Category Archives: Luty

Ukraińskie zbrodnie 14 lutego


14 lutego 1943 roku we wsi Steble pow. Kowel Ukraińcy zamordowali 1 Polaka.

14 lutego 1943 roku w e wsi Toporów pow. Radziechów ukraińscy bojówkarze SB-OUN podczas napadu na plebanię pobili i zamordowali ks. wikarego Jana Kuszyńskiego oraz organistę i 8 Polaków we wsi; łącznie 10 Polaków.

14 lutego 1945 roku we wsi Boryczówka pow. Trembowla: „14.02.1945 r. był wielki napad, przybyli Sowieci z pomocą, zginęło 27osób, prawdopodobnie wszyscy narodowości polskiej.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

14 lutego 1944 roku we wsi Iwaczów Górny pow. Tarnopol „14.02.1944 r. został zamordowany koło wsi Jankowce Kazieczko Henryk (urzędnik – Markthelfer), wracający z przyjęcia u Ukraińca Biłeckiego”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

14 lutego 1943 roku we wsi Tyszyca pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: kowala z żoną.

14 lutego 1943 roku we wsi Maleniska pow. Brody: „14.02.1944 r. został zam. Deyczuw Stanisław.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…,jw.).

14 lutego 1943 roku w e wsi Świrz pow. Przemyślany zatrzymany został przez Ukraińców przebranych w mundury niemieckie ks. proboszcz Stanisław Kwiatkowski, gdy wracał z pogrzebu zamordowanego 11 lutego w Wołkowie ks. Kaczorowskiego. Oprawcy rozebrali go do bielizny i pędzili kilka kilometrów do wsi Ładańce, gdzie po torturach zamordowali go. Razem z księdzem zamordowali młodego partyzanta AK, który miał stanowić ochronę księdza; zamordowali także woźnicę Ukraińca, który był świadkiem uprowadzenia. „Z relacji naocznych świadków wynika, że ks. Kwiatkowski bardzo długo był torturowany, bity do nieprzytomności (w szczególności stopy, które były zmiażdżone). Na plecach nożem banderowcy wycinają krzyż, posypując rany solą. Na koniec obdzierają księdza ze skóry i przecinają ciało piłą do drewna. Ksiądz kona w męczarniach.”

14 lutego 1943 roku w e wsi Kłodno Wielkie pow. Żółkiew Ukraińcy zamordowali 21-letniego Polaka.

14 lutego 1943 roku w e wsi Ostapie pow. Skałat Ukraińcy przebrani w mundury NKWD zatrzymali 26 Polaków, mężczyzn, wszystkich powiązali a następnie żywcem wrzucili do głębokiej studni, nikt nie ocalał.

14 lutego 1946 roku we wsi Dzików Nowy pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali 1 Polaka.

14 lutego 1946 roku w e wsi Łuczyce pow. Przemyśl w walce z UPA poległ 1 żołnierz WP.

14 lutego 1947 roku we wsi Żernica Wyżna pow. Lesko Ukraińcy uprowadzili 3 Polaków, którzy zaginęli bez wieści.

Nocą z 14 na 15 lutego 1944 roku w kol. Edwardpole pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy z oddziału ULS (Ukraiński Legion Samoobrony z Uściługa, którym dowodził płk Petro Diaczenko; oddział ten brał potem udział w pacyfikacji Zamojszczyzny, mordował ludność cywilną podczas Powstania Warszawskiego, pacyfikował polskie wsie w woj. kieleckim i krakowskim) oraz chłopi ukraińscy ze wsi Trościanka zamordowali ponad 30 Polaków.

Nocą z 14 na 15 lutego 1944 roku w kol. Karczunek Uściłuski pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy z oddziału ULS oraz chłopi ukraińscy ze wsi Trościanka wymordowali ponad 30 Polaków. 22-letniego chłopca związali drutem kolczastym i utopili w rzece Ługa; siekierami wyrąbali 5-osobową rodzinę z dziećmi lat 7, 11 i 16; 52-letnią kobietę zakneblowali chustką i udusili sznurkiem (Siemaszko…., s. 843)

W miasteczku Uściług pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy z oddziału ULS wracając z rzezi Edwardpola i Karczunka zamordowali ponad 30 Polaków. „Z tej kupy drzewa mogliśmy swobodnie obserwować przez szpary w ścianie szopy park i dlatego jesteśmy naocznymi świadkami tego wszystko co się tam wydarzyło, a było tak: zobaczyliśmy, że na brzegu parku, około 200 m od szopy, w której byliśmy ukryci, stało tych dwóch Ukraińców, a z nimi nasi rodzice. Gdy Ukrainiec szykował się strzelać naszego tatę, mój tata poprosił tak: „Chcę się przeżegnać.” widziałam jak zdjął czapkę i włożył pod pachę i w tym momencie bandyta strzelił mu w tył głowy, a tato od razu upadł. Nie zdążył się nawet przeżegnać. W tym samym momencie drugi Ukrainiec strzelił w tył głowy mojej mamie i ona też padła martwa!. /…/ Gdy tak przeżywaliśmy, drżąc o własne życie, zobaczyliśmy jak prowadzą naszego brata Stanisława lat ok. 15, w to samo miejsce kaźni. Gdy ci dwaj prowadzili go, słyszałam jak brat prosił ich tymi słowami: „Darujcie mi życie, oddam wam wszystko co mam, mój złoty zegarek”! Bandyci nic się jednak nie odzywali i kiedy przyprowadzili go do ciał zabitych rodziców, w ten sam sposób, co wcześniej strzelili mu w tył głowy!” Gdy tak siedzieliśmy z bratem przez noc w tej drewutni, widzieliśmy jeszcze wiele, w taki sam sposób wykonywanych egzekucji na Polakach przez ukraińskich rezunów. Właściwie co chwilę inni Ukraińcy – upowcy, przyprowadzali nowe ofiary i z zimną krwią strzelali Im w tył głowy. Strzelani Polacy nie wyrywali się, a oni odchodzili i przyprowadzali wciąż nowych. Po pewnym czasie zrobiło się trochę ciszej i już tylko od czasu do czasu słychać było po kilka wystrzałów, dochodzących z tego samego parku, gdzieś tam z wnętrza. To ginęły prawdopodobnie ostatnie polskie ofiary, tej strasznej Uściłudzkiej rzezi! /…/ Tymczasem brat Zdzisław, jak tylko zrobił się dzień, wyszedł z ubikacji, aby zobaczyć się dzieje dokoła i gdzie można dalej bezpiecznie uciekać. Najpierw udał się jednak do parku, tam gdzie zostali zastrzeleni nasi kochani rodzice. Zobaczył wtedy ciało naszego taty i brata oraz ciała wielu innych ludzi. Moja mama opowiadałam mi po wojnie osobiście, że jacyś ludzie wykopali niedługo po masakrze dół, zaraz obok miejsca ich kaźni i wszystkie ofiary tam właśnie zostały zakopane. Tymczasem mój brat tam też spotkał naszą niedawną sąsiadkę z pochodzenia Ukrainkę, która zapytała go przyjaźnie: „Czy tylko ty przeżyłeś, czy może jeszcze ktoś się uratował?” Wtedy powiedział o mnie oraz dodał, że nie jestem w stanie już iść o własnych nogach. Wtedy ona dała mu sanki, aby mnie przywiózł. Gdy znalazłam się w jej domu, tam zobaczyłam moją mamę, żyła jeszcze ale jej stan był bardzo poważny. Kula weszła w tył głowy, nie naruszyła jednak cudownie mózgu oraz rdzenia kręgowego, ale wychodząc przodem rozerwała mamie szczękę oraz mocno poszarpała lewą stronę twarzy, krótko mówiąc jej twarz była straszliwie okaleczona, prawie zmasakrowana. Okazało się także, że przeżyła także moja siostra Maria oraz malutka Leokadia. /…/ Straszne chwile natomiast przeżyła druga moja siostra, Maria lat ok. 21. Po mojej i brata ucieczce, ona została w pokoju tylko ze Staszkiem, a kiedy przyszli i po nich, brata wzięli ze sobą, a ona podała się za Ukrainkę. W tym momencie miała przy sobie wyrobione papiery ukraińskie, które załatwił jej nasz sąsiad Wołodia, starający się o jej rękę. Gdy Ukraińcy zobaczyli dokumenty, zaczęli ją długo badać i wypytywać na wszystkie strony, chcieli sprawdzić, czy rzeczywiście jest ukraińską dziewczyną. Przebieg tego strasznego przesłuchania opowiadała mi osobiście i to nie raz, już po tej stronie rzeki Bug, mówiła tak: „Musiałam im opowiadać jak wyglądają i przebiegają wszystkie najważniejsze uroczystości w Cerkwi ukraińskiej, takie jak: śluby, chrzty i pogrzeby. Oprócz tego musiałam się przeżegnać po ukraińsku, powiedzieć pacierz oraz zaśpiewać pieśni ukraińskie.” W każdym razie, na podstawie tego co opowiadała, poznałam, że to badanie było długie i straszne, w końcu ją zostawili, ale zapowiedzieli, że jeszcze ktoś tu może do niej wpaść. Maria ukryła się więc na strychu tej nieszczęsnej kamienicy, a ponieważ była przecież zima, mrozy, poważnie się przeziębiła. Oprócz tego była bardzo zastraszona, a to co przeszła naruszyło poważnie jej serce. Gdy potem w końcu przedostaliśmy się na drugą stronę Bugu, żyła jeszcze tylko dwa może trzy miesiące i zmarła w szpitalu w Hrubieszowie, tam na cmentarzu została też pochowana. /…/ Dziś mam już 68 lat i moje życie powoli zbliża się ku zasłużonej starości. Moim ogromnym pragnieniem jest, aby jeśli to będzie tylko w przyszłości możliwe, przenieść szczątki mojego umiłowanego taty Kazimierza Czerwieniec i brata Stanisława oraz pozostałe ofiary tej strasznej rzezi Uściłudzkiej na poświęconą ziemię, na katolicki cmentarz”.

