistów.
Duchowni Cerkwi greckokatolickiej (obecnie bizantyjsko-ukraińskiej) w Polsce i na Ukrainie problem ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów przekazują historykom, mimo że prawda jest im dobrze znana. Muszą wiedzieć o kolaboracji ukraińskiego ruchu faszystowskiego, nazywanego Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), z Niemcami hitlerowskimi, o pomocy w likwidacji Żydów udzielanej Niemcom przez ukraińską policję, o rozmiarach zbrodni na ludności nie tylko polskiej, lecz także ukraińskiej. Nie podejmują jednak kroków w kierunku potępienia OUN i jej agend wykonawczych. Nie wzywają żyjących ludobójców do uznania win, nie dążą do wyeliminowania z życia publicznego reprezentantów ruchu faszystowskiego, wręcz przeciwnie – tuszują dokonania ich poprzedników, blokują przekaz prawdy historycznej, nie wskazują ideowych sprawców nieszczęść, przede wszystkim przemilczają współdziałanie Cerkwi greckokatolickiej i OUN.
Metropolita diecezji przemysko-warszawskiej Jan Martyniak na wydanie przez Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach” zareagował natychmiast, radził autorowi, aby zajął się sprawami kapłańskimi, a nie historią, która „należy do historyków”. Ordynariusz diecezji wrocławsko-gdańskiej Włodzimierz Juszczak z tej samej okazji zarzucił ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu „niechrześcijańskie podejście do problemu”, tylko dlatego że w książce opisane są realia tamtych czasów.
Zwierzchnik Cerkwi greckokatolickiej na Ukrainie Lubomyr Huzar na spotkaniu modlitewnym w Pałacu Prezydenckim w 2007 r. z okazji rocznicy operacji „Wisła” również powiedział: „Zostawmy tragiczną przeszłość… Ocenę tego mają dać rzetelni historycy”.
Duchowni i przedstawiciele władz terenowych na Ukrainie w czasie okolicznościowych przemówień nawołują do zgody i współpracy w imię przyszłości, natomiast przeszłość, „kiedy panowała nienawiść i bratobójstwo, niechaj podda się osądowi historyków”. Tę myśl duchownych kontynuował zastępca przewodniczącego administracji rejonowej S. Hawryluk. Dodał, że „nie obyło się bez wtrącania trzeciej siły – Niemców i Sowietów, którzy judzili Polaków na Ukraińców i odwrotnie”. Takie kłamstwa, które nie znajdują potwierdzenia w dokumentach ani w logice i uwłaczają pamięci ofiar, były głoszone w 2000 r. na cmentarzu w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, gdzie 30 sierpnia 1943 r. od siekier, wideł i broni palnej zginęło około 1700 osób. Wsie zaatakowały sotnie UPA, dowodził „Worona”, który na Wołyń przybył z Małopolski Wschodniej. (…)
Czy palenie kościołów wraz z wiernymi, mordowanie w amoku całych rodzin, palenie polskich wsi i rabowanie mienia było czymś normalnym? Było zgodne z ewangeliczną wykładnią wiary chrześcijańskiej? Może na ten temat wypowiedzą się duchowi przywódcy Cerkwi greckokatolickiej. Dlaczego dotąd nie rozliczyli problemu moralnego, nie wnieśli protestu wobec ideologii, która doprowadziła do tak wielkiego nieszczęścia? Najbardziej zdumiewa fakt, że ewangelia głoszona przez nich uczy, iż życie człowieka jest święte od samego początku do końca, a prawda jest uosobieniem Boga. (…)
Udział duchownych w tworzeniu antypolskiego klimatu był powszechny tak jak święcenie narzędzi zbrodni w cerkwiach greckokatolickich w Małopolsce Wschodniej i prawosławnych na Wołyniu. Najpierw wzywano do wyeliminowania kąkolu, święcono kurhany, następne rozgrzeszano, „zabicie Lacha i komunisty nie jest grzechem”. Oczywiście wśród duchownych obu Cerkwi były jednostki od strony moralnej bez zarzutu, nie wyrażali oni zgody na udział w mordowaniu Polaków katolików, byli mordowani przez Służbę Bezpeky.
