Ukraińskie zbrodnie 25 lutego

25 lutego 1943 roku we wsi Skurcze pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 25-letnią Zofię Szpaczek.

25 lutego 1943 roku rząd RP w Londynie ogłosił deklarację nawiązującą do artykułu Aleksandra Korniejczuka (drugiego męża Wandy Wasilewskiej), który w „Radianskiej Ukrainie” oraz w „Prawdzie” przypomniał tradycję antypolskiej walki narodu ukraińskiego oraz zarzucił rządowi RP aspiracje imperialistyczne podboju Ukrainy po Dniepr. Rząd RP w deklaracji jako niepoważne określił wzmianki o granicy na Dnieprze. Deklaracja stwierdzała też, że Polska nie wyrzeknie się granicy sprzed 1939 roku.

26 lutego 1943 ambasador Romer w czasie rozmowy ze Stalinem usłyszał, że rząd sowiecki nie wyrzeknie się „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi”.

Fakty wskazują, że działania rządu sowieckiego łamiące układ Majski – Sikorski odnośnie granic Polski, skoordynowane były z akcją OUN-UPA podjętą przeciwko ludności polskiej.

25 lutego 1944 roku we wsi Dzików Stary pow. Lubaczów Ukraińcy z SKW zamordowali 29-letnią Polkę.

25 lutego 1944 roku we wsi Ihrowica pow. Tarnopol Ukraińcy zastrzeli 2 Polaków: ojca z 16-letnim synem.

25 lutego 1944 roku w mieście Kowel woj. wołyńskie zmarł od ran zadanych przez Ukraińców 21-letni Polak.

25 lutego 1944 roku we wsi Kutkorz pow. Złoczów: „25.02.1944 r. Ukraińcy z OUN zamordowali dwóch Polaków NN”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

25 lutego 1944 roku w mieście Lwów Ukraińcy zamordowali 5 Polaków i zrabowali ich dokumenty (byli to: Roman Bobecki, Józef Dmitrów, Józef Koralewicz, Józef Pakuszyński, Józef Trąd).

25 lutego 1944 roku w osadzie Podrudzie pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zabili Polaka, partyzanta 27 DWAK .

25 lutego 1945 roku we wsi Zaleszczyki Małe pow. Buczacz Ukraińcy zamordowali 39 Polaków, w tym rodziców z 7 dzieci w wieku od 8 miesięcy do 17 lat. Morderstw dokonywali przy użyciu siekier, noży i bagnetów, tylko jedną 80-letnią Marię Misztal zastrzelili. „Zostali zamordowani (rozstrzelani) moi krewni dziadek Szewczuk Józef, babcia Antonina Szewczuk zd. Kłos oraz ich dzieci Michał Szewczuk i Janina Szewczuk. Przeżył mój tata Stefan i jego brat Jan ponieważ dzięki Bogu nie było ich w domu byli na wojnie. Ich siostra Katarzyna też przeżyła, ponieważ tę noc spędziła w Jazłowcu u mojej mamy, która wraz ze swoimi rodzicami i rodzeństwem w dzień 24 lutego po nie przespanej nocy z 23/24 lutego 1945r (już wtedy banderowcy byli w Zaleszczykach Małych ale tylko narobili dużo hałasu i straszyli Polaków) uciekli do miasta” (Krystyna Szewczuk-Zyss).

Nocą z 25 na 26 lutego 1944 roku we wsi Bełejów pow. Dolina Ukraińcy uprowadzili i zamordowali 9 Polaków, w tym matkę z 2-letnim dzieckiem.

Ukraińska zbrodnia 25 lutego 1945 r. we wsi Zaleszczyki Małe

25 lutego 1945 r. we wsi Zaleszczyki Małe w powiecie Buczacz Ukraińcy zamordowali 39 Polaków, w tym rodziców z 7 dzieci w wieku od 8 miesięcy do 17 lat. Morderstw dokonywali przy użyciu siekier, noży i bagnetów. Tylko jedną osobę zastrzelili. Była to 80-letnia Maria Misztal.

Relacja Krystyny Szewczuk-Zyss:

„Zostali zamordowani (rozstrzelani) moi krewni dziadek Szewczuk Józef, babcia Antonina Szewczuk zd. Kłos oraz ich dzieci Michał Szewczuk i Janina Szewczuk. Przeżył mój tata Stefan i jego brat Jan ponieważ dzięki Bogu nie było ich w domu byli na wojnie. Ich siostra Katarzyna też przeżyła, ponieważ tę noc spędziła w Jazłowcu u mojej mamy, która wraz ze swoimi rodzicami i rodzeństwem w dzień 24 lutego po nie przespanej nocy z 23/24 lutego 1945r (już wtedy banderowcy byli w Zaleszczykach Małych ale tylko narobili dużo hałasu i straszyli Polaków) uciekli do miasta”.

Czesław Niewiadomski pochodzący z Zaleszczyk stracił część rodziny podczas rzezi wołyńskiej. Do dziś nie może zrozumieć okrucieństwa Ukraińców i nie akceptuje polskich gestów wobec Ukrainy.

Relacjonuje Apolinary Kuliczkowski z Jazłowca:

„Pewnej nocy wczesnego przedwiośnia 1945, stojąc na swojej zmianie, usłyszałem jak gdyby strzały karabinowe. Wydawało mi się, że pochodzą one z kierunku Małych Zaleszczyk, wioski położonej około 1,5 km na zachód od Jazłowca, w której zamieszkiwało kilka rodzin polskich. Podskoczyłem na placówkę i zawiadomiłem o tym zebranych tam wartowników. Wszyscy zaczęliśmy nasłuchiwać. Ponieważ noc była dżdżysta, to jedni mówili, że to strzały, inni, że to wiatr stuka blachą na kaplicy cmentarnej, bo placówka nasza znajdowała się nad rzeczką między cmentarzem jazłowieckim a browarskim (Browary, część Jazłowca, były w tym czasie oddzielną wsią). Nad ranem goniec na koniu przyniósł hiobową wieść. Wszyscy Polacy w Małych Zaleszczykach pomordowani. Około południa przywieźli zmasakrowane zwłoki, leżące rzędem na kilku furmankach. Widok był przerażający. To nie były trupy. To były szczątki rozszarpanych, nie wiadomo jakich istnień ludzkich. Odbył się uroczysty, ale w grobowym nastroju pogrzeb na jazłowieckim cmentarzu. Wszystkich pochowali w zbiorowej mogile”.