Ukraińska zbrodnia 14 lutego 1945 r. w miejscowości Byczkowice

14 lutego 1945 roku w Byczkowcach w województwie tarnopolskim ukraińscy zamordowali 100 polskich mieszkańców tej wsi.

Mimo zaciekłego oporu ze strony Polaków nie było prawie żadnych szans na odparcie ukraińskiego ataku, ponieważ grupa ta liczyła 600 osób. Dramaturgii temu wszystkiemu dodaje fakt, że w zbrodni brały udział również młode ukraińskie dziewczęta, które brutalnością nie ustępowały mężczyznom. Spalono również większość zabudowań.

Ofiary zbrodni w Byczkowcach upamiętniła drewniana tablica umieszczona w kościele parafialnym w Nadolicach Wielkich odsłonięta 12 września 1993 roku staraniem byłych mieszkańców Byczkowiec i Potoku Białego.

Ukraińska zbrodnia 14 lutego 1944 r. we wsi Białogłowy

14 lutego 1944 r. był dla czwórki podróżujących z Załoziec do wsi Białogłowy w powiecie złoczowskim ostatnim dniem w ich ziemskim życiu. Zostali napadnięci przez Ukraińców i bestialsko zamordowani.

Wspomnienia Piotra Baja, ps. „Czarny”, mieszkańca Załoziec, ur. 1928 r.:

„Na zakończenie moich wspomnień opiszę akcję, którą przeprowadziłem w dniu 15. 02. 1944 roku we wsi Białogłowy. Uprzedzam Czytelnika, że przedstawiam sceny drastyczne, przerażające.

W dniu 14. 02. 1944 r. pojechał do Białogłów Bieniaszewski – mieszkaniec Załoziec. Miał u siebie lokatorów – rodzinę, która uciekła ze wsi Białogłowy przed banderowską siekierą. Zabrał lokatora, dwie jego córki i pojechali po żywność, którą rodzina zakopała na swoim gospodarstwie. Ostrzegali ich, że wyjazd jest niebezpieczny, ale perspektywa, że przywiozą dużo atrakcyjnej żywności pokonała strach. Rzeczywiście, mieli zakopany miód, mąkę, kaszę, zboże i dużo ziemniaków. Minął wieczór, minęła noc, a p. Bieniaszewski ze swoimi lokatorami, nie powrócił. Zebrałem liczną grupę harcerzy uzbrojoną w broń maszynową i z rana wyjechaliśmy sprawdzić; co się stało? Przyjechaliśmy do wioski, pytamy czy ktoś nie widział furmanki z dwoma mężczyznami i dwiema dziewczynami, zaprzężoną w parę koni.? Oczywiście, „nikt nic nie widział.” Ktoś wpadł na pomysł, żeby porozmawiać z dziećmi. Informacje dzieci były rewelacyjne – nawet wskazały podwórko, na którym ta furmanka stoi.

Otoczyliśmy to gospodarstwo, pytamy gospodarza czy nie widział poszukiwanych? Nie – odpowiedział, ale wykazał przy tym duże zdenerwowanie. Kazałem chłopakom przeszukać zabudowania gospodarcze. Pod stodołą stał wóz Bieniaszewskiego, a w stajni konie. Ukrainiec usiłował zbiec, ale po chwili Franek Skorohobaty przyprowadził go pod lufą automatu.

W stodole, przykryte słomą, znaleźliśmy ciała bestialsko pomordowanych. Mężczyźni byli uduszeni drutem kolczastym – na szyi mieli wieniec z drutu. Dziewczętom poobrzynano piersi i rozpruto brzuchy. Te musiały konać w męczarniach. Bestię ukraińską związaliśmy i wrzuciliśmy na wóz, jak kłodę drewna. Baliśmy się, żeby nam nie uciekł. Ciała załadowaliśmy na furmankę Bieniaszewskiego i wróciliśmy już w późny wieczór do Załoziec. Rodziny wpadły w rozpacz – lamentom nie było końca.

Bestię ukraińską przekazaliśmy NKWD. Zanim zawisł na stryczku to zeznał, że był szefem grupy SKW w tej wiosce. To on organizował pogromy Polaków. To on dał rozkaz zamordowania Bieniaszewskiego i jego współtowarzyszy. Banderowcy postąpili podstępnie. Zatrzymali furmankę Bieniaszewskiego występując w mundurach rosyjskich. Na głowach mieli czapki z pięcioramienna gwiazdą. Pan Bieniaszewski będąc przekonany, że to są Rosjanie, dokładnie wyjaśnił kim są i w jakim celu przyjechali, tym samym wydał na siebie i swoich lokatorów wyrok śmierci. (…)”.

Ukraińskie zbrodnie 13 lutego

13 lutego 1943 roku we wsi Capowce pow. Zaleszczyki: „13.02.1943 r. została zam. Janiewicz i.n. – nauczycielka” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

13 lutego 1943 roku w miasteczku Uściług pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zamordowali Polaka.

13 lutego 1944 roku we wsi Bieniawa pow. Podhajce Ukraińcy zamordowali 25 Polaków (m.in. zginął ks. Władysław Żygiel).

13 lutego 1944 roku we wsi Ciemierzyńce pow. Przemyślany: „13.02.1944 r. zostali zamordowani: Sienkiewicz i.n.; Winiarski Józef.”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

13 lutego 1944 roku we wsi Dobromilcze pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.

13 lutego 1944 roku we wsi Germakówka pow. Borszczów podczas napadu na uczestników wesela Ukraińcy napadli na uczestników wesela u rodziny Szczerbów. Wrzucili do domu granaty oraz strzelali i dobijali weselników. Zamordowali 27 Polaków, 1 Ukraińca i 1 żołnierza niemieckiego, Ślązaka (Komański…, s. 36 i 534).

13 lutego 1944 roku we wsi Hucisko Brodzkie pow. Brody Ukraińcy zamordowali 55 Polaków. (Kulińska L., Roliński A.: Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943-1944, Kraków 2003, na s. 359 podają, że łącznie ofiar polskich było 150; Władysław Kubów wymienia 57 ofiar, począwszy od 9-miesięcznego Jana Olszańskiego po 90-letnią Janinę Hanicką (Kubów…, jw.).

13 lutego 1944 roku we wsi Kołodziejów pow. Stanisławów uprowadzili 4-osobową rodzinę polską, która zaginęła.

13 lutego 1944 roku we wsi Meducha pow. Stanisławów Ukraińcy podczas napadu zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków.

13 lutego 1944 roku we wsi Ochnówka pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zamordowali 18-letniego Polaka.

13 lutego 1944 roku we wsi Podbatyjów pow. Radziechów zamordowali kilkunastu Polaków, znane są 3 ofiary: dwie wrzucone do studni, w tym 65-letnia kobieta, oraz 16-letni chłopiec.

13 lutego 1944 roku we wsiach i koloniach: Andresówka, Antonówka, Borek, Helenówka Werbska, Stefanówka oraz przedmieściu Włodzimierza Wołyńskiego Białozowszczyźnie pojawiły się oddziały niemieckie, więc samoobrona polska pochowała broń. Tuż po ich wyjeździe nastąpił atak kilkuset Ukraińców ze wsi Marcelówka, Mohylno, Gnojno i Werba; akcja niemiecko-ukraińska była więc dobrze zsynchronizowana. Polacy mordowani byli w straszliwy sposób, kolonie zostały spalone. W kol. Andresówka zamordowali 64 Polaków, 1 zginął w walce. W kol. Antonowka i Borek zamordowali ponad 30 Polaków. Na Białozowszczyźnie zamordowali 3 Polaków: 2 kobiety i starca. W kol. Helenówka Werbska zamordowali ponad 40 Polaków. W kol. Stefanówka znanych jest 11 ofiar, ale wielu zamordowanych było uciekinierami z okolicznych wsi o nieznanych nazwiskach.

13 lutego 1944 roku we wsi Terebiniec pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.