Dziś nikt nie ma wątpliwości, zbrodnie dokonane przez nacjonalistów ukraińskich zostały zakwalifikowane przez prokuratorów IPN jako ludobójstwo. Opracowanie „Zbrodnie przeszłości”, tom 2, zawiera postulat wprowadzenia terminu „ludobójstwo” do polskiego kodeksu karnego. Ofiarą bestialstwa OUN i jej zbrojnych formacji padło ok. 200 tys. Polaków.
Nacjonalizm ukraiński ma rodowód greckokatolicki. Cerkiew ta miała ogromny wpływ na Ukraińców, obywateli polskich II RP. Głównymi działaczami i organizatorami ukraińskich organizacji nacjonalistycznych, dowódcami UPA byli synowie lub wnukowie księży greckokatolickich. Głównym ośrodkiem w II RP, gdzie skupiały się wszystkie dyspozycje kierownictwa OUN, był Lwów, a w czasie wojny Kraków.
W 1942 r. podczas okupacji niemieckiej wielu galicyjskich emisariuszy wyruszyło na Wołyń. Prowadzili tam działalność propagandową przy udziale popów prawosławnych. W warunkach walki frakcyjnej na Wołyniu tworzyła się tzw. UPA, pierwszych masowych mordów dokonano już w końcu 1942 r. Z chwilą nadciągania frontu wschodniego fala rzezi przesunęła się do Małopolski Wschodniej, następnie na obszar 19 południowo-wschodnich powiatów, w granicach powojennej Polski.
Nacjonalizm ukraiński był ruchem ideologiczno-politycznym typu faszystowskiego, wzorowanym na włoskim faszyzmie i niemieckim nazizmie. W walce o przestrzeń zakładał fizyczną eksterminację „czużyńców”, nie uznawał ani chrześcijańskich, ani ogólnoludzkich wartości. Zbrodniczość ideologii przyjętej przez OUN została wyrażona w pracy Doncowa „Nacjonalizm”, promowała fanatyzm, bezwzględność, nienawiść, przemoc z narzuconą wolą „wodza”. Dokument programowy znała hierarchia Cerkwi greckokatolickiej (był drukowany w drukarni oo. bazylianów), a mimo to współpraca OUN z Cerkwią greckokatolicką istniała. Metropolita Andrzej Szeptycki popierał nacjonalistów ukraińskich szkolonych w Niemczech. Antychrześcijańską „etykę” potępił bp greckokatolicki Hryhorij Chomyszyn, który pisał: „Nacjonalizm wprowadza pogańską etykę nienawiści”. Metropolita Szeptycki go nie poparł. Jednym z czołowych przywódców OUN był doktor teologii ks. Iwan Hrynioch. Od 1941 r. sprawował w Abwehrze funkcję kapelana batalionu „Nachtigall”, był naczelnym kapelanem UPA. Innym duchownym powierzono rolę kapelanów w pułkach ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Ks. dr Wasyl Laba został mianowany referentem duszpasterstwa wspomnianej dywizji.
Po wejściu Niemców do Lwowa w 1941 r. Szeptycki (…) moralnie wspierał Hitlera, zwycięską armię niemiecką witał z wdzięcznością. W liście pasterskim pisał: „Z woli Wszechmogącego i Wszechmiłościwego Boga zaczyna się nowa epoka naszej Ojczyzny… Zwycięską armię niemiecką witamy z radością i wdzięcznością… Wzywamy was do posłuszeństwa dla władzy”.
Kandydat na świętego metropolita A. Szeptycki nie uczynił niczego, co położyłoby kres ludobójstwu ludności polskiej i zagładzie rzymskokatolickich obiektów sakralnych. Abp Bolesław Twardowski, ordynariusz diecezji lwowskiej, zwrócił się do Szeptyckiego z prośbą o pomoc w zapobieżeniu masowym mordom, w liście z 30 lipca 1943 r. napisał: „Zwracam się doń w imię naszych najświętszych zasad miłości Chrystusowej bliźniego z gorącą prośbą, by zechciał wraz ze swoim duchowieństwem zająć stanowisko odpowiednie do obecnej sytuacji, jej nastrojów i wydarzeń, co nie wątpię przyczyni się do uspokojenia umysłów…”.