………………

21 marca 2017 r. IPN opublikował komunikat o zakończeniu śledztwa w sprawie zbrodni ludobójstwa dokonanej w okresie od 1940 r. do marca 1945 r. na terenie pow. Zaleszczyki (woj. tarnopolskie) przez nacjonalistów ukraińskich:

„Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu we Wrocławiu zawiadamia wszystkich pokrzywdzonych, że prokurator Komisji 27 lutego 2017 r. umorzył śledztwo S.74/02/Zi w sprawie zbrodni ludobójstwa, dokonanej w okresie od 1940 r. do marca 1945 r. na terenie ówczesnego powiatu Zaleszczyki, woj. tarnopolskie, przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach narodowości polskiej w celu wyniszczenia tej grupy narodowościowej, w wyniku czego zamordowano nie mniej niż 439 osób – tj. przestępstwa z art. 118§1 k.k. – wobec niewykrycia sprawców przestępstwa (art. 322 § 1 kpk)”.

A sprawcy paradują w mundurach UPA na ukraińskich uroczystościach i świętach państwowych.

Ukraińskie zbrodnie 24 lutego

24 lutego 1944 roku we wsi Kułakowce pow. Zaleszczyki Ukraińcy zamordowali Polaka.

24 lutego 1944 roku w mieście Lwów Ukraińcy na ulicy zamordowali 2 Polaków i zrabowali ich dokumenty (byli to: Józef Maciewicz oraz Gołda, lat 20).24 lutego 1944 roku we wsi Cichobórz pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 8 Polaków.

24 lutego 1944 roku we wsi Jasieniów Polny pow. Horodenka Ukraińcy obrabowali gospodarstwa i zamordowali 7 olaków.

24 lutego 1944 roku w mieście Kowel woj. wołyńskie Ukraińcy zamordowali 25-letniego Polaka.

24 lutego 1944 roku we wsi Łachodów pow. Przemyślany Ukraińcy postrzelili Polaka, pokłuli i wlekli przywiązanego do konia przez całą wieś do lasu, gdzie ciało porzucili (był to Piotr Śnieżyk). Jego rodzina, dzięki pomocy Ukraińca Łaby ożenionego z Polką, wyjechała do Polski. Za tę pomoc w lipcu 1944 roku banderowcy wymordowali całą 5-osobową rodzinę Łabów, w tym 15-letnią córkę przywiązali do drzewa głową w dół i tak skonała.

24 lutego 1944 roku we wsi Piotrawin nad Wisłą pow. Opole Lubelskie w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało co najmniej 23 Polaków, począwszy od 6-tygodniowej Anny Kani; ofiary powiązano drutem kolczastym i spalono żywcem w domach.

24 lutego 1944 roku we wsi Skowiatyn pow. Borszczów po torturach Ukraińcy powiesili 35-letniego Stanisława Świetucha oraz 35-letniego Ukraińca, Józefa Chymejczuka, za sprzyjanie Polakom. „Nocą 24 lutego 1944 roku, do mego mieszkania wtargnęło kilku banderowców. Na wstępie powiedzieli mi, że jestem aresztowana przez polową żandarmerie UPA. Kazali mi założyć ręce do tyłu, po czym skrępowali je konopną linką. Zaprowadzili mnie do mieszkania sąsiada, Ukraińca, Iwana Dudka. Tam zaczęli bić łańcuchem po całym ciele. Bili też drewnianym kołkiem. Po chwili otrzymałam cios w głowę. Straciłam przytomność. Banderowcy oblali mnie zimną wodą i kiedy odzyskałam przytomność, ponownie zaczęli mnie bić. Straciłam przytomność po raz drugi. Gdy ją odzyskałam, stwierdziłam z przerażeniem, że wiszę na słupie przy budynku szkolnym. Powieszono mnie na łańcuchu, co okazało się zbawienne, gdyż poskręcane ogniwa łańcucha uniemożliwiały całkowite zaciśnięcie się pętli na szyi. Obok stało kilku ukraińskich oprawców, rozprawiających z humorem o mojej śmierci. Jeden z nich powiedział: „… ta polska kurwa wyzionęła ducha jeszcze w mieszkaniu i niepotrzebnie zaciągnęliśmy ją tutaj”. Podszedł do mnie i dla pewności ukłuł mnie bagnetem w pośladek. Mimo dotkliwego bólu nie poruszyłam się, a ni też nie wydałam z siebie jęku. Wola życia była silniejsza od bólu. Po odejściu oprawców udało mi się wyzwolić ręce z linki. Mając je wolne, chwyciłam łańcuch powyżej głowy, podciągnęłam się do góry i wisząc na jednej ręce, drugą zdjęłam pętlę z szyi. W pobliżu nie było nikogo. Kilka zagród dalej, za budynkiem szkoły, mieszkała moja matka. Tam też się natychmiast udałam. Kiedy moja mama opatrzyła mi rany, ukryłyśmy się obie w zamaskowanym, przydomowym schronie. Następnego dnia mama odwiozła mnie do szpitala, gdzie przez kilka miesięcy dochodziłam do zdrowia” (Zofia Bochenek; w: Komański…, s. 519).

24 lutego 1944 roku w kol. Stawek pow. Kowel Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: małżeństwo.

24 lutego 1944 roku we wsi Tatynne pow. Sarny Ukraińcy zastrzelili Polaka.

24 lutego 1945roku we wsi Białokiernica pow. Podhajce Ukraińcy dokonali ponownego napadu na plebanię i zamordowali kościelnego Jana Wichernika.

24 lutego 1945roku we wsi Jasieniów Polny pow. Horodenka Ukraińcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 7 Polaków.

Ukraińskie zbrodnie 23 lutego

23 lutego 1944 roku w mieście Lwów Ukraińcy zamordowali w jednym mieszkaniu 4 Polaków: młode małżeństwo oraz ich sąsiadkę z 1-rocznym dzieckiem.

23 lutego 1944 roku we wsi Mieczyszczów pow. Brzeżany Ukraińcy zamordowali 19 Polaków, w tym 14-letniego Jana Drzewieckiego, który został wrzucony do płonącego budynku.

23 lutego 1943 roku w miejscowości Aleksandrów pow. Biłgoraj Niemcy z policjantami ukraińskimi zastrzelili Polaka, a jego żonę z córkę zabrali do obozu w Zamościu, gdzie zginęły.

23 lutego 1943 roku w kol. Berezówka pow. Kostopol w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zginęła nie ustalona liczba Polaków (była to kolonia polska – około 50 Polaków).