13 lutego 1944 roku we wsi Tłusteńkie pow. Kopyczyńce Ukraińcy podczas napadu na majątek zamordowali co najmniej 3 Polaków, w tym zarządcę i jego 17-letniego syna.

13 lutego 1945 roku we wsi Capowce pow. Zaleszczyki Ukraińcy zamordowali polską nauczycielkę.

13 lutego 1945 roku we wsi Puźniki pow. Buczacz zamordowali 97 Polaków a 6 rannych zmarło później. „11 lutego 1945 r. do wsi przyjechał Trubił, „prokurator”, ważny urzędnik z rejonu w Koropcu. Było z nim dwu urzędników i kilku milicjantów. Dokonali spisu ludności i wydali nakaz zdania wszelkiej posiadanej broni. Tenże wysoki urzędnik stwierdził, że „broń Polakom jest już niepotrzebna, bo władze sowieckie zapewniają bezpieczeństwo i można spokojnie spać, żadna banda na was już nie napadnie”. Niestety, już następnej nocy z 12/13 lutego, około godz. 1, w Puźnikach rozpoczęło się piekło. Wieś została otoczona z trzech stron prze liczne i dobrze uzbrojone bojówki UPA. /…/ Sposób mordowania był „klasyczny”, jak zwykle u banderowców. Tam, gdzie natknęli się na bezbronnych, dominowały ciosy siekierą lub bagnetem, niektórym „z łaski” strzelano w głowę. /…/ Wypełnione ciałami dwa doły, stały się wspólnymi mogiłami. Na mogiłach postawiono dwa krzyże. Po 50 latach od tej tragedii w tym miejscu nie ma już żadnego śladu. Pogrzebani czekają na katolicki pogrzeb i na krzyż na ich mogiłach” (Komański…, s. 656 – 657).

13 lutego 1945 roku we wsi Zalesie pow. Buczacz Ukraińcy zamordowali 7 Polaków.

13 lutego 1945 roku we wsi Załoźce pow. Zborów Ukraińcy zamordowali 3 Polaków, w tym kobietę.

13 lutego 1945 roku we wsi Zniesienie pow. Trembowla Ukraińcy uprowadzili i zamordowali w lesie Polaka.

13 lutego 1946 roku we wsi Młodów pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali 4 Polaków.

13 lutego 1946 roku we wsi Siedliska pow. Brzozów miejscowi Ukraińcy oraz z SKW z Jawornika Ruskiego obrabowali gospodarstwa polskie oraz zamordowali 2 Polaków.

Ukraińskie zbrodnie 12 lutego


12 lutego 1944 roku we wsi Chorostków Polski pow. Stanisławów w walce z UPA zginęło 2 Polaków z samoobrony.

12 lutego 1944 roku we wsi Cyków pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali 12 Polaków.

12 lutego 1944 roku we wsi Korczyn pow. Sokal zamordowali 4 Polaków, w tym ojca z 17-letnim synem.

12 lutego 1944 roku w mieście Lwów policjanci ukraińscy zastrzelili w domu Polaka oraz postrzelili 2 Polaków, w tym kobietę.

12 lutego 1943 roku we wsi Tłuste Miasto pow. Zaleszczyki Ukraińcy zamordowali Polaka, nauczyciela; „został zabity Rocicki Marian” (Kubów…, jw.).

12 lutego 1944 roku we wsi Boków pow. Podhajce : „Ukraińcy wymordowali 23 Polaków. Dzieciom obcinano ręce i nogi” (AAN, AK, sygn. 203/XV/15, k. 122).

12 lutego 1944 roku w miasteczku Maciejów pow. Kowel miejscowi Ukraińcy siekierami i bagnetami zamordowali 7 Polaków: 5 kobiet i 2 dzieci.

12 lutego 1944 roku we wsi Pohorylce pow. Przemyślany: „12.02.1944 r. zostali zamordowani: nauczyciel Sieńkowski z żoną”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

12 lutego 1944 roku w mieście Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zamordowali 1 Polaka.

12 lutego 1945 roku we wsi Dorofijówka pow. Skałat Ukraińcy zamordowali 47 Polaków (Kubów…, jw.).

12 lutego 1945 roku we wsi Eleonorówka pow. Skałat zamordowali 80 Polaków, w większości kobiet i dzieci (mężczyźni byli w WP). „MAŁE DZIECI OPRAWCY PRZYBIJALI GWOŹDZIAMI DO DRZWI DOMÓW I STODÓŁ, NASTĘPNIE PODPALALI BUDYNKI. Niektóre ofiary powieszono na przydrożnych słupach telefonicznych” (Komański…, s. 333)

12 lutego 1945 roku we wsi Kozłów pow. Tarnopol zamordowali 9 Polaków oraz Ukraińca ożenionego z Polką.

12 lutego 1945 roku we wsi Krzywki pow. Tarnopol: „Chciałbym dopisać do listy osób zamordowanych przez Ukraińców w powiecie tarnopolskim moją babcię: Weronika Noga z domu Miczkowska, którą zamordowano TOPIĄC Z KAMIENIEM U SZYI W RZECE SERET 12 lutego 1945 we wsi Krzywki koło Mikuliniec” (Noga Stanisław). Komański Henryk, Siekierka Szczepan: „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939 – 1946”; Wrocław 2004, nie uzyskali żadnej relacji z tej wsi, nie odnotowali więc tej zbrodni.

12 lutego 1945 roku w miasteczku Lubaczów woj. rzeszowskie Ukraińcy uprowadzili 2 Polaków, w tym kobietę, którzy zginęli bez wieści.

12 lutego 1945 roku we wsi Sieniawa pow. Zbaraż „12.02.1945 r. zostali zamordowani: 1-2. Barczuk Anna z córką; 3. Góral Jan; 4-6. Ratuszniakowie Jan, Paulina i Katarzyna”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

12 lutego 1945 roku we wsi Zazdrość pow. Trembowla Ukraińcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 40 Polaków, WIĘKSZOŚĆ SPALILI ŻYWCEM .

12 lutego 1946 roku we wsi Mokre pow. Sanok Ukraińcy uprowadzili 4 Polaków, którzy zaginęli.

12 lutego 1946 roku we wsi Pawłokoma pow. Brzozów uprowadzili 13 Polaków, z których 8 po torturach zamordowali w rejonie wsi Wola Wołodzka.

12 lutego 1946 roku we wsi Wielkie Oczy pow. Jaworów zamordowali 20-letniego Polaka.

Nocą z 12 na 13 lutego 1944 roku we wsi Łanowce pow. Borszczów, w części zwanej Szlachta, Ukraińcy spalili polskie gospodarstwa oraz wymordowali Polaków, na cmentarzu pochowano 72 ofiary, ale wiele zwłok spaliło się bądź nie odszukano ich w zgliszczach lub w okolicy wsi zabitych podczas ucieczki lub uprowadzonych. A. L. Sowa podaje liczbę ok. 80 ofiar (s. 233), natomiast Władysław Kubów wymienia liczbę 100 pomordowanych (Terroryzm…, s. 31).