W tym czasie rzeź na Wołyniu osiągnęła apogeum. Metropolita Szeptycki nie zgadzał się z przedstawioną przez abp. Twardowskiego sytuacją, podważał wiarygodność opisanych sadystycznych metod stosowanych przez Ukraińców podczas torturowania Polaków. Według metropolity właściwymi sprawcami były bandy dezerterów, Żydów, partyzantów bolszewickich, członków polskich organizacji i zwyrodniałych jednostek. Prośba abp. Twardowskiego była ostatnią szansą powstrzymania mordów, niestety odwołanie się do najwyższego autorytetu moralnego Cerkwi greckokatolickiej przyniosło tylko rozczarowanie.
Formą „walki” z Polakami były też donosy; przykładowo na spotkaniu przedstawiciela rządu londyńskiego u metropolity Szeptyckiego w 1942 r. wydano w ręce gestapo inż. Romana Żurowskiego. Donos złożył były osobisty sekretarz Szeptyckiego ks. Józef Kładoczny, organizator spotkania (relacja K. Żurowskiej, „Na Rubieży” nr 75).
Obrońcy OUN-UPA powołują się na list pasterski Szeptyckiego „Nie zabijaj”. Co miał na myśli metropolita, pisząc rozdział pt. „Zabójstwo brata współobywatela”, skoro już było wiadomo, że Lach i Żyd nie mógł być bratem? Obwieszczenia głosiły: „Smert Lacham, Żydam, Moskwiczam”. Szeptycki nie ustosunkował się do masowych mordów dokonywanych przez OUN-UPA. List z 10 sierpnia 1943 r., w którym prosił starszych, aby powstrzymać młodzież od zabójstw, nie docierał na prawosławny Wołyń, gdzie w tym czasie wielu grekokatolików dowodziło bandami UPA i przy pomocy miejscowego chłopstwa wyrzynało w pień ludność polską. Zbrodnia ludobójstwa obciąża obie Cerkwie i ich przywódców osobiście.
Wydawać by się mogło, że po takim kataklizmie nigdy nie odrodzą się struktury OUN, śmierć idei nastąpi automatycznie. Niestety struktury przetrwały na Zachodzie, przy milczącej postawie Polonii, były finansowane przez rządy tych państw. Powstał Światowy Kongres Wolnych Ukraińców, który przemawia w imieniu narodu ukraińskiego. Po zmianie ustroju w Polsce powstał Związek Ukraińców, który wraz ze swoim organem prasowym utożsamia się z tradycją OUN-UPA i uzurpuje prawo do występowania w imieniu narodu ukraińskiego. Na zjeździe założycielskim był abp Martyniak. Nobilitowanie OUN-UPA stało się faktem, wystosowano roszczeniowe posłanie do Sejmu, wyszczególniono krzywdy wyrządzone Ukraińcom podczas akcji „Wisła”, oskarżono żołnierzy Wojska Polskiego, AK i BCh. O tym, że wydarzenia na tzw. Zakierzoniu były przedłużeniem ludobójczych działań OUN-UPA na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej i wynikały z założeń programowych OUN, nie wspomniano. O przyczynach operacji „Wisła” również. Abp Martyniak oficjalnie w kazaniach potępia akcję „Wisła” i głosi poglądy zbieżne z postounowską, z gruntu zakłamaną optyką wydarzeń z przeszłości.
Na Ukrainie Zachodniej nacjonalizm w niezmienionej formie jest już zjawiskiem masowym. Postounowscy działacze wpływają na tok wydarzeń, wśród nich jest abp Huzar. Cerkiew greckokatolicka znowu działa w symbiozie i lansuje formułę „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Formuła ta jest bezprzedmiotowa, nie ma odniesienia do listu biskupów polskich do niemieckich, gdyż parlament i rząd Niemiec potępiły nazizm i odrzuciły wszystkie jego emblematy. Poza tym prawo do wybaczania mają wyłącznie ofiary.