23 lutego 1943 roku w futorze Pomiary pow. Kostopol w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zginęła nie ustalona liczba Polaków.

23 lutego 1944 roku w miasteczku Bołszowce pow. Rohatyn Ukraińcy zamordowali Polkę.

23 lutego 1944 roku we wsi Bouszów pow. Rohatyn Ukraińcy zamordowali Polaka.

23 lutego 1944 roku we wsi Chomy gm. Ihrowica pow. Tarnopol: „23.02.1944 r. został zamordowany Dziedzic i.n. z synem.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

23 lutego 1944 roku we wsi Czarnokońce Wielkie pow. Kopyczyńce zamordowali 29-letnią Polkę.

23 lutego 1944 roku we wsi Dzików Stary pow. Lubaczów Ukraińcy z SKW zamordowali 19-letnią Polkę.

23 lutego 1944 roku w miejscowości Huta Pieniacka pow. Brody Ukraińcyzamordowali Stanisława Mendelskiego (Kubów…, jw.).

23 lutego 1943 roku we wsi Koziarnik Chatyński pow. Kostopol w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej spłonęło wraz z ich domami 6 chorych Polaków.

23 lutego 1943 roku we wsi Myszakówka pow. Kostopol w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zginęło około 15 Polaków.

23 lutego 1944 roku we wsi Kąty koło Żmigrodu Nowego w Beskidzie Niskim miejscowi Ukraińcy w okrutny sposób zamordowali polskiego ziemianina Mieczysława Żarskiego.


23 lutego 1944 roku we wsi Okno pow. Skałat w nocy Ukraińcy zamordowali 13 Polaków w majątku ziemskim hrabiego Zalewskiego, w tym 5-osobową rodzinę z 3 małych dzieci. Napastnicy zwłoki zabrali ze sobą. „W kilka dni później ciała pomordowanych wisiały na słupach telefonicznych razem z powieszonymi mieszkańcami wsi Eleonorówka” (Komański…, s. 343).

23 lutego 1944 roku we wsi Rosochowaciec pow. Podhajce „w środę popielcową Ukraińcy uprowadzili ze wsi i zamordowali 15 mężczyzn. Ich ciała świadczyły o ogromnych torturach” (Komański…, s. 268 – a następnie wymienione jest imiennie 16 ofiar). „Mordercy pochodzili ze wsi Uwsie k.Kozowej z powiatu Brzeżany” (Komański…, s. 268). Jan Grubiak miał wydłubane oczy i wycięte genitalia, konał przez kilka godzin na polu.

23 lutego 1944 roku we wsi Strzeliska Stare pow. Bóbrka Ukraińcy wymordowali 8 rodzin polskich; 35 Polaków.

23 lutego 1944 roku we wsi Uhrynów Stary pow. Kałusz uprowadzili i zamordowali Polaka (był to zarządca majątku leśnego Borkowski). W tej wsi proboszczem parafii greckokatolickiej był Dynitr Bandera, ojciec Stepana, szerzył on nienawiść do Polaków i nawoływał w imię Boga do zbrodni (Jastrzębski…, s. 143; stanisławowskie).

23 lutego 1945 roku we wsi Białogłowy pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali 7 Polaków, mieszkańców Załoziec, w tym 18-letnią dziewczynę.

23 lutego 1945 roku we wsi Cygany pow. Borszczów nocą duży oddział Ukraińców zamordował 28 Polaków, chociaż wcześniej dowództwo UPA dało Polakom termin do końca lutego na opuszczenie wsi. Tylko 3 osoby zastrzelone zostały podczas ucieczki, reszta zginęła od siekier, noży, bagnetów lub została spalona żywcem w budynkach; w większości były to kobiety i dzieci; 16-miesięcznej Helenie Żołyńskiej roztrzaskali główkę o framugę drzwi. Ponadto w maju znaleziono mogiłę 16 Polaków w piasku pod lasem – byli to ci, którym udało się uciec tej nocy, zostali wyłapani później i zamordowani.

23 lutego 1945 roku we wsi Kobylnica Ruska pow. Jaworów Ukraińcy obrabowali i spalili 3 gospodarstwa polskie oraz zamordowali 5 Polaków.

23 lutego 1945 roku w miejscowości Lubliniec pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali Polaka.

23 lutego 1946 roku we wsi Bartkówka pow. Brzozów Ukraińcy zamordowali Polaka.

23 lutego 1946 roku we wsi Stary Dzików pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali w bestialski sposób 2 Polki, lat 21 i 29.

Nocą z 23 na 24 lutego 1944 roku we wsi Zawadka pow. Kałusz Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: kierownika szkoły Aleksandra Sosnowskiego i jego 19-letnią córkę Antoninę oraz 2 Żydówki, które ukrywali. „W czasie II wojny światowej Aleksander Sosnowski pełnił funkcję kierownika szkoły powszechnej w Zawadce. W tej szkole pracowały również dwie nauczycielki żydowskie – Ucia Fuks, córka miejscowego karczmarza Fiszla Fuksa, oraz jej kuzynka, Cunia Fuchs. Po inwazji III Rzeszy na ZSRR i wkroczeniu wojsk niemieckich na teren Małopolski Wschodniej to właśnie Ucia wraz ze swoją kuzynką Cunią zjawiły się pewnej nocy na progu szkoły w Zawadce. Żydówki szukały schronienia. Sosnowscy udzieli im pomocy i ukryli je na strychu w sianie. Wówczas w okolicy dość aktywnie działały grupy ukraińskich partyzantów. Aleksander Sosnowski miał otrzymać wiadomość o grożącym mu niebezpieczeństwie i planowanym ataku na jego dom – azyl dwóch ukrywających się Żydówek. Niemniej Sosnowski nie przyjmował do siebie myśli o realnym zagrożeniu. Ufał m.in., że od napaści uchroni go choćby status miejscowego nauczyciela: część żołnierzy UPA to byli jego uczniowie. „Na posterunku” pozostał sam z najmłodszą córką, siedemnastoletnią Tosią. W 1943 roku żona bowiem wraz z Mieczysławą i Marią wyjechały do Jadwigi, najstarszej córki, pomóc jej w opiece nad małymi dziećmi (Jadwiga mieszkała i pracowała wówczas w Iwoniczu-Zdroju koło Krosna).Niestety, jak się okazało, nic nie zdołało powstrzymać ukraińskich partyzantów. W nocy z 23 na 24 lutego 1944 roku wtargnęli do domu Sosnowskich i zamordowali wszystkich: Aleksandra, Tosię i oczywiście dwie Żydówki: Cunię i Ucię. Do dziś nie udało się ustalić, gdzie znajdują się ciała ofiar”. (Tekst napisany na podstawie noty autorstwa Władysława Wojtynkiewicza, zięcia Aleksandra Sosnowskiego, oraz relacji Jana Gromka, wnuka Sprawiedliwego. „Stracił życie, bo pomagał Żydówkom” ).