„Okazało się, że pod spalonym spichlerzem, w piwnicy, są jej dzieci. Wejście do piwnicy zawalone było palącymi się belkami. Silniejsi mężczyźni szybko odwalili te belki, powstała mała szczelina i ktoś poprosił mnie, abym jako najmniejszy, tam wszedł. W półmroku siedziała pod ścianą dziewczynka, która jakby się uśmiechała, obok niej jej brat Staszek i Staniszewski. On siedział najbliżej, więc powiedziałem do niego, aby wyszedł, a on nie ruszał się. PODSZEDŁEM DO TEJ DZIEWCZYNKI , PO TAKICH JAKBY UGOTOWANYCH ZIEMNIAKACH , WOŁAM JĄ I CHWYCIŁEM ZA BOSĄ NÓŻKĘ , A NÓŻKA ZOSTAŁA MI W RĘKU. Wyskoczyłem stamtąd i zawołałem – „one są ugotowane”. To było straszne. /…/ Szliśmy w uliczkę /…/, tam stał frontem do ulicy dom. NA JEGO DRZWIACH WEJŚCIOWYCH BYŁ ŚLAD CIOSU SIEKIERY I OBOK CIECIA ŚCIEKAŁA KREW I WISIAŁ PRZYCZEPIONY PUKIEL JASNYCH WŁOSÓW . Buczyński powiedział, że to są włosy dziewczyny, nawet powiedział jej imię. /…/ ZE SZLACHTY NADJECHAŁ WÓZ PEŁEN TRUPÓW. Między szczeblami wisiały gołe nogi i ręce” (Ludwik Fijał; w: Komański…, s. 522 – 523). „Na osiedle zwane Szlachtą, nocą napadła UPA. Banderowcy okrążyli osiedle, od strony pól rozstawili strzelców z bronią palną, od osiedla natomiast wkroczyły główne siły podzielone na grupy. Jedne zajęły się mordowaniem ludności, drugie zaś rabunkiem i wywożeniem dobytku. W końcowej fazie napadu spalono większość budynków. Głównym narzędziem zbrodni były siekiery, bagnety i inne narzędzia. Do uciekających strzelano. Nad ranem dzieło straszliwego zniszczenia było dokonane. Tliły się jeszcze niedopalone budynki. Wokół zagród na podwórzach i polach leżało pełno trupów. Niektórzy konali w mękach od ran zadanych siekierami i bagnetami. Naliczono 72 ciała różnej płci i wieku. WIDZIAŁEM CHŁOPCA, MOŻE DZIEWIĘCIOLETNIEGO Z ROZPRUTYM BRZUCHEM, JAK JEDNĄ ZASTYGŁĄ JUŻ RĘKĄ, PODTRZYMYWAŁ WYPADAJĄCE JELITA , A DRUGĄ WYCIĄGNIĘTĄ DO PRZODU, PRÓBOWAŁ SIĘ WYCZOŁGA Z PŁONĄCEGO DOMU I TAK ZMARŁ. W innym miejscu leżała młoda dziewczyna o pięknych jak len długich włosach, splecionych w warkocz. Otrzymała cios siekierą w tył szyi, musiała widocznie jeszcze biec kilkanaście kroków, znacząc obficie krwią drogę. Na zawsze utkwił mi w pamięci widok ciała kilkumiesięcznego dziecka z roztrzaskaną główką. /…/ Osiedle liczące ponad 35 polskich zagród, w ciągu jednej nocy przestało istnieć. Pogrzebano 28 małych dzieci do lat 14. Wiele zwłok było zmasakrowanych i spalonych, trudnych do rozpoznania. Liczba zamordowanych była z pewnością większa, mogła osiągnąć do 100 osób” (Bernard Juzwenko; w: Komański…, s. 526 – 527). „Ja mieszkałem w dzielnicy Szlachta, gdzie mieszkali prawie sami Polacy. 12 lutego 1944r. o godz. 20.00 był silny mróz i duży śnieg. Przyjechali banderowcy. /…/ .Siedzimy na poddaszu i słyszymy jak idą do naszego sąsiada. Wyłamali drzwi na korytarzu i zabili sąsiadkę; była to już starsza kobieta. Słyszałem jak krzyknęła: „Co chcecie?” – i w tym momencie głuche uderzenie. Jęk tej kobiety trwał może z pół godziny, może trwałby dłużej, ale gdy zapalono mieszkanie jęki ucichły. Syn z córką uciekli z mieszkania. Mąż tej kobiety leżał na łóżku, był chory, Na tym łóżku obcięto jemu głowę. Nazwisko sąsiada Jaworski Paweł. … Dwojgu dzieciom – było to rodzeństwo, chłopaczek miał sześć lat, siostrzyczka miała pięć lat – odcięto języki – nazwisko ich to Skórski. … Druga rodzina nazwiskiem Żołyński; męża nie było w domu. Przyszli banderowcy, wyłamali drzwi; wyprowadzili żonę na dwór i siekierą zabili. Widziałem ją jak leżała na podwórku,.. , …..Obok niej leżało małe dzieciątko, może miało sześć miesięcy. Leżało obok swojej mamy, brzuszkiem do góry, NA PIERSIACH I BRZUSZKU BYŁO WIDAĆ KŁUCIA BAGNETEM. Buzię miało bielszą od śniegu, nadzwyczaj białą. … A oto przebieg morderstwa rodziny Adamowskich. Adamowski miał z drugą żoną Ukrainką czworo dzieci: trzech synów i jedną córkę. Dobrze ich znałem bo my się razem bawili. Gdy banderowcy weszli do mieszkania, wyprowadzili trzech chłopaczków na podwórko i siekierami pozabijali. Widziałem ich potem jak leżeli oni w kałuży krwi, jeden przy drugim. Najstarsza córka Marysia, jak już wyżej wspomniałem od pierwszej żony, leżała już w łóżku. Banderowcy przyszli i kazali jej wyjść na dwór – ona nie chciała (tak opowiadała jej macocha). Oni ją zakłuli bagnetami na tym łóżku, tak, że krew opryskała całą ścianę. Natomiast macocha ze swoją córką schowała się na piecu. Gdy banderowcy skończyli morderstwo, to ona zeszła z tego pieca i strasznie płakała, rozpaczała i krzyczała. I poszła z tą dziewczynką do grupy banderowców, którzy stali na podwórku. I mówi do nich; „Coście zrobili? Pozabijaliście moje dzieci, to i mnie zabijcie”. Oni się nic nie odzywali, obrócili się i poszli. Jej bracia byli w banderowcach. Było podejrzenie, że i oni brali udział w morderstwie na Szlachcie. Następna rodzina – nazwisko Matkowski. Przyszli banderowcy do mieszkania i wyprowadzili całą rodzinę na podwórko; było ich pięcioro, ojciec, matka, syn z córką i żoną. Zabijano ich siekierą, każdego po kolei. Obok ich mieszkania, może ze dwadzieścia metrów płynął strumyk, krew tych ludzi płynęła przez drogę do tego strumyka. Widok był straszny i przejmujący.” Ogółem w ciągu dwóch godzin zamordowano 72 osoby /66 znanych z imienia i nazwiska/.” Dziś na miejscu tej ohydnej zbrodni, jednej z wielu tysięcy, stoi krzyż poświęcony… trzem banderowskim barbarzyńcom, których Rosjanie otoczyli tam przy końcu 1945r!!!”.

We wsi Puźniki pow. Buczacz zamordowanych zostało przez Ukraińców banderowców 96 Polaków, zginęli m. in.: Borkowski Józef l. 45, Dancewicz Bronisław l. 65, Dancewicz Adolf l. 55, Działoszyński Michał l. 20, Dzikowski Hilary l. 40, Fugol N. l. 60, Fedorowicz Henryk l. 30, Jasińska Maria l. 5, Jasińska Anna l. 35, Jasińska Stefania l. 46, Jasiński Piotr l. 50, Jasińska Ludwika l. 40, Jasiński Marian l. 18, Jasiński Józef l. 45, Jasińska Joanna l.70, Jasińska N., Jaworska N. l. 61, Jasiński Bronisław l. 3, Hałuszczyńska Józefa l. 60, Haniszewska Emilia l. 70, Haniszewski Jan l.16, Hnatów Adam l. 17, Karpińska Bronisława l. 45, Karpińska Maria, Karpińska Ludwika l. 40, Karpiński Kajetan l. 13, Koliszczak Magda l. 46, Koliszczak Jan l. 9, Komidzierska Rozalia l. 70, Kosiński Józef l. 50, Kret Irena l. 65, Kret Maria l. 35, Krupa N. l. 17, Krzywo Kasper l. 65, Łapiak Maria l. 20, Łapiak Józefa l. 6, Łapiak Janina l. 10, Łapiak Melania l. 80, Łucka Emilia l. 40, Łucka Bronisława l.15, Łucka Maria l. 13, Łucka Józefa l. 9, Malinowska Stanisława l.60, Malinowska Helena l. 45, Nowicka Franciszka l. 65, Rajewska Józefa l. 60, Rola Helena l. 42, jej córka Teresa i syn Jan, Rola Rozalia l. 48, Rola Maria l. 21, Rozowska Apolonia l. 60, Stanisławska Wiktoria l. 50, Suchecka Antonina l. 50, Sułkowski Stanisław l. 25, Szafrański Mikołaj l. 50, Szafrańska Maria l. 22, Szfrańska Władysława l. 18, Szafrański Jan l. 6, Szafrańska Józefa l. 1, Toroczak Józef l. 50, Toroczak Katarzyna l. 45, Wiśniewski Tomasz l. 60, Wiśniewska Rozalia l. 25, Wiśniewski Stanisław l. 2. W Puźnikach zamordowano 110 Polaków, zidentyfikowano jedynie 72 osoby. (Kubów…, jw.).

We wsi Tłusteńkie pow. Kopyczyńce: „12/13.02.1944 r. W czasie napadu na folwark został zabity jeden Polak NN i dwóch było rannych.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…,jw.).

11 i 13 lutego 1944 roku w mieście Włodzimierz Wołyński Ukraińcy upowcy na przedmieściach zamordowali kilkunastu Polaków.