Kard. Huzar, modląc się z prymasem Polski w Częstochowie w intencji pojednania polsko-ukraińskiego, powiedział znamienne zdanie: „Leczymy rany naszych narodów, choć wydawały się nieuleczalne”. Następnie zalecił czekanie, mówiąc: „Przyjdzie taki moment, gdy (narody) stwierdzą, że nie ma już między nimi nienawiści i nieporozumień i nie będzie potrzebny w tej sprawie żaden formalny akt, to się po prostu stanie”. Czy człowiek wykształcony zdaje sobie sprawę z fałszu, jakim operuje? Między narodami nie ma nienawiści i nieporozumień, a pojednanie z banderowcami musi się oprzeć na prawdzie, poza tym kard. Huzar nie ma prawa występować w imieniu narodu, reprezentuje bowiem zaledwie kilkuprocentową społeczność Ukrainy.
Prymas Józef Glemp stwierdził: „Potrzeba pokolenia, może dwóch, zanim Polacy i Ukraińcy wybaczą sobie krzywdy wyrządzone przez wieki”. Tak publicznie autorytety Kościołów kamuflują zbrodnie przeciw ludzkości. Za cenę zapomnienia mamy wybaczać ounowcom, banderowcom i innym kolaborantom określającym siebie jako ruch narodowo-wyzwoleńczy. Nie wspomniano o skali krzywd, dotąd nie wylicza ich państwo ukraińskie, które powstało bez najmniejszego udziału OUN-UPA. Naród ukraiński galicyjskich ekstremistów określa mianem bandytów. W 1996 r. 95 parlamentarzystów Ukrainy wystosowało apel, w którym ostrzegało przed recydywą banderowszczyzny i groźbą destabilizacji w Europie. (…)
Ludobójstwo dokonane ze szczególnym okrucieństwem, dobrze udokumentowane, wpisało się już na zawsze w pamięć narodową. Przeszłość to nie tylko historia, to także ostrzeżenie.
W styczniu 1942 roku (świadkowie nie podali dokładnej daty) we wsi Nowiny Czeskie pow. Dubno, Polacy z sąsiednich wsi uczestniczyli w zabawie karnawałowej. Przerwał ją komendant policji ukraińskiej z posterunku w Młynowie – Dmytro Nowosad, który oświadczył, że na zabawę przyszły polskie świnie, a im oraz żydom wstęp jest wzbroniony. Gdy Polacy zaczęli opuszczać zabawę zostali zaatakowani przez ukraińskich bojówkarzy, którzy posługując się kołkami, drągami i kijami zakatowali na śmierć dwóch młodych Polaków, kilku ciężko pobitych zdołało uciec.
Nowosad, członek OUN, kat Polaków i żydów, w 1954 r. został rozpoznany przez Polaków z Młynowa w Polsce jako naczelnik jednego z wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie. Wyjechał do Poznania, gdzie w 1955 r. ponownie został rozpoznany i podobno aresztowany.
Barbarzyńcy ukraińscy na swoim kongresie w Wiedniu w 1929 roku podjęli uchwałę o eksterminacji ludności polskiej na terenach uznanych przez nich za „etnicznie ukraińskie”. Uchwała ta była podparta ideologią integralnego nacjonalizmu ukraińskiego opracowaną przez Dmytro Doncowa.
24 stycznia 1944 roku w mieście Lwów Ukraińcy ciężko poranili 17-letniego Polaka, sądzili, że nie żyje.
24 stycznia 1944 roku we wsi Uhryńkowce pow. Zaleszczyki: „24.01.1944 r. została uprowadzona jedna osoba NN (Berzobsleiter)”.(prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
24 stycznia 1943 roku we wsi Uhnów pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 6 Polaków.
24 stycznia 1944 roku we wsi Chartanowce pow. Zaleszczyki: „24.01 1944 r. został zam. Stanisław Brzeziński l. 42, z kolonii.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
24 stycznia 1944 roku we wsi Werba pow. Włodzimierz Wołyński zmarł Polak ranny w walce z ukraińskimi zbrodniarzami z UPA.
24 stycznia 1946 roku we wsi Wisłok Wielki pow. Sanok Ukraińcy obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 6 Polaków NN (Siekierka…, s. 964, stanisławowskie); inni: „został zamordowany z żoną przez UPA leśniczy o nazwisku Smoliński; po rozpruciu brzucha wysoko ciężarnej żonie, wsadzono płód do otwartej jamy brzusznej leśniczego, skonali w okrutnych męczarniach” (Edward Orłowski, w: jw.).