Ukraińskie zbrodnie 22 lutego


22 lutego 1944 roku w e wsi Błudniki pow. Stanisławów Ukraińcy zamordowali 3 Polaków: leśniczego i 2 gajowych.

22 lutego 1944 roku we wsi Burkanów pow. Podhajce Ukraińcy zamordowali 15 Polaków.

22 lutego 1944 roku we wsi Derewlany pow. Kamionka Ukraińcy Strumiłowa zamordowali 2 Polaków.

22 lutego 1944 roku we wsi Korczmin pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 4 Polaków.

22 lutego 1944 roku we wsi Liszkowce pow. Kopyczyńce Ukraińcy zamordowali 3-osobową rodzinę polską.

22 lutego 1943 roku w miasteczku Dereżne pow. Kostopol Ukraińcy uprowadzili i zamordowali Polaka, geodetę.

22 lutego 1943 roku w mieście Kostopol policja ukraińska pod dowództwem Niemców aresztowała 50 Polaków, którzy zostali rozstrzelani.

22 lutego 1943 roku w kol. Szopy pow. Kostopol w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zabitych zostało kilkunastu Polaków.

22 lutego 1944 roku na dworcu kolejowym we wsi Podzumlańce pow. Rohatyn Ukraińcy zamordowali ponad 100 Polaków oczekujących na pociąg.

22 lutego 1944 roku we wsi Psary pow. Rohatyn Ukraińcy zamordowali 10 Polaków, służbę folwarczną, oraz 4 Niemców.

22 lutego 1944 roku we wsi Szwejków pow. Podhajce: „22.02.1944 r. uprowadzono dwóch Polaków NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

22 lutego 1944 roku we wsi Złotniki pow. Podhajce Ukraińcy zamordowali od 23 do 72 Polaków (Sz. Siekierka; A.L. Sowa), cudem ocalał ks. Ignacy Tokarczuk, późniejszy biskup Ordynariusz Przemyski. W. Kubów podaje liczbę 72 ofiar z adnotacją „a liczba ofiar może by większa”.

22 lutego 1945 roku we wsi Wola Miatiaszowa pow. Lesko Ukraińcy zamordowali 1 Polaka, sołtysa.

22 lutego 1946 roku we wsi Brusno Nowe pow. Lubaczów uprowadzili 1 Polaka, który zaginął.

Nocą z 22 na 23 lutego 1944 roku we wsi Berezowica Mała pow. Zbaraż Ukraińcy dokonali rzezi ludności polskiej za pomocą rożnych narzędzi stosując bestialskie tortury, zamordowali co najmniej 131 Polaków a 20 poranili. „Liczne banderowskie bojówki, dobrze uzbrojone, przyjechały od strony granicy wołyńskiej (granica miedzy Dystryktem Ukraina a Generalną Gubernią – przyp. S.Ż.). Najpierw zaatakowały polskie zagrody na przysiółku położonym około 1 km od wsi. Tu, by nie płoszyć śpiącej ludności we wsi, mordercy posługiwali się wyłącznie siekierami, nożami i bagnetami. I tak: Piotra Szewciuka porąbano na trzy części, Katarzynę Tomków, wdowę wraz z siedmiorgiem dzieci, zakłuto bagnetami, Janowi Nowakowskiemu odrąbano część głowy, a żonę zakłuto bagnetami. Podobnie wymordowano całą rodzinę Korylczuków: Prokopa, jego żonę Anastazję, i córki – Agnieszkę, Marię, Stefanię i małego wnuka Krzysia. Uratował się jedynie Władek Korylczuk, który po krótkiej walce wręcz, wyrwał się rezunom i zaalarmował całą wieś. Uciekł tylko w bieliźnie, a na dworze panował siarczysty mróz i śnieg był prawie po pas. Władek biegł przez całą wieś krzycząc „rżną”. Zatrzymał się aż na końcu wsi w leśniczówce. To właśnie dzięki niemu wielu ludzi zdołało się uratować” (Władysław Kubów; w: Komański…, s. 923 – 824). „Jego trzyletniego synka nadziano na bagnet i mimo krzyku dziecka, bandyci śmiali się i wymachując bagnetem mówili, że to jest polski orzeł” (Antonina Kubów, Stanisława Kubów; w: Komański…, s. 925). „Wujek Janek nie doszedł nawet do stajni, bo go zamordowano wcześniej, wzorując się na śmierci Jezusa: miał pięć ran zadanych nożami: na rękach, na nogach i w boku” (Maria Szpetkowska; w: Komański…, s. 936). „Poszliśmy do spalonej obory, za nami poszło oglądać to straszliwe cmentarzysko więcej ludzi. Przystąpiono do wyciągania zwłok. Wydobyto ciała żony i syna Jana Ciurysa, żony i dwu córek Piotra Ciurysa, Józefa Saciuka, matki Hrycajki z małym dzieckiem, Agnieszki Pańczyszyn z córką, córki Sowińskiego, Anny Lewków, żony i dwójki dzieci Wojtka Dżygały, oraz czwórki moich dzieci i mojej żony. Niektóre zwłoki były tak spalone, że nie ustalono ich tożsamości” (Michał Budnik; w: Komański…, s. 913). „Gdy doszedłem do zagrody Janka Nowakowskiego „Mojsa” zauważyłem, że leży on na drodze z żoną i dwiema kobietami: starą „Slińczychą” i jej córką Kaśką. Jaśko miał odrąbaną siekierą głowę. Poszedłem do domu Władka Korylczuka i zobaczyłem, że jego najmłodsza siostra Stefania leży przy domu pod oknem cała skłuta nożami. Wszedłem do mieszkania i zauważyłem kałuże krwi, obok siebie leżeli Prokop Korylczuk i jego żona Jadzia. Byli pocięci nożami. Na ławce leżała jedna z sióstr Władka – Marysia. Miała przebity bagnetami brzuch. Jęczała. W tym samym mieszkaniu pod łóżkiem leżał ranny Józef „Słunka”. Obok na łóżku siedziała Jadzia Gap, która miała 6 ran kłutych. Na drugim łóżku leżał martwy synek Władka Korylczyka, z przebitą nożem piersią. Franek „Omelan” został zamordowany w swoim mieszkaniu. Dom Janka Jędrzejka został spalony, a on z córką udusili się w płonącym budynku czadem. U Kwaśnickich 6 osób udusiło się w spichrzu. Na podwórzu u Jaśka Krąpca leżał, przebity bagnetem Janek Szymków i stara Ciuryska” (Józef Gap; w: Komański…, s. 914).