Ukraińska zbrodnia z 12 na 13 lutego 1945 r. we wsi Puźniki

Noc poprzedzająca Środę Popielcową z 12 na 13 lutego 1945 roku miała być dla mieszkańców podolskiej wsi Puźniki spokojna. Dzień wcześniej do wsi przyjechał wysoki rangą urzędnik sowiecki z umundurowaną obstawą. Ich obecność miała zagwarantować bezpieczeństwo żyjącym od kilku lat w ciągłym strachu Polakom. Zwłaszcza ostatnie dni napawały grozą…

W nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. w momencie zmiany wart Puźniki zostały otoczone i zaatakowane z kilku stron przez kureń UPA Petra Chamczuka „Bystrego”. Napastnicy przystąpili do mordowania Polaków przy pomocy broni palnej, siekier, bagnetów i noży, oraz palenia zabudowań. Uzbrojeni członkowie samoobrony, zaskoczonej skalą ataku, oraz obecni we wsi żołnierze IB podjęli nieskoordynowaną obronę. Zaalarmowana przez nich ludność cywilna chroniła się w bronionych budynkach, gdzie były przygotowane schrony. Inni kryli się w lesie, w głębokim śniegu przykryci białymi prześcieradłami, w kopcach na ziemniaki. Najmniej bezpieczne, jak się później okazało były zagłębienia i wnęki biegnącego przez wieś rowu melioracyjnego. Zginęło tam najwięcej mieszkańców wsi zastrzelonych, zakłutych bagnetami i nożami, zarąbanych siekierami, zatłuczonych drągami. Napastnicy nie znali litości mordując nawet dzieci. Wszystkie te mordy odbywały się przy wtórze krzyków błagających o litość, konających, ryczącego bydła, walących się domów…

Ukraińcy wycofali się z Puźnik dopiero po kilku godzinach. Obraz wsi po napadzie wyglądał strasznie. Liczba ofiar tego ataku według różnych źródeł waha się od około 80 do 109 osób. Zidentyfikowano tylko 72 osoby.

W 1946 r. ocalałe budynki zasiedliło kilkanaście rodzin łemkowskich i ukraińskich z Polski. W dawnej plebanii utworzono szkołę podstawową. W 1949 r. władze radzieckie zdecydowały o całkowitej likwidacji wsi, nieliczne już zabudowania wyburzono. Puźniki przestały istnieć. Jedynym śladem po miejscu mordu Polaków jest kapliczka i wchłonięty przez las cmentarz.

Ukraińska zbrodnia z 12 na 13 lutego 1944 r. we wsi Łanowce

W nocy z 12 na 13 lutego 1944r. Oddział Ukraińców z UPA dokonał masakry polskich mieszkańców wsi Łanowce, w rejonie borszczowskim należącym do obwodu tarnopolskiego na Podolu. Zdaniem świadków polskie osiedle Szlachta, będące częścią Łanowiec, zostało otoczone przez UPA. Drogi ucieczki na pola zostały obstawione przez Ukraińców upowców z bronią palną, natomiast od strony ukraińskiej części wsi do osiedla weszły bojówki dokonujące mordów i rabunku mienia Polaków. Zabijano głównie siekierami i bagnetami, do uciekających strzelano. Po zakończonej akcji większość domów została spalona.

W dzień po zbrodni do wsi przyjechała niemiecka policja i wykonała zdjęcia ofiarom. Następnie pochowano je w zbiorowej mogile na cmentarzu. Po zbrodni część ocalałych Polaków przeniosła się do Borszczowa.

IPN ocenia w tym raporcie liczbę ofiar na co najmniej 55 Polaków. Dla porównania, według Grzegorza Rąkowskiego w lutym 1944 w Łanowcach zginęły 72 osoby. Także Henryk Komański i Szczepan Siekierka podają liczbę 72 zabitych, w tym 65 osób znanych z nazwiska. Dlaczego IPN zaniżył liczbę ofiar?

Pamiętam, że w sobotę 12 lutego 1944 roku, była zima, wieczór był bardzo mroźny. Pomagałem tacie wnosić do domu deski zabezpieczające wejście główne. Po założeniu desek i grubej sztaby, (okna były już zabezpieczone) czułem, że jesteśmy w warownym zamku. Ponieważ przed sobą mieliśmy niedzielę, a mały braciszek smacznie spał, mogłem swobodnie kleić kolejną makietę kościoła, oklejając ją powycinanym błyszczącym kolorowym papierem. Kładąc się spać nikt z nas nie przypuszczał, że w tę noc z 12 na 13 lutego 1944 roku wielu naszych polskich sąsiadów (ze Szlachty) zginie z rąk ukraińskich sąsiadów. Z relacji mojej cioci Franciszki (mieszkała z rodziną od strony ulicy Szulhanówki) wiem, że przed świtem zbudziły ją głośne rozmowy dochodzące z ulicy. Weszła na strych i przez okno szczytowe zobaczyła mgłę, nie podejrzewając, że jest to dym. Po ulicy chodziły jakieś postacie i żywo rozprawiały. Obudziła domowników. Tata i wujek zdjęli osłonę drzwi i wyszli na podwórko i podeszli do bramy. Zapytali przechodzących Ukraińców, co się dzieje, że o tej porze panuje taki ruch na ulicy? Któryś z Ukraińców powiedział– Szlachta horyt’ (Szlachta pali się)…

Ukraińskie zbrodnie 11 lutego

11 lutego 1943 roku w okolicach wsi Łokacz pow. Horochów Ukraińcy uprowadzili Polaka i Rosjanina (męża Polki) i ślad po nich zaginął. Bez wątpienia zostali zamordowani. Dla Ukraińców Polacy i Rosjanie to najwięksi wrogowie.

11 lutego 1943 roku we wsi Tiutkiewicze pow. Równe Ukraińcy zabili w szpitalu 19-letniego Polaka.

11 lutego 1944 roku koło miasta Luboml woj. wołyńskie Ukraińcy przez trzy dni torturowali 2 ujętych Polaków, zanim ich zakopali w dole.


11 lutego 1944 roku we wsi Terebiniec pow. Tomaszów Lubelski policjanci ukraińscy zastrzelili 13 Polaków, w tym administratora z żoną oraz dzieci lat 6 i 15 (inni napad ten datują dzień później).

11 lutego 1944 roku w mieście Włodzimierz Wołyński na przedmieściu Komarów ka Ukraińcy zabili 2 Polki.

11 lutego 1944 roku we wsi Wołków pow. Przemyślany Ukraińscy z UPA napadli na plebanię, zamordowali ks. Józefa Kaczorowskiego i ciężko ranili jego matkę, która zmarła na drugi dzień, a następnie zamordowali kolejnych 2 Polaków.

11 lutego 1945 roku we wsi Karolówka pow. Zaleszczyki Ukraińcy zabili 2 Polaków, którzy przyjechali z Tłustego do swoich domów po żywność.

11 lutego 1945 roku we wsi Medyn pow. Zbaraż: „11.02.1945 r. zostały zam. 3 osoby NN, Polacy” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

11 lutego 1944 roku we wsi Olesko pow. Złoczów Ukraińcy uprowadzili i zamordowali 12 Polaków.

11 lutego 1944 roku we wsi Remizowce pow. Złoczów obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali co najmniej 10 Polaków.

11 lutego 1944 roku we wsi Szpikłosy pow. Złoczów Ukraińcy podczas nocnego napadu zamordowali 16 Polaków.

11 lutego 1945 roku we wsi Sieniawa pow. Zbaraż bojówka Ukraińców z UPA w nocy zamordowała 26 Polaków i spaliła 40 polskich zagród.

11 lutego 1945 roku we wsi Sieniachówka pow. Zbaraż w czasie napadu na Sieniawę druga grupa Ukraińców zamordowała 5 Polaków i spaliła kilka polskich zagród.

Ukraińskie zbrodnie 10 lutego

10 lutego 1940 roku w osadzie wojskowej Płaszowa Królewska gmina Tosłuchów (Wołyń) podczas deportacji ludności polskiej uciekł jeden z osadników wojskowych. Sąsiedzi Ukraińcy wytropili stodołę w której się ukrył i żywcem spalili go.

10 lutego 1942 roku we wsi Posada Jaćmierska pow. Sanok Ukrainiec Leo Humeniuk zastrzelił Polaka. Łącznie miał on na sumieniu tortury i morderstwa wielu Polaków. Latem 1944 roku, podczas ofensywy Armii Czerwonej, został złapany przez partyzantów AK i przekazany władzom sowieckim, którym uciekł z aresztu i zatarł za sobą ślad.

10 lutego 1943 roku w miejscowości Aleksandrówka pow. Biłgoraj Niemcy z policjantami ukraińskimi zamordowali 5 Polaków.

10 lutego 1943 roku w futorze Toptyn pow. Sarny Ukraińcy powracając z rzezi w Parośli zamordowali 15 Polaków; 70-letnią Mariannę Rudnicką zakłuli zadając jej 37 pchnięć bagnetem, natomiast pozostałe osoby zarąbali siekierami.

10 lutego 1944 roku we wsi Brykoń pow. Przemyślany Ukraińcy zamordowali Polaka, zarządcę majątku. „10.02.1944 r. został uprowadzony Macher Ferdynand zarządca folwarku.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

10 lutego 1944 roku we wsi Burakówka pow. Zaleszczyki: „10.02.1944 r. został zam. Frankel Czesław student UJ, był torturowany.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

10 lutego 1944 roku we wsi Grabówka (Grabowiec) koło wsi Cygany pow. Borszczów Ukraińcy zamordowali 14 Polaków: „Oto nazwiska ofiar: 1. Barański Marian (powieszony na miejscu); 2. Dubiński Józef; 3. Dubowski Ludwik, 4. Kałmuk Stefan,; 5-6. Pidkuresz Franciszek i Edward; 7. Pidkuresz i.n.; 8. Różański Antoni; 9. Tracz Eudokia; 10-14. Wołczyszynowie: Karol, Maria, Bronisław, Helena i Edward.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

10 lutego 1944 roku w mieście Kowel woj. wołyńskie zmarła postrzelona przez Ukraińców Polka.