W nocy z 24 na 25 stycznia 1945 roku we wsi Uhryń pow. Czortków Ukraińcy uprowadzili 5 Polaków oraz 17 Ukraińców i zamordowali. Z Polaków zginęli: kierownik szkoły Staszkiewicz Jan l. 50, jego żona Janina (nauczycielka), Bandurek Stanisław l. 52, Białowąs Jan l. 55, Kuźmiński Józef l. 50.
23 stycznia 1944 roku w kolonii Wawelówka pow. Skałat Ukraińcy zamordowali Polkę, jej męża Rosjanina, oraz 2 innych Rosjan.
23 stycznia 1944 roku we wsi Zadwórze pow. Przemyślany: „23.01 1944 r. został zabity kolejarz Polak NN, w drodze na stację.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)
23 stycznia 1943 roku we wsi Uhnów pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 6 Polaków.
23 stycznia 1944 roku w mieście Kałusz woj. stanisławowskie Ukraińcy zamordowali Polaka, leśnika.
23 stycznia 1944 roku w mieście powiatowym Kamionka Strumiłowa został zabity Grzegorz Skawiński – leśniczy (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, j. w.).
23 stycznia 1944 roku we wsi Krzywe pow. Skałat Ukraińcy zamordowali 4 Polaków.
23 stycznia 1945 roku w mieście Lubaczów woj. rzeszowskie Ukraińcy zamordowali Polaka.
23 stycznia 1945 roku we wsi Mogielnica pow. Trembowla zamordowana została przez ludobójców ukraińskich Jawna Tekla.
23 stycznia 1947 roku w mieście Jarosław na cmentarzu komunalnym ma grób żołnierz Justyn Mickiewicz ur. 1924 r., który zginął w walce z Ukraińcami z UPA 23 stycznia 1947 roku.
22 stycznia 1944 roku, późnym wieczorem we wsi Buszcze pow. Brzeżany nad najwyższym wzniesieniem okolicy pojawiły się wybuchające race koloru czerwonego. Był to sygnał do rozpoczęcia napaści na Polaków. Ukraińcy do Buszcza wjeżdżali na saniach. Dobrze wiedzieli, w których domach mieszkają Polacy, ponieważ przy każdym z nich stał sąsiad – Ukrainiec i wskazywał gdzie atakować. Miejscowość została otoczona. Mieszkańcy zorientowali się o co chodzi, kiedy wracali do domów z zakończonych właśnie nieszporów.
Oto relacje świadków tej zbrodni…
Franciszka Zamojska wspomniała, że wieczorem 22 stycznia zobaczyła przed domem sanie i ciemne postacie. Krzyknęła do męża „Bój się Boga, banderowcy!”. Chwilę potem rozległy się groźby i krzyki, by otworzyć drzwi. Mąż Franciszki chwycił strzelbę i wysunął ją przez otwór w drzwiach, po czym oddał strzał zabijając jednego z Ukraińców. Banderowcy opuścili okolice tego domu, gdyż w ich kierunku posypał się grad kuli od strony innego gospodarstwa. Był to jedyny tak odważny i skuteczny przypadek polskiej obrony.
Józefa Gajshajmer wspomniała, że ukrywając się przed banderowcami na strychu słyszała straszliwe krzyki swojej szesnastoletniej sąsiadki Anny Matejowskiej. Na drugi dzień okazało się, że banderowcy po wkroczeniu do jej domu nie mogli znaleźć gospodarza. Całą swoją złość skierowali na Annę, która w ostatniej chwili próbowała wydostać się przez okno. Mordercy dopadli ją na parapecie. Rozbili okno po czym przebijali jej ciało kawałkami szkła i bagnetami. Rozpruli brzuch po czym obcięli jej piersi i połamali ręce. Martwą pozostawili przewieszoną przez okno.