Nocą z 22 na 23 lutego 1944 roku w leśniczówce Łopuszna pow. Bóbrka został zamordowany przez Ukraińców z UPA razem z 8 osobami przebywającymi w Leśnictwie Łopuszna leśniczy Jan Biderian (Edward Orłowski, w:…, jw.).

Nocą z 22 na 23 lutego 1944 roku we wsi Tuczna pow. Przemyślany: „22/23.02.1944 r. zamordowano: 1. Górskiego Antoniego l. 98; 2. Szpaka Michała l. 47”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

Nocą z 22 na 23 lutego 1945 roku w miejscowości Chodaczków Mały pow. Tarnopol Ukraińcy zamordowali 3 Polaków: dwie kobiety i 18-letniego syna jednej z nich.

Od 13 do 23 lutego 1943 roku …

We wsi Uchanie pow. Hrubieszów podczas wysiedlania Niemcy z Ukraińcami zamordowali 58 Polaków.

W dniach 17-23 lutego 1943 we wsi Poddębcy (pow. Łuck) odbyła się narada aktywu OUN, gdzie postanowiono powołać oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii pod jednym dowództwem. W ramach „akcji scalania” opornych z szeregów bulbowców i melnykowców zlikwidowała banderowska Służba Bezpeky. Do dnia dzisiejszego strona ukraińska nie opublikowała pełnego tekstu uchwały programowej III Konferencji OUN. Jednakże wypadki, które po niej nastąpiły, jednoznacznie wskazują, że przyjęto tam dyrektywę nakazującą dokonanie czystki etnicznej na terenie całego Wołynia, a następnie na tych obszarach, które OUN uznał za „ukraińskie”, zapewne co najmniej „po San”. Dotknąć miała ona bez wyjątku wszystkich Polaków „od niemowlęcia po starca”. Tam też podjęto decyzję o tajności tej dyrektywy i zadbano o to, aby nie „funkcjonowała na papierze”, a jedynie w ustnie przekazywanych rozkazach. Na tej konferencji przyjęto też rozkaz skierowany do policji ukraińskiej nakazujący odejście ze służby niemieckiej do lasu. Wykonał go w marcu tego roku Mykoła Łebed’ „Maksym Ruban”. Oddziałami leśnymi dowodził Roman Dmytro Klaczkiwski, „Kłym Sawur”, „Ochrym”, „Omelian”, który do końca października był oficjalnym dowódcą UPA-Północ (komandyr UPA-Piwnicz).

Ukraińska zbrodnia z 22 na 23 lutego 1944 r. we wsi Berezowica Mała

W nocy z 22 na 23 lutego 1944 r. we wsi Berezowica Mała pow. Zbaraż Ukraińcy dokonali rzezi ludności polskiej. Za pomocą rożnych narzędzi stosując bestialskie tortury, podpalając, zamordowali co najmniej 131 Polaków a 20 poranili.

Następnego dnia rano popalone trupy pozbierano w prześcieradła, włożono do prowizorycznie wykonanych trumien i tak pochowano. Pozostali przy życiu musieli zdążyć z pochówkiem za dnia, by nie nocować we wsi ze względu na grożące niebezpieczeństwo.

Większość ocalonych schroniła się w Tarnopolu. Część z uciekinierów udała się do pobliskiej Ihrowicy i padła ofiarą wigilijnego mordu UPA 24 grudnia 1944 roku.

Władysław Kubów; w: Komański…, s. 923 – 824:

„Liczne banderowskie bojówki, dobrze uzbrojone, przyjechały od strony granicy wołyńskiej (granica miedzy Dystryktem Ukraina a Generalną Gubernią). Najpierw zaatakowały polskie zagrody na przysiółku położonym około 1 km od wsi. Tu, by nie płoszyć śpiącej ludności we wsi, mordercy posługiwali się wyłącznie siekierami, nożami i bagnetami. I tak: Piotra Szewciuka porąbano na trzy części, Katarzynę Tomków, wdowę wraz z siedmiorgiem dzieci, zakłuto bagnetami, Janowi Nowakowskiemu odrąbano część głowy, a żonę zakłuto bagnetami. Podobnie wymordowano całą rodzinę Korylczuków: Prokopa, jego żonę Anastazję, i córki – Agnieszkę, Marię, Stefanię i małego wnuka Krzysia. Uratował się jedynie Władek Korylczuk, który po krótkiej walce wręcz, wyrwał się rezunom i zaalarmował całą wieś. Uciekł tylko w bieliźnie, a na dworze panował siarczysty mróz i śnieg był prawie po pas. Władek biegł przez całą wieś krzycząc „rżną”. Zatrzymał się aż na końcu wsi w leśniczówce. To właśnie dzięki niemu wielu ludzi zdołało się uratować.
(…) Jego trzyletniego synka nadziano na bagnet i mimo krzyku dziecka, bandyci śmiali się i wymachując bagnetem mówili, że to jest polski orzeł”.

Maria Szpetkowska:

„Wujek Janek nie doszedł nawet do stajni, bo go zamordowano wcześniej, wzorując się na śmierci Jezusa: miał pięć ran zadanych nożami: na rękach, na nogach i w boku”.

Michał Budnik:

„Poszliśmy do spalonej obory, za nami poszło oglądać to straszliwe cmentarzysko więcej ludzi. Przystąpiono do wyciągania zwłok. Wydobyto ciała żony i syna Jana Ciurysa, żony i dwu córek Piotra Ciurysa, Józefa Saciuka, matki Hrycajki z małym dzieckiem, Agnieszki Pańczyszyn z córką, córki Sowińskiego, Anny Lewków, żony i dwójki dzieci Wojtka Dżygały, oraz czwórki moich dzieci i mojej żony. Niektóre zwłoki były tak spalone, że nie ustalono ich tożsamości”.