10 lutego 1944 roku we wsi Medyka pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali 5 Polaków.

10 lutego 1944 roku we wsi Ostołowice pow. Przemyślany zostali zamordowani przez Ukraińców dwaj Polacy, w tym leśniczy Stanisław Kochan.

10 lutego 1944 roku we wsi Sarnki Dolne pow. Rohatyn został zamordowany przez Ukraińców ks. Wiktor Szklarczyk.

10 lutego 1944 roku we wsi Snowicz pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali 4 Polaków, w tym 3 kobiety.

10 lutego 1945 roku we wsi Hleszczawa (Kleszczawa) pow. Trembowla: „10.02.1945 r. był wielki napad, zabitych zostało 48 Polaków NN, napastników padło ok.20, poza tym 47 budynków zostało spalonych”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…,jw.)

10 lutego 1945 roku we wsi Kurniki Szlachcinieckie pow. Tarnopol: „10.02.1945 r. powieszono w biały dzień 6 Polakow NN” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

10 lutego 1945 roku we wsi Szlachcińce pow. Tarnopol: „10.02.1945 r. zamordowano 5 Polaków”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.).

Nocą z 10 na 11 lutego 1944 roku we wsi Boków pow. Podhajce Ukraińcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 72 Polaków, w tym całe rodziny; imienną listę 66 Polaków (Komański.., s. 254 – 255) uzupełnia prof. Jankiewicz: „W czasie pierwszego napadu 10/11.02.1944 r. zamordowano Pielichowskiego Jana l. 6., czterej bracia Gutowie i Krupa Jan l. 28 .” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…,jw.). „Z 10/11 lutego we wsi Boków pow. Podhajce banderowcy zamordowali 60 Polaków. Zginęli: Bolinowski Kornel i Wiktor, Cewiński Joachim, Justyn i jego córka Antonina, Cewńiski Adam i 3 córki, Chodyniecki Antoni i Sabina (z Pileckich), Ferenc Aniela, Haladewicz Stanisław, Jakubowski Franciszek, Jurkowski Jan i syn Józef, Kasper Genowefa (z Pileckich), Kułaczkowska Karolina, Pilecki Ludwik, jego dzieci Michał i Janina, Pilecki Ignacy i jego syn, Pilecki Kazimierz, Pilecki Antoni z żoną, Pilecki Jan, Pilecki N. (s. Aleksandra), Pondel N. i jego żona, Pondel Józefa, Rozumek N. i jego syn Władysław, Skulski Ludwik jego żona Zofia i syn, Skulski Walery, Sumisławska Maria i Stanisław, Szymkowicz Bronisław i jego żona Sabina (z Pileckich), Szymkowicz Karol, jego żona Marcela i córka Krystyna oraz zamężna córka Czesława i jej syn Ryszard, Szymkowicz Ludwik, Świderski Franciszek. Zacharko Pantelemon, Wiktor i jego żona Genowefa, Zatorski Jan, jego żona Kornela i syn, (R) Żędzianowski N. i jego syn Jan.” (Kubów…, jw.)

Nocą z 10 na 11 lutego 1944 roku we wsi Czyżów pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali i spalili 7 Polaków a 2 ciężko poranili.

Nocą z 10 na 11 lutego 1945 roku we wsi Sieniawa pow. Zbaraż Ukraińcy wymordowali 26 Polaków i spalili 40 zagród.

Nocą z 10 na 11 lutego 1945 roku we wsi Zazdrość pow. Trembowla obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 40 Polaków, większość spalili żywcem, 14 osób zostało rannych.

Ukraińskie zbrodnie 9 lutego

9 lutego 1943 roku w kol. Osowik pow. Sarny sotnia Ukraińców UPA w drodze do Parośli II porwała 1 Polaka, po którym ślad zaginął.

9 lutego 1944 roku w e wsi Podusilna pow. Przemyślany „banda ukraińska zamordowała 9-ciu Polaków” (AAN, AK, sygn. 203/XV/ 15, k. 122).

9 lutego 1944 roku w e wsi Wołków pow. Przemyślany Ukraińcy banderowcy w okrutny sposób zamordowali pod krzyżem ks. Józefa Kaczorowskiego, na drugi dzień zmarła jego ciężko poraniona 85-letnia matka; oraz: „09.02.1944 r. został zamordowany Dżuryło Bolesław kierownik stacji”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.)

9 lutego 195 roku we wsi Oleksińce Stare pow. Stryj Ukraińcy upowcy zamordowali 4 Polaków: 35-letnią kobietę w zaawansowanej ciąży i jej 14-letniego syna oraz uprowadzili 2 mężczyzn, którzy zaginęli.

9 lutego 195 roku wa osiedlu Stadnica sołectwa Hleczawa nocą uprowadzili i zamordowali 20 Polaków.