Genowefa Gawron usłyszała strzały w pobliżu kościoła, a chwilę później pukanie do swoich drzwi. Jej babcia natychmiast krzyknęła do syna Stanisława, by schował się pod łóżko, a nie do pieca, gdzie na pewno zajrzą banderowcy. Ten w panice mimo wszystko schował się do komina. Chwilę później puściły zamki w drzwiach. Banderowcy uderzyli babcię Genowefy tak, że tej wypadły zęby. Później oddali w jej kierunku strzał. Stało się tak, dlatego, że krzyknęła „Matko Boska Buszczecka, ratuj nas”. Banderowcy celując w matkę Genowefy, która trzymała ją wówczas na rękach pytali się, gdzie są mężczyźni? Matka sprytnie odpowiedziała, że jeszcze wieczór i dlatego nie zdążyli wrócić. Banderowcy przeszukali całe mieszkanie, w tym łóżko, ale do komina jakimś cudem nie zaglądnęli. Tym sposobem Stanisław uniknął śmierci. Napastnicy wychodząc uderzali matkę Genowefy kolbą pistoletu w głowę tak, że ta razem z córką upadła na ziemię.
Jan Józef Zamojski, który w chwili napadu nie był w swoim domu i cudem ocalał wspominał, co został po powrocie. Na ziemi leżała zabita od ciosów bagnetem matka, która chwilę przed śmiercią zdołała krzyknąć tylko „Matko Boska”. Obok niej leżała siostra Marynia zabita serią z automatu. Napad cudem przeżyła tylko młoda siostra Kasia, która opowiedziała, co widziała.
Tekla Kuflińska była świadkiem, jak zamordowano jej ojca. Umierał on kilka godzin na jej oczach. Banderowcy zapukali do drzwi. Ojciec Tekli myślał, że to sąsiedzi i otworzył. Napastnicy weszli do środka. Jeden z nich zapytał się, „który to”, a drugi odpowiedział „ten” wskazując na Polaka. Chwilę po tym rozległ się strzał. Ranny ojciec Tekli poprosił, by położyć go na łóżko. Rodzina starała się za wszelką cenę zatamować rany jednak po kilku godzinach ojciec wstał, rozejrzał się po mieszkaniu, powiedział „chcieli mojej krwi, to ją wypili” i zmarł.
Marcin Horbacz: „Urodziłem się 20 października 1927 roku w Kuropatnikach powiat Brzeżany, w rodzinie chłopskiej. /…/ W dniu 23-01-1944 r. w miejscowości Buszcze powiat Brzeżany dokonano morderstwa na Polakach, którzy to szukając schronienia ukryli się w kościele i tam zostali wszyscy zamordowani. Odbyło się to w ten sposób że kościół został spalony z osobami, które schroniły się w kościele. Aktu tego bestialskiego mordu dokonali Ukraińcy. O tym fakcie było głośno w kręgach ludności polskiej”.
Stanisław Stadnicki: „W domu rodziny Zamojskich banderowcy strzelili do młodej matki trzymającej dziecko. Ta mimo ran zdołała powstać i położyć syna na tapczanie. Chwilę później Ukraińcy strzelili do niej po raz kolejny i umarła. Ofiarą Banderowców stał się również znany polski lekarz Jan Załuczkowski. Banderowcy wtargnęli do jego domu i zabili go strzałem w głowę. Jan Załuczkowski znany był przez Polaków jak i Ukraińców jako uczciwy człowiek leczący wszystkich niezależnie od narodowości./…/ Transport kilkunastu żołnierzy niemieckich wraz z doktorem szpitala w Brzeżanach Stefanem Bilińskim i sanitariuszem Józefem Bereziukiem dotarł do Buszcza z samego rana. Według relacji świadków żołnierze niemieccy zapłakali po tym, jak zobaczyli spalone domy i zamordowanych w bestialski sposób Polaków. Lekarze kilkunastu osobom udzielili pomocy. Niemcy kazali rannych wozić do odległego o 25 kilometrów szpitala z Brzeżanach saniami tak, by doktor Biliński mógł pracować spokojnie na miejscu”.