Józef Gap:

„Gdy doszedłem do zagrody Janka Nowakowskiego „Mojsa” zauważyłem, że leży on na drodze z żoną i dwiema kobietami: starą „Slińczychą” i jej córką Kaśką. Jaśko miał odrąbaną siekierą głowę. Poszedłem do domu Władka Korylczuka i zobaczyłem, że jego najmłodsza siostra Stefania leży przy domu pod oknem cała skłuta nożami. Wszedłem do mieszkania i zauważyłem kałuże krwi, obok siebie leżeli Prokop Korylczuk i jego żona Jadzia. Byli pocięci nożami. Na ławce leżała jedna z sióstr Władka – Marysia. Miała przebity bagnetami brzuch. Jęczała. W tym samym mieszkaniu pod łóżkiem leżał ranny Józef „Słunka”. Obok na łóżku siedziała Jadzia Gap, która miała 6 ran kłutych. Na drugim łóżku leżał martwy synek Władka Korylczyka, z przebitą nożem piersią. Franek „Omelan” został zamordowany w swoim mieszkaniu. Dom Janka Jędrzejka został spalony, a on z córką udusili się w płonącym budynku czadem. U Kwaśnickich 6 osób udusiło się w spichrzu. Na podwórzu u Jaśka Krąpca leżał, przebity bagnetem Janek Szymków i stara Ciuryńska”.

Ukraińska zbrodnia z 22 na 23 lutego 1944 r. we wsi Tuczna

Nocą z 21 na 22 lutego 1944 roku we wsi Tuczna pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali około 40 Polaków, w tym 3-letnią dziewczynkę poćwiartowali siekierą. Wśród zamordowanych przez Ukraińców Polaków były małe dzieci.

Zginęli m. in.:
Błaszczyszyn Katarzyna l. 30 i jej córka Stefania LAT 4
Górski Andrzej l. 28,
Wojciech l. 16,
Marcin l. 35,
Anna l. 30, jej córka LAT 4
Górski Piotr l. 76,
Rozalia l. 28, jej córka LAT 4
Górski Marcin l. 24, jego siostra Maria l. 17,
Józef l. 32,
Katarzyna l. 28 i córka Józefa LAT 7
Michał l. 35,
Józef l. 69,
Górniak Maria l. 45,
Katarzyna l. 12,
Grzeszczyszyn Jan l. 45,
Iwaków Ignacy l. 72,
Mikołaj l. 45,
Ostaszewska Wiktoria l. 65,
Katarzyna l. 19,
Wojciech l. 19,
Maria LAT 3
Anna l. 28,
Anna II l. 35,
Władysław l. 16,
Słabicki Franciszek l. 29,
Wojciech l. 5,
Szpak Jan l. 63,
Tur Katarzyna l. 63,
Władysław l. 16,
Winnicki Jan l. 32,
Józefa l. 28

Ukraińskie zbrodnie 21 lutego


21 lutego 1940 roku w mieście Lwów policjanci ukraińscy na ulicy zamordowali 22-letniego Polaka (był to Jerzy Leskowicz) i zrabowali jego dokumenty oraz ciężko poranili drugiego 22-letniego Polaka (był to Zygmunt Zębowicz) i także zrabowali mu dokumenty.

21 lutego 1940 roku w miasteczku Wiśniowiec Nowy pow. Krzemieniec Ukraińcy wdarli się do klasztoru i dokonali rzezi zgromadzonych tutaj 300 – 400 Polaków, głównie uciekinierów z sąsiednich wsi; zakonników powiesili na sznurach i ręcznikach oraz wbili im w bok metalowe pręty; wymordowali ponad 308 Polaków (Siemaszko…, s. 474, podaje też datę „tuż po 20 lutym”; natomiast Maria Dębowska i Leon Popek w książce: Duchowieństwo diecezji łuckiej. Ofiary wojny i represji okupantów 1939 – 1945; Lublin 2010, na s. 75i 111 podają: „7 lutego w południe ostatnie oddziały węgierskie opuściły Wiśniowiec, a już wieczorem UPA zaatakowała klasztor. Zostali zastrzeleni obydwaj zakonnicy. Życie straciło także wielu Polaków przebywających w klasztorze”. Zamordowani zostali: o. Józef Kamil od św. Sylwestra Gleczman OCD oraz o. Jan Cyprian od św. Michała Lasoń OCD.

21 lutego 1940 roku w miejscowości Borysław pow. Drohobycz zmarł w wyniku pobicia przez bojówkarzy OUN Polak, żołnierz września, ranny podczas wojny.

21 lutego 1944 roku w kol. Andrzejówka pow. Sokal Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, w tym 3-letniego chłopca.

21 lutego 1940 roku we wsi Hucisko Brodzkie pow. Brody Ukraińcy zamordowali 5 Polaków.

21 lutego 1940 roku we wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów Ukraińcy napadli na majątek Akademii Krakowskiej i zamordowali 7 Polaków oraz 1 Ukrainkę.
21 lutego 1940 roku we wsi Wiśniowiec Stary pow. Krzemieniec Ukraińcy wymordowali w kościele i organistówce co najmniej 182 Polaków; około 100 osób spalili w kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika z 1756 roku. „W chwilę później banderowcy wdarli się na chór i wymordowali wszystkich, których tam zastali. Kilka osób zrzucili na posadzkę w kaplicy. Do mnie dochodziły krzyki, płacz, jęki mordowanych, swąd palących się ubrań i ciał. Widziałam jak banderowiec bił kobietę w ciąży. Kobieta była z małą dziewczynką, cztero może pięcioletnią. Dziecko strasznie płakało ze strachu. Na jego oczach bandyta przebił matkę nożem. /…/ Na korytarzu leżał zamordowany Franek Kobylański z Pankowic. Miał poobcinane uszy i nos, na czole wycięty krzyż i ściągniętą skórę z palców u rąk” (Maria Adaszyńska, Eugeniusz Zawadzki; w: Komański…, s. 962).

21 lutego 1945 roku we wsi Brzeżawa pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: małżeństwo.

21 lutego 1945 roku we wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów miejscowi Ukraińcy zamordowali 1 Polkę.

Nocą z 21 na 22 lutego 1944 roku w miasteczku Ostrów Lubelski pow. Lubartów Ukraińcy z sotni „Jahody” oraz miejscowi chłopi ukraińscy i z sąsiednich wsi Żabcze, Liski, Kościerzyn i innych dokonali rzezi ludności polskiej mordując około 300 Polaków.

