Category Archives: Inne

Ukraińskie zbrodnie z 28 na 29 stycznia 1944 r. we wsi Madziarki

Nocą z 28 na 29 stycznia 1944 r. we wsi Madziarki pow. Sokal Ukraińcy zamordowali 8 Polaków, w tym 20-letnią Julię Bałajewicz oraz 14-letnią Eugenię Teterę, które wcześniej zostały zgwałcone.

Relacja Józefy Paszkowskiej z d. Tetera:

„W nocy z 28/29 stycznia 1944 roku w Madziarkach ukraińscy banderowcy wkroczyli do wsi. Nie ominęli także naszego domu. Byli w nim tylko mama, tata, brat Zygmunt i najmłodsza siostra Eugenia. Noc była ciemna. Ojciec z bratem położyli się spać w ubraniu. Mama i Eugenia położyły się do łóżka. Nastała chwila ciszy. Nagle pojawił się błysk i huk. Okno ze strony wschodniej wyleciało. Zaczęły się strzały, cała seria strzałów. Mężczyźni zerwali się z łóżek, zaraz na początku zostali zranieni. Otworzyli drzwi z północy, nie było tam nikogo. Wybiegli wszyscy na strych, w ostatniej chwili tata złapał kosę. Po schodach zaczęli wchodzić banderowcy. Ojciec zamachnął się. Była to ostatnia czynność w jego życiu. Napastnicy cofnęli się na chwilę. Potem serią z automatu przeszyli w pół postać taty. Brat nic nie mógł zrobić. Przeciął snopki strzechy, wyszedł na dach, przesunął się nad schodami, zeskoczył. Na drugi dzień, gdy przestano we wsi strzelać poszedł do domu. Zobaczył, że w pokoju w poprzek łóżka leżała w krótkiej koszuli (nakryta chustką przez sąsiadkę Marczewską) Eugenia. Twarz jej była nieruchoma. Pościel na łóżku obłocona. Brutalnie zgwałcono ją przed śmiercią, a śmiertelna kula, którą oddano do niej weszła w szyję i wyszła wierzchem głowy. Wyglądało to, jakby na leżącą przyłożono karabin i oddano do niej strzał. Pod łóżkiem była kałuża krwi, obok leżał wierny pies Cygan. Mamę w bieliźnie brat znalazł w komorze. Oddano do niej dwa strzały z bliska. W plecach miała dużą dziurę, przez którą wysunęła się wątroba. Ojciec leżał tam, gdzie zginął, na strychu. Całą trójkę pochowano na cmentarzu parafialnym w Krystynopolu we wspólnej mogile. Napis na nagrobku brzmi: Eugenia Tetera, Anna Tetera, Paweł Tetera-zginęli od kul morderców 28.01.1945 r.”

Relacja Michała Bałajewicza:

„Kazik poszedł na strych, Julka schowała się w skrzyni. Kazika dopadli pierwszego. Dostał kulą rozrywającą i spadł z dachu. Julkę wyciągnęli ze skrzyni i zgwałcili.

Opowiadała macocha, że prosiła: „panowie zrobiliście coście chcieli, darujcie życie”. Padł strzał”.

Inni podają, iż mord miał miejsce w nocy z 19 na 20 stycznia 1944r.

Ukraińskie zbrodnie 27 stycznia 1944 r. we wsi Dalnicz

27 stycznia 1944 r. we wsi Dalnicz pow. Żółkiew miejscowi Ukraińcy zamordowali 5 Polaków: gajowego o nazwisku Tiutiunek z żoną i córką oraz drugiego gajowego o nazwisku Chmyś z żoną, zmasakrowana i ciężko ranna córka przeżyła.

1944, 28 stycznia – Pismo PolKO w Kamionce Strumiłowej do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów mordów i uprowadzeń ludności polskiej:

„Według otrzymanych telefonicznych danych w dniu 27 stycznia w godzinach od 17 do wczesnych godzin dnia 28 stycznia br. miały miejsce następujące napady i morderstwa ludności polskiej w miejscowościach: Dalnicz, pow. Żółkiew, 8 km. od Kamionki Str., zamordowano 3 osoby tj. gajowego, jego żonę i córkę. /…/ Według ostatnio otrzymanych wiadomości napad, który był w Dalniczu pociągnął za sobą więcej ofiar, gdyż zostali zabici: – gajowy Chmyś, jego żona, zaś córka, która została ciężko ranna i udała zabitą, ocalała. Obecnie znajduje się w szpitalu. Drugi gajowy Tiutiunek i jego żona wraz z córką po zamordowaniu zostali w swoim domu spaleni. Według posiadanych wiadomości udział w napadzie bandyckim brali miejscowi ludzie, którzy zostali rozpoznani przez córkę gajowego Chmysia”.