25 stycznia 1944 roku – Pismo PolKO w Brzeżanach do Delegata RGO we Lwowie, dotyczące masowych, okrutnych mordów na ludności polskiej na brzeżańszczyźnie:
„W sobotę, dnia 22 stycznia 1944 roku, o godzinie 7 wieczorem napadło na gminę wiejską Buszcze, powiat brzeżański, stukilkudziesięciu osobników, którzy przyjechali do wsi na 50 saniach i wpadając do poszczególnych domów mordowali z broni palnej mężczyzn, kobiety i dzieci, dopuszczając się szeregów wypadków okrucieństwa (siostrzeńca ks. Filipa Zajaca uwędzono po śmierci w kominie). Ofiarą bestialstwa padło: 23 osoby zabite i 13 rannych. Wśród napastników poznano miejscowego Ukraińca Wołoszczuka Piotra, syna Symena. Napastnicy odjechali po krwawej rzezi około godziny 22 w kierunku Stryhaniec i Wierzbowa, gromad w gminie wiejskiej w Buszczu. Wśród zabitych jest też miejscowy lekarz Polak dr Jan Załuczkowski. Pogrzeb męczenników odbył się w dniu 25.I.1944 r. Wzięła w nim udział delegacja Pol. K. O. w Brzeżanach i duchowieństwo z Brzeżan”.
Rankiem po straszliwej nocy Polacy szukali osób, którym udało się przeżyć, opłakiwali pomordowanych i pospiesznie robili trumny. W buszczeckim kościele odbył się pogrzeb 28 zamordowanych, pochowanych w 20 trumnach. Nabożeństwo odprawiało 3 księży. Następnie trumny ułożono na saniach i udano się w kierunku cmentarza. Część mieszkańców, która się uratowała w pośpiechu pakowała rzeczy chcąc jak najszybciej wyjechać do Brzeżan lub do Lwowa. Kilka rodzin zdecydowało się jednak pozostać. Banderowcy jeszcze przez kilka dni starali się wyłapywać Polaków, którzy uniknęli śmierci podczas napaści na Buszcze. Złapanych mordowano w okrutny sposób – Piotra Zamojskiego związano drutem i żywcem wrzucono do jeziora gdzie utonął. Marię Zamojską zatrzymano na drodze, pobito i wrzucono do jeziora. Jej ciało wypłynęło 10 lat później. Wtedy też ją pochowano. Józefa Zamojskiego z matką Marią więziono w piwnicy sołtysa z Buszcza kilka dni, gdzie zakatowano ich na śmierć. Do podobnych mordów dochodziło kolejno w okolicznych wioskach…
22 stycznia 1946 roku we wsi Raczkowa pow. Sanok Ukraińcy zamordowali Polaka, sołtysa.
22 stycznia 1944 roku we wsi Bortniki koło Złotnik pow. Podhajce : „22.01.1944 r. został zabity Horodyński Jan l. 20.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).
22 stycznia 1944 roku we wsi Dorohostaje Wielkie pow. Dubno Ukraińcy zamordowali chorego partyzanta AK oraz sanitariuszkę, pozostawionych po walce w stogu siana.
22 stycznia 1944 roku we wsi Gozdów pow. Hrubieszów Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, w tym lekarza.
22 stycznia 1944 roku we wsi Łapszyn pow. Brzeżany Ukraińcy zamordowali 5-osobową rodzinę polską: na początku stycznia przecięli piłą ojca i syna, teraz zamordowali matkę z 2 dzieci.
22 stycznia 1943 roku w kolonii Sobótka pow. Równe został zamordowany przez Ukraińców gajowy Stanisław Chodorowski Stanisław ur. 1913 r. (Edward Orłowski, w: jw.). 22 stycznia 1945 roku we wsi Wołkowyja pow. Lesko „banda Ukraińców UPA zamordowała 5-osobową rodzinę” (Prus…, s. 260).
W nocy z 22 na 23 stycznia 1944 roku we wsi Buszcze pow. Brzeżany Ukraińcy zamordowali 33 Polaków. „Usłyszeliśmy nagle, z pobliża, krzyki dziewczyny. Dochodziły z domu Meteniowskich. Krzyczała szesnastoletnia Anna. Następnego dnia, rano, zobaczyłam zamordowaną dziewczynę, leżącą na parapecie otwartego okna, z przechyloną na zewnątrz głową” (Józefa Gajshamer; w: Komański…, s. 619). „Anna chciała uciec przez okno. Ale oprawcy dopadli ją na parapecie okna. Rozbili szybę i kawałkami szkła i bagnetami, rozpruli brzuch i obcięli piersi dziewczyny” (Genowefa Gawron; w: Komański…, s. 619).