Nocą z 21 na 22 lutego 1944 roku we wsi Tuczna pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali około 40 Polaków, w tym 3-letnią dziewczynkę poćwiartowali siekierą. Zginęli m. in.: Błaszczyszyn Katarzyna l. 30, jej córka Stefania l. 4, Górski Andrzej l. 28, Wojciech l. 16, Marcin l. 35, Anna l. 30, jej córka l. 4, Górski Piotr l. 76, Rozalia l. 28, jej córka l. 4, Górski Marcin l. 24, jego siostra Maria l. 17, Józef l. 32, Katarzyna l. 28, córka Józefa l.7, Michał l. 35, Józef l. 69, Górniak Maria l. 45, Katarzyna l. 12, Grzeszczyszyn Jan l. 45, Iwaków Ignacy l. 72, Mikołaj l. 45, Ostaszewska Wiktoria l. 65, Katarzyna l. 19, Wojciech l. 19, Maria l. 3, Anna l. 28, Anna II l. 35, Władysław l. 16, Słabicki Franciszek l. 29, Wojciech l. 5, Szpak Jan l. 63, Tur Katarzyna l. 63, Władysław l. 16, Winnicki Jan l. 32, Józefa l. 28 (Kubów…, jw.).

Ukraińska zbrodnia 21 lutego 1944 r. w miasteczku Wiśniowiec Nowy

21 lutego 1944 r. w miasteczku Wiśniowiec Nowy pow. Krzemieniec Ukraińcy wdarli się do klasztoru i dokonali rzezi zgromadzonych Polaków, głównie uciekinierów z sąsiednich wsi; zakonników powiesili na sznurach i ręcznikach oraz wbili im w bok metalowe pręty; wymordowali ponad 308 Polaków.

Fałszywość i podstępność Ukraińców wobec polskiej społeczności nie mała żadnych granic. Najważniejsze dla nich było zamordować jak najwięcej Polaków, a przy tym sprawić im jak największe cierpienie. Ukraińcy przebrali się za sowieckich partyzantów broniących Polaków przed napadami UPA. W ten sposób wpuszczono ich do środka przez otwartą bramę. Natychmiast otworzyli ogień do witających ich i wierzących, że nadszedł ratunek. Po zabiciu wszystkich na dziedzińcu, ukraińscy oprawcy przystąpili do mordowania Polaków wewnątrz klasztoru i kościoła. Wdarli się też do zamku, ofiarą ich bestialstwa padło kilkaset osób, w tym obaj zakonnicy, przeor o. Kamil Sylwester i br. Cyprian. Uciec z pogromu udało się tylko nielicznym. Następnego dnia po mordzie napastnicy wrzucili ciała ofiar do jednej z piwnic i przysypali ziemią. Trupy zabitych na zamku pogrzebali w fosie zamkowej. Później przynieśli słomy do wszystkich obiektów i podpalili.

Mord w Wiśniowcu doskonale pamięta mieszkająca w odległym o 20 kilometrów Krzemieńcu – Irena Sandecka, która działała wówczas w Komitecie Opieki nad Uchodźcami:

„Doszły do nas wieści, że w podziemiach zniszczonej świątyni część ludzi w jakimś zasypanym pomieszczeniu cudem przeżyła i umiera z głodu. Poszłam wtedy do generała dowodzącego niemieckim garnizonem, ze złotym zegarkiem od pani Guzikowej, której rodzice mieszkali w Wiśniowcu z prośbą, by dał nam eskortę do Wiśniowca, tłumacząc mu o co chodzi. Generał zgodził się. Dał nam kilku ludzi, którzy pod dowództwem oficera pojechali ze mną i panią Guzikową do Wiśniowca. Oficer strasznie się bał. Niedawno pod Wiśniowcem zabito bowiem Niemca. Dojechaliśmy do zniszczonego kościoła i klasztoru bez przeszkód. Pani Guzikowa, która wszystkich znała chodziła po gruzowisku i krzyczała, ale żadnego odzewu na poszczególne nazwiska nie było. Towarzyszący nam oficer ocenił, że nie ma żadnych szans, żeby ktoś masakrę w Wiśniowcu przeżył. Wróciliśmy więc do Krzemieńca.

Po kilku dniach generał przysłał do mnie żołnierza z informacją, że w stronę Wiśniowca znowu jedzie grupa żołnierzy i jeżeli tylko chciałabym jechać do niego jeszcze raz, to mogą mnie zabrać. Od razu się zgodziłam i wzięłam ze sobą dwóch młodych dwudziestoletnich mężczyzn, pana Konopackiego, który pochodził z Wiśniowca i pana Kapuścińskiego, którego rodzice w nim mieszkali. Pojechaliśmy dwoma saniami. Żołnierzy, którzy okazali się Austriakami było sześciu. Najstarszy oficer miał 27 lat, a pozostali od 16 do 22 lat. Pod koniec wojny Hitler wojował już dziećmi. Zaprosili mnie do swoich sań i dzięki temu dowiedziałam się, że pochodzili z Wiednia z dobrych rodzin. Obiecali mi, że pomogą mi szukać moich Polaków. Ubrani w białe, maskujące kombinezony robili dobre wrażenie. Gdy podjechaliśmy pod kościół okazało się, że jest on jeszcze większą kupą gruzów niż w czasie naszej poprzedniej bytności. Część żołnierzy zostało na straży, a pozostali wraz ze mną weszli przez okno do piwnic pod kościołem. Świecąc latarkami weszliśmy najpierw do jednej piwnicy, która była pusta. Potem do drugiej, też pustej. Dopiero trzecia, znajdująca się pod głównym ołtarzem była zawalona gruzami, na których leżały ciała matki i dwojga dzieci. Głowa matki była zasypana gruzem i trudna do rozpoznania, podobnie jak trzymanego przez nią niemowlęcia. Nie przysypany był tylko chłopczyk, mający na oko jakieś siedem lat. Leżał z zamkniętymi oczami, uśmiechnięty, jakby spał. Oprawca musiał zabić go znienacka.

Wychodząc z piwnic kościoła bardzo serdecznie podziękowałam austriackim żołnierzom. Dzięki nim miałam spokojniejsze sumienie. Zrobiłam wszystko, by sprawdzić czy w Wiśniowcu ktoś ocalał z pogromu”.