9 lutego 1943 roku w kol. Parośle I pow. Sarny sotnia Ukraińców UPA zamordowała w lesie 5 Polaków z kol. Wydymyr (w tym 18-letniego chłopca), następnie bandyci wjechali 50 saniami do Parośli. Przed każdą zagrodę podjechały jedne sanie, uzbrojeni mężczyźni łomotaniem w drzwi budzili gospodarzy. Do każdego domu weszło od czterech do sześciu mężczyzn. Udawali partyzantów sowieckich, ale Polaków od razu zastanowiło to, że mówili miejscową gwarą ukraińską i ubrani byli jak okoliczni Ukraińcy. Poza tym partyzanci sowieccy nie nosili zatkniętych za pasy siekier bądź toporów. Kazali napiec sobie chleba i ugotować obiad. Nikt z członków rodziny nie mógł opuścić domu. Zatrzymywano wszystkich przejeżdżających przez wieś. Zagrody były przeszukiwane. Gdy znaleziono broń, gospodarz był katowany. Jeszcze przed obiadem w domu Stanisława Kołodyńskiego, ojca cudem ocalałej dwójki dzieci (w tym 12-letniego syna, którego relacja cytowana jest poniżej), zamordowanych zostało kilku Kozaków kubańskich, zabranych „do sowieckiej partyzantki” z posterunku we Włodzimiercu. Nie chcieli oni wstąpić do UPA i mordować ludności polskiej. „Warta szczelnie otaczała nasz dom. Wtedy to mama spytała ojca, co ci robili? Czy mocno bili? Za co? Ojciec odrzekł, że im nie chodziło o słoninę, lecz o broń. Mama powiedziała, że nas chyba pomordują, na co ojciec nic nie odpowiedział. Siedział ze spuszczoną głową, bez słowa. Mama modliła się półgłosem, prosiła Boga, by jej dzieci nie zostały sierotami. Po dłuższym czasie, do sypialni wszedł dowódca z miną bardzo zadowoloną, za nim kilku bandytów rozebranych do koszul, roześmianych. Dowódca powiedział nam: „Musicie się położyć, my was powiążemy, żeby Niemcy was nie skrzywdzili za przetrzymywanie i karmienie partyzantów”. Rozkazał położyć się twarzą do podłogi i nastąpiło bestialskie mordowanie, rąbaniem naszych głów siekierami. Oprawców było wielu, gdyż mordowano nas prawie jednocześnie. Mordercy przebywali w naszym domu w dalszym ciągu, ucztując. W czasie mordowania słyszeliśmy krzyk mamy, która kątem oka musiała widzieć mordowanie dziadka, babci i ojca (swego męża), gdyż leżała obok niego. Po chwili ucichła. My – [ja] z siostrą – leżeliśmy nieco dalej obok kołyski, z nogami do głów rodziców. Po upływie jakiegoś czasu, odzyskałem przytomność i usłyszałem głos banderowców z kuchni, chodzących tam i z powrotem. W tym czasie słyszałem rzężenie mamy. Do dziś nie wiem, dlaczego nie wstałem? Usłyszałem wnet kroki zbliżającego się do sypialni mordercy i natychmiast ułożyłem się w tej samej pozycji (chyba tylko z woli Boga). Wtedy to morderca otworzył drzwi, rąbnął siekierą, chwilę postał, zamknął drzwi i poszedł. Wtedy to ponownie poruszyłem się, gdyż bardzo bolały mnie ramiona. Słysząc pojedyncze już tylko głosy oprawców, nie próbowałem wstać. Po chwili znów otwarły się drzwi, morderca popatrzył, ponieważ nikt nie dawał znaku życia, zamknął drzwi i wtedy wszystko ucichło. Po przerażającej ciszy, usłyszałem odgłos skrzypiących sań, oddalających się. Odczekałem jeszcze jakiś czas i dopiero wtedy zacząłem poruszać się. Wstać jednakże nie mogłem. Cały byłem bardzo obolały, odrętwiały. Wtedy to młodsza moja siostra Teresa musiała odzyskać przytomność, gdyż poruszyła się, macając ręką podłogę. Spytałem: „Lilka, ty żyjesz?”, na co siostra ze zdziwieniem odpowiedziała, raczej spytała – „Dlaczego miałabym nie żyć? Dlaczego my leżymy na podłodze?”. Wtedy ja powiedziałem, że tak nam oni kazali położyć się i wszystkich nas wybili. Ja jestem ranny, bardzo mnie wszystko boli. „To ja chyba też jestem ranna, bo mam takie poklejone włosy i bardzo boli mnie głowa”. Byliśmy bardzo zziębnięci, zdrętwiali, zalani krwią. Lila wstała i pomogła mnie wstać. Widok, który naszym oczom okazał się, był straszny. Nie do objęcia umysłem ludzkim, tym bardziej umysłem dziecięcym. Rodzice mieli głowy rozrąbane na pół. Mamy długi warkocz był odcięty. W głowie ojca pozostawiona siekiera, co oznaczałoby, że słyszane przeze mnie jęki wydawał ojciec, którego dobito. W kołysce najmłodsza Bogusia, w wieku 1,5 roku, uderzona była siekierą w czoło. Przez dłuższy czas była w konwulsjach, które miotały kołyską. Lila wzięła ją na ręce i po chwili Bogusia zakończyła życie. Z nosa wydobyła się „bańka” – był to mózg. Wraz z siostrą odczuwałem straszne pragnienie picia. Przechodząc przez trupy pomordowanych do kuchni, upadliśmy w kałużę krwi. Z trudem, bardzo wtedy właśnie przerażeni, zrozumieliśmy, co się stało. Doszliśmy do kuchni, w której było przerażające zimno – zostawili otwarte drzwi, a mróz sięgał ponad 20°C. /…/ Tak w męczarniach doczekaliśmy rana następnego dnia. /…/ U stryjka wszyscy tak samo pomordowani. Naprzeciw u sąsiadów ten sam widok. Nie widać żywej duszy. Słychać za to straszne wycie psów. Nie dymiły nigdzie kominy. Wróciliśmy z podwórka do domu. Piec chlebowy był ciepły, usiedliśmy przy nim zasłaniając się pasiakiem. W pewnym momencie usłyszeliśmy skrzypienie sań i zbliżające się kroki ludzkie. Lila stwierdziła, że to na pewno banda wróciła i teraz nas dobiją, więc trzeba się pomodlić. Ponieważ mnie trudno było siedzieć, leżałem z głową na poduszeczce trzymanej w rękach Lili. Wtedy odrzekłem, że ja nie mogę się nawet modlić, tak mnie wszystko boli. Lila postanowiła, pocieszając mnie, modlić się za nas dwoje. Jako pierwsi weszli Niemcy z psem, który od razu skoczył do nas,. Ściągnięto zasłonę. Ujrzeliśmy znajome nam twarze Jana i Antoniego Przybyszów. Weszła też z nimi kobieta. Była to Kazimiera Sulikowska z Antonówki, która bardzo nas namawiała i przekonywała, żebyśmy z nią poszli. My natomiast nie chcieliśmy iść nigdzie i z nikim z naszego domu. Po dłuższym czasie przekonała nas, że ponieważ jesteśmy bardzo ranni, musi zawieźć nas do lekarza. /…/ Byłem uderzony obuchem siekiery w tył głowy. Pęknięta i wgnieciona kość czaszki, wybite przednie zęby. Duże wgłębienie i ciągłe cierpienie – zawroty głowy, ból serca, potworne lęki pozostały jako „pamiątka” mordowania Polaków. Lila była także uderzona obuchem w tył głowy. Pęknięta, wgnieciona kość czaszki. Rana długo nie mogła się zagoić. Przez wiele lat cierpiała na dokuczliwe bóle i zawroty głowy. Wybite przednie zęby. W dniu mordowania byliśmy w wieku: ja – 12 lat, siostra Lila – 9 lat” (Witold Kołodyński; w: Siemaszko…, s. 1213 – 1219). O wyczynach tych „partyzantów sowieckich”, a faktycznie bojówki banderowskiej (niektórzy autorzy mylnie podają, że byli to bulbowcy), pisze Antoni Przybysz w książce „Wspomnienia z umęczonego Wołynia”: „W południe Ukraińcy przyprowadzili do domu Bronisława Stągowskiego z sąsiednich domów kilka panienek i młodych mężatek i urządzili zabawę. Jeden z bandytów grał na harmonii, a pozostali – trzydziestu mężczyzn tańczyli na zmianę z tymi kobietami. Wszyscy byli pijani i wobec panienek i mężatek zachowywali się brutalnie i wyrażali się wulgarnie. O godzinie czternastej wyprowadzili z domu starszych ludzi i dokonali zbiorowego gwałtu na kobietach. Kobietom opierającym się przykładali noże do gardeł, względnie lufy karabinów lub naganów do głów i w ten sposób zmuszali je do uległości. Po tej zwierzęcej zabawie zezwolono kobietom pójść do swoich domów” (Przybysz…, s. 62). Z okien wielu domów Polacy obserwowali nieudaną ucieczkę dwóch chłopców w wieku szesnastu i siedemnastu lat, synów Horoszkiewiczów. Postrzelonym chłopcom Ukraińcy siekierami odrąbywali po kawałku ręce, następnie nogi, uszy, rozpruwali brzuchy, rany posolili solą i w takim stanie zostawili konających w śniegu. „W poszczególnych domach o godzinie szesnastej sotnicy wydali rozkazy, żeby wszyscy domownicy położyli się na podłodze, gdyż będą strzelać do rzekomo zbliżających się Niemców i przypadkowo ktoś mógłby zostać raniony lub zabity. Gdy ludzie leżeli twarzami do podłogi „partyzanci” siekierami rozrąbywali głowy wszystkim. W główki dzieci uderzano obuchami siekier lub toporów. W niektórych domach Polacy nie wykonali rozkazów, nie kładli się na podłogach, wtedy Ukraińcy łapali poszczególne osoby i mordowali w okrutny sposób. Kobietom obcinano piersi, nosy, uszy, zrywano paznokcie, odcinano dłonie, nogi, rozpruwano brzuchy. Mężczyznom odrąbywano narządy płciowe, odcinano po kawałku dłonie, ręce, stopy, rozpruwano brzuchy, rozpalonymi drutami wypalano oczy, obcinano języki, nosy, uszy, na to sypali sól. Rozrąbywali głowy plastrami, po kawałku. W okropnych męczarniach ci ludzie konali, a mordercy – „striłci” UPA z ironią i uśmiechem na twarzach mówili: – Przeklęte Lachi, sobacze syny, tutaj wasza Polska, już jej nie zobaczycie” (Przybysz…, s. 63). W piwnicy Klemensa Horoszkiewicza ukrywana była sześcioosobowa rodzina żydowska Dawida Balzera, których Ukraińcy nie wykryli i ocalała. Była ona świadkiem rzezi rodziny polskiej. „Bandyci Ukraińskiej Powstańczej Armii po zamordowaniu mieszkańców Parośli, obrabowali wszystkie domy. Zabrali odzież, bieliznę, pierzyny, poduszki, kołdry, obuwie, koce, płótno lniane, materiały utkane z owczej wełny, kożuchy, zboże, mięso, słoninę, konie bydło, owce, lepsze naczynia. /…/ Zrabowane mienie bulbowcy załadowali na sanki, a bydło przywiązali do furmanek i pojechali do wiosek Cepcewicze i Dubówka. Tam dokonali podziału między siebie łupu zdobytego na Lachach (Przybysz…, s. 64 – 65). Według W. i E. Siemaszko w Parośli Ukraińcy wymordowali 149 Polaków i 6 Rosjan /?/. A. Przybysz stwierdza, że wymordowali oni 143 mieszkańców kolonii, w tym 43 dzieci w wieku do 14 lat, – pomijając 5 Polaków, mieszkańców sąsiedniej kolonii Wydymer, zamordowanych świtem tego dnia, których celowo wyznaczył po zwózkę drzewa z pobliskiego lasu sołtys tejże kolonii Ukrainiec Iwan Wołoszyn (była to jedyna ukraińska rodzina zamieszkująca w Wydymerze), wiedzący o zaplanowanej rzezi. Siemaszkowie podają liczbę 20 osób spoza Parośli, które przebywały w tym dniu z różnych przyczyn w tej kolonii i także zostały zamordowane. „Ponadto zamordowana została bliżej nie ustalona liczba Polaków NN, przejeżdżających w tym czasie przez Paroślę i zatrzymanych przez bulbowców.” Mord odkryli na drugi dzień sąsiedzi z okolicznej miejscowości przyjeżdżając do Parośli w różnych sprawach. Policja niemiecka nie zainteresowała się zbrodnią. Dopiero z Antonówki przyjechało dwunastu niemieckich żołnierzy, którzy byli zatrudnieni przy budowie drewnianego mostu na Horyniu. Pod ich osłoną dokonano pochówku ofiar – obawiano się napaści bandy. „Wykopano duży grób na górce obok budynków Jezierskich, w którym pochowano wspólnie wszystkich pomordowanych. Ciała ułożono rodzinami obok siebie, w ubraniach w jakich zostali zamordowani. Trumien nie było. Usypano wysoką mogiłę, na której postawiono duży dębowy krzyż, na którym napisano wypalając prętem żelaznym: „TUTAJ SPOCZYWAJĄ MIESZKAŃCY KOLONII PAROŚLE, ZAMORDOWANI W DNIU 9 LUTEGO 1943 ROKU’. Na tym pogrzebie był ksiądz prałat Dominik Wawrzynowicz z Włodzimierca, który poświęcił grób” (Przybysz…, s. 68). Mordercy pochodzili głównie z okolicznych wsi ukraińskich: Butejki, Romejki, Wielki Żełuck, Żółkinie, Bielatycz, Kołki. W rzezi Parośli brali udział Ukraińcy z różnych grup społecznych, np. pracownicy Widdiłu Oswity (Wydziału Oświaty) z Włodzimierca, sołtys kolonii Wydymer Ukrainiec Iwan Wołoszyn, synowie duchownego prawosławnego oraz „zwykli” chłopi ukraińscy. „Zamordowano 173 osoby, tylko 11 osób, przeważnie dzieci, ciężko okaleczone, zostały potem uratowane. Jak zwykle czyniły to bandy, po dokonanym morderstwie gospodarstwa ograbiono, zabierając cały dobytek i żywy inwentarz. Późniejsze oględziny pomordowanych wykazały szczególne okrucieństwo oprawców. Niemowlęta były przybijane do stołów nożami kuchennymi, kilku mężczyzn było obdartych ze skóry pasami, niektórzy mieli wyrywane żyły od pachwiny do stóp, kobiety były nie tylko gwałcone, lecz wiele z nich miało poobcinane piersi. Wielu pomordowanych miało poobcinane uszy, nosy, wargi, oczy powyjmowane, głowy często poobcinane. Po dokonaniu rzezi mordercy urządzili libację w domu sołtysa. Po odejściu oprawców, wśród resztek jedzenia i butelek po samogonie znaleziono martwe dziecko około 12-miesięczne, przybite bagnetem do stołu, a w ustach dziecka włożony był niedojedzony kawałek kiszonego ogórka.” (Czesław Piotrowski: „Zlikwidowanie osiedla i miejscowości na Wołyniu”). Oprócz mieszkańców Parośli, w kolonii zostały zamordowane tego dnia – z Wydymera: Józef Burzyński lat 20, Marcin Kopij lat 45, Ignacy Moskowicz lat ~40, Jadwiga Rudnicka lat 14; z Majdanu: Jankiewicz Józef lat 24 i Stanisława lat 28 z d. Wożniak; z Grabiny Bolesław Burzyński lat 36. Zbrodni w Parośli dokonał Oddział Wojskowy banderowskiej OUN Hryhorija Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki”, uznawany za pierwszą sotnię Ukraińskiej Armii Powstańczej. Była to pierwsza masowa zbrodnia dokonana na kresowych Polakach przez UPA. Perehiniak „Dowbeszka – Korobka” odsiadywał przed 1939 r. wyrok w polskim wiezieniu za zabójstwo sołtysa – Polaka. Razem z nim był więziony Stepan Bandera. Już 22 lutego zginął on w potyczce z Niemcami.