Wspomnienia Marii Saluk:

„Wrocław dnia 3.04.1997 r. Urodziłam się w 1929 roku w Nowym Wiśniowcu w województwie tarnopolskim. Moja rodzina składała się z babci i dziadka (Michała i Wiktorii Radzimińskich – rodziców mamy), moich rodziców (Antoniego i Anny Saluków) oraz mnie i rodzeństwa (Tadeusza, Wandy, Walerii, Stanisławy, Marcina i Janiny). W 1942 roku w domu nie było brata Tadeusza oraz siostry Walerii, przebywających na przymusowych robotach w Niemczech. /…/ Mój ojciec pochodził z Podkamienia k./Brodów woj. lwowskie i miał tam matkę, Marię Schonert (nazwisko drugiego męża). Postanowił więc, ze wyjedziemy do Podkamienia, ponieważ jak mówił, jest tam więcej mieszanych rodzin ukraińsko – polskich. Rodzice mojej matki nie chcieli z nami jechać mówiąc: „my starzy nikomu krzywdy nie zrobiliśmy, więc i nam nikt krzywdy nie zrobi, nie zostawimy całego dorobku”. Niestety, w lutym 1944 roku zostali zamordowani przez banderowców, a ich ciała wrzucono do studni. Razem z dziadkami zostali zamordowani: Dudkowska Janina z dwójką dzieci i dwie rodziny Królikowskich (krewnych babci), razem 13 osób. W tym samym czasie zamordowano setki osób, ale ja nie pamiętam nazwisk. Po zamordowaniu dziadków dom podpalono, zresztą w tym czasie wszystkie domy polskie i żydowskie zostały spalone. Do pałacu Wiśniowieckich i do klasztoru oo. Karmelitów Bosych zwożono przez wiele dni słomę celem podpalenia, co zresztą zrobiono. Widziałam wypalone okna i okopcone mury”.

Ukraińska zbrodnia 21 lutego 1944 r. we wsi Wiśniowiec Stary

21 lutego 1944 r. we wsi Wiśniowiec Stary pow. Krzemieniec Ukraińcy wymordowali w kościele i organistówce co najmniej 182 Polaków; około 100 osób spalili w kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika z 1756 roku.

Maria Adaszyńska, Eugeniusz Zawadzki:

„W chwilę później banderowcy wdarli się na chór i wymordowali wszystkich, których tam zastali. Kilka osób zrzucili na posadzkę w kaplicy. Do mnie dochodziły krzyki, płacz, jęki mordowanych, swąd palących się ubrań i ciał. Widziałam jak banderowiec bił kobietę w ciąży. Kobieta była z małą dziewczynką, cztero może pięcioletnią. Dziecko strasznie płakało ze strachu. Na jego oczach bandyta przebił matkę nożem. /…/ Na korytarzu leżał zamordowany Franek Kobylański z Pankowic. Miał poobcinane uszy i nos, na czole wycięty krzyż i ściągniętą skórę z palców u rąk”.

Jan Lis:

„W maju 1944 roku zostaliśmy ewakuowani do Wiszniowca. miasta położonego nad rzeką Horyń. Ewakuowano wszystkich mieszkańców wsi Palikrowy, bo w odległości trzech kilometrów przebiegała linia frontu wojsk Armii Czerwonej i wojsk Armii Niemieckiej. /…/ Którejś niedzieli wybrałem się z kolegami nad rzekę Horyń, by się pokąpać. Na przedłużeniu ulicy Kwacziwka była ulica Wesełiwka. Tędy szliśmy nad rzekę. W pewnym momencie zauważyłem wielu ludzi zgromadzonych na posesji spalonego domu. Ludzie gromadzili się koło studni, która była na tym terenie. Co się okazało? Koło studni stał żołnierz rosyjski, a w studni opuszczony na sznurach ojciec banderowca, który pomordował kilka rodzin polskich i wrzucił ich do tej studni. Jeden człowiek świecił do studni dużym lustrem odbitym światłem słonecznym. Temu w studni kazano wyciągać leżące tam ciała pomordowanych Polaków. Pierwsze ciało wyciągnięte należało do dziecka w wieku około jedenastu, może trzynastu lat. Lekarz wojskowy stwierdził, że to chłopiec. Ciało było już w stopniowym rozkładzie. Chłopczyk ten miał odrąbane stopy i załamaną czaszkę. Obok niego klęczała matka, poznała swego syna. Rzewnie płakała. Ukrainiec – ojciec tego bandyty – chciał uciec, ale żołnierz wystrzelił z karabinu w powietrze i kazał mu wrócić. Nie mogłem dłużej patrzeć i odszedłem. Mieszkając w Wiszniowcu, mieliśmy okazję zobaczyć ruiny spalonego polskiego kościoła. Oprowadzał nas polski nauczyciel z Palikrów, Tadeusz Pludra. Uczył on przed wojną mego brata Władzia i siostrę Józię. Wtedy byli obecni moja siostra Józia, Tadeusz Pludra, jego siostrzenica Wisia i ja. Stanęliśmy przed głównym wejściem do kościoła. Drzwi wejściowe były spalone, tylko przy zawiasach wisiały resztki zwęglonego drewna. Z wnętrza wydobywał się fetor. Pan Tadeusz Pludra powiedział, że to resztki rozkładających się niedopalonych ciał. Widok przygnębiający również był gdy spojrzeliśmy na Nowy Wiszniowiec za rzeką Horyń. Widać było drugi polski kościół, też spalony. Jego białe tynki nad oknami pokryły czarne smugi. Tam już nie byłem”.

Opis: słowa naocznego świadka.

Źródło: Mychajło Podworniak, Witer z Wołyni, (Winnipeg; Towarzystwo „Wołyń”, 1981):

„Po upływie terminu [nakazanego przeniesienia się ze wsi do miasta] „powstańcy” ukraińscy napadli na wsie, w jakich żyli Polacy i wszystkich, którzy nie uciekli do miasta, wymordowali [w oryg. wynyszczyły]. Wymordowali bez najmniejszego ludzkiego serca, bez jakiegoś ludzkiego sumienia. Zabijali małe dzieci, niedołężnych starców, zabijali każdego Polaka. Wszystkie polskie gospodarstwa spalili. Przypominam sobie, że tej samej nocy wyszedłem za swój sad na pole. Za górą leżała niewielka polska wieś. Teraz nad nią unosiły się kłęby czarnego dymu i ognia. Było słychać ryk chudoby, krzyk ludzi, karabiny strzelały. Tam odbywał się straszny sąd, zawitała wtedy furia zemsty, niemiłosierna ludzka nienawiść. Po prawej za lasem – drugi pożar, bo tam także na wpół polska wieś. Ja patrzę tam i serce moje rozdzierało się od bólu. Na moich oczach pisała się straszna historia naszej ziemi, pisała się krwawymi literami, pisała się niewinną krwią… I cóż są winne te maleńkie dzieci, kto zaczął i po co zaczął to straszne ludobójstwo”.