„Wyprowadziliśmy się na Setkówkę, odległą o 7 km od Horodźca do babci. Do Antonówki mieliśmy przez las prosto torem kolejowym, 7 km z boku była ukraińska wieś Swarynie, a po drugiej stronie polskie kolonie. W Swaryniach mieszkało dwóch braci Polaków z rodzinami, którzy byli kowalami. Gdy zobaczyli, co się dzieje, chcieli przyjechać na Setkówkę z rodzinami, byle uniknąć śmierci. Ukraińcy ze Swaryń bardzo ich prosili, żeby zostali, gwarantując im bezpieczeństwo, bo cóż wieś pocznie bez kowali. Jakie to okazało się fałszywe. W niedługim czasie kowale ci zostali zamordowani wraz z rodzinami. W sumie 10 osób. Moja babcia zachorowała. Prosiła wnuczka, żeby przywiózł księdza do ostatniej spowiedzi. Ponieważ ksiądz z Antonówki czasowo wyjechał, więc mój cioteczny brat Aleksander Ślązak pojechał po księdza do Włodzimierca niedalekiej parafii. Wracając z powrotem wiózł Helenę Czarnecką, która odwiedzała swego brata w więzieniu w Włodzimiercu. Dojechali po drodze do polskiej wsi Parośla i tam zostali zarąbani siekierami. Opowiadał potem ksiądz z Włodzimierca, że gdy jechali przez Paroślę we wsi była pustka, nikt nie chodził czy do obory czy po wodę, gdy wracali do Włodzimierca to samo. Ksiądz zaproponował Olkowi, żeby przenocował we Włodzimiercu, ale ten odważny powiedział, że nic niepokojącego nie widzi. Pojechał i w pierwszym domu, gdy wjechali do Parośli, zostali zaprowadzeni do domu i zarąbani. Po tym morderstwie wojsko niemieckie przyjechało do Setkówki. Jednego gospodarza, który miał duży dom, przesiedlili, obok postawili kilka baraków tak w domu, jak i w barakach wojsko zamieszkało, a bliżej mostu ogrodzili spory teren barykadami, na którym nocowało około 50 osób, mieszkańców Setkówki i pobliskich domów, żeby w przypadku napadu Ukraińców, wojsko niemieckie mogło nas bronić. Gdy szliśmy tam nocować zostawialiśmy oborę i kurnik otwarte, żeby w razie pożaru zwierzęta nie popaliły się. Brałyśmy palta, które służyły tak za siennik, jak i do przykrycia”. (Franciszka Kraśnicka; w: „Wołanie z Wołynia” nr 3 (112), maj – czerwiec 2013 r.).

9 lutego 1944 roku we wsi Głębowiec pow. Hrubieszów policjanci ukraińscy zastrzelili 1 Polaka.

9 lutego 1944 roku w miasteczku Podkamień Rohatyński pow. Rohatyn Ukraińcy banderowcy zamordowali 16 Polaków.

Nocą z 9 na 10 lutego 1943 roku w kol. Dworzec pow. Kostopol Ukraińcy wymordowali około 20 Polaków, znane jest nazwisko młodej dziewczyny (była to Ewa Hrehorowicz).

Nocą z 9 na 10 lutego 1943 roku we wsi Huta Stepańska pow. Kostopol Ukraińcy zastrzelili 4 Polaków.

Nocą z 9 na 10 lutego 1944 roku we wsi Burakówka pow. Trembowla Ukraińcy uprowadzili Polaka, byłego studenta UJ, którego odnalezione ciało miało wydłubane oczy, odcięte uszy i język, połamane ręce i nogi.

Nocą z 9 na 10 lutego 1944 roku we wsi Czyżów pow. Złoczów zginęli: Babicz Władysław, Józef, Helena, Bachranowski Jozef, Chilarski Karol, Bronisław, Antoni, Anna, Chilarska-Iwanczyszyn Maria, Chilarska Tekla, Zofia, Jan, Nowicki Józef, Simiski Józef, Antoni, Jan, Zarzycki Michał, Anna, Żuliński Józef, Maria (Kubów…, jw.)

Nocą z 9 na 10 lutego 1944 roku we wsi Serocko pow. Trembowla Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.

Nocą z 9 na 10 lutego 1944 roku we wsi Skwarzawa pow. Złoczów Ukraińcy banderowcy zamordowali kilkunastu Polaków, wśród nich rozpoznano Bałackiego N., Haszkiewicza N., Teodorowskiego Piotra, Karola, Józefa (Kubów…, jw.)

Nocą z 9 na 10 lutego 1944 roku we wsi Sosnów pow. Podhajce zamordowali 10 Polaków (w tym małżeństwo i 4-osobową rodzinę) oraz na osiedlu Studynka spalili żywcem w budynku 4-osobową rodzinę Sychodulskich z 2 dzieci, a także zamordowali 2 dalsze osoby; łącznie zginęło 16 Polaków.

Nocą z 9 na 10 lutego 1947 roku we wsi Rzepedź koło Komańczy pow. Sanok, podczas akcji UPA przeprowadzonej na kilka osób podejrzanych o sprzyjanie polskiej władzy (wśród nich byli sołtys z Przybyszowa oraz sołtys z Zawadki Morochowskiej) został pobity i uprowadzony do lasu skąd nie wrócił gajowy Andrzej Morajda.