✔️Kłodno – Hermancin październik 1939 – luty 1944, wspomnienia doktora weterynarii i neurologa, adiunkta na lubelskim UMCS Jana Podgórskiego dotyczące okresu pobytu w Kłodnie. Spisane w latach osiemdziesiątych, opracowane przez córkę Annę Wiśniewską w 2009 r., uzupełnione o relacje matki:

„W dwa dni później w pociągu jadącym do Lwowa spotkałam młodą kobietę, która opowiedziała mi historię napadu na inną gajówkę w Dalniczu (pow. Kamionka Strumiłowa). Kobieta ta mieszkała we Lwowie i przyjechała z „towarem wymiennym” do swojej siostry, żony gajowego. Gdy bandyci zaatakowali gajówkę schowała się pod łóżko swojej chorej siostry. Bandyci zabili siostrę i jej męża i podpalili gajówkę. Ona cały czas leżała ukryta pod łóżkiem. Kapała na nią krew siostry, przyklejało się pierze z rozprutych poduch. Gdy ogień dochodził już do pokoju wyskoczyła przez okno. Bandytów już nie było, pojechali dalej. Doczołgała się do pobliskiej chaty a tam baby wzięły ją za zjawę i nie chciały otworzyć, dopiero jakiś przytomny chłop słysząc jej wołanie otworzył i udzielono jej pierwszej pomocy. Jechała do domu będąc nadal w szoku”.

Ukraińskie zbrodnie 27 stycznia 1944 roku we wsi Dzibułki

27 stycznia 1944 roku we wsi Dzibułki w powiecie Żółkiew Ukraińcy dokonali mordu na 23 Polakach. Tego samego dnia Ukraińcy dokonali również serii mordów w powiatach Małopolski Wschodniej, gdzie życie straciło 73 gajowych i leśniczych, najczęściej z ich rodzinami.

Poniżej cytat z publikacji Stanisława Dłuskiego pod tytułem „Fragment większej zbrodni”

„W rejonie Żółkwi – 27 stycznia – dokonano mordu wszystkich obecnych w domach lub miejscach pracy: leśniczych, gajowych i robotników leśnych. Hasłem do przeprowadzenia napadów był wzniecony pożar zabudowań rodzin polskich w Wiazowej, wsi położonej 6 – 8 km od Żółkwi. Sprawcami mordów byli członkowie wołyńskich band ukraińskich (banderowców), które przybyły przed miesiącem na teren żółkiewskiego. Wspomagali ich miejscowi zbrodniarze ukraińscy”.

Ukraińskie zbrodnie 26 stycznia 1945r. we wsi Majdan

26 stycznia 1945 roku we wsi Majdan pow. Kopyczyńce nastąpił drugi atak Ukraińców. Pierwszy miał miejsce w marcu 1944, zginęło wówczas 35 osób. Z relacji świadków wynika, że w mordowaniu brała udział także grupa ukraińskich dziewcząt i kobiet przebrana w męskie ubrania.

Napastnicy skupili się na kościele, w którym zabarykadowało się około 100 osób. Ukraińcy nie mogąc wyważyć drzwi do kościoła, wysadzili drzwi od zakrystii i tą drogą dostali się do wnętrza. Do środka wrzucono granaty i strzelano do bezbronnych ludzi. Ludziom, którzy ukryli się na zamkniętym chórze kazano zejść grożąc spaleniem. Nie mogąc znaleźć klucza od drzwi do chóru, kilkanaście osób zeskoczyło w dół. Po pewnym czasie rezuni wyłamali drzwi i sprowadzono na dół pozostałe osoby. Zebraną grupę Polaków wyprowadzono przed kościół i przystąpiono do ich rozstrzeliwania i mordowania siekierami bez względu na płeć i wiek. Kilka osób, w tym ks. Wojciech Rogowski próbowało ucieczki, lecz strzelano do nich. Ksiądz został ciężko ranny i zmarł wkrótce w szpitalu. Uratowała się Regina Tempa, którą oblano benzyną i zamierzano podpalić, jednak zdołała zbiec. W kościele uratowało się kilka osób schowanych na strychu.

We wsi palono zabudowania i mordowano uciekających ludzi. W kryjówkach od dymu udusiło się wiele osób. Katarzynę Strzelecką i osobę o nazwisku Domba wrzucono do ognia. Michałowi Grzecznemu wycięto na piersi orła. Stanisława Żywina ukryła się w domu obłożnie chorego Ukraińca Leona Ziółkowskiego. Gdy do izby weszli upowcy, gospodarz powiedział im, że w domu jest sam. Mimo to został zastrzelony. Polki intruzi nie znaleźli i wyszli.

Nad ranem bandziory z UPA opuścili Majdan. Zabitych w kościele pochowano w zbiorowej mogile przed kościołem.

Zginęło 118 Polaków, 58 osób zostało zamordowanych na terenie wsi – w spalonych budynkach, zastrzelonych na polach podczas ucieczki. Wszystkie polskie domy zostały zniszczone. Polacy, którzy przeżyli napad, uciekli do Kopyczyniec i Czortkowa.

Relacja Jana Kinala:

„W tę pamiętną noc na własne oczy widziałem zwierzęcą rozprawę banderowców z mieszkańcami wsi. Krzyczeli ludzie, ryczało bydło. W powietrzu unosił się zapach ludzkiej krwi i pogorzelisk. Ludzie schronili się w kościele, ale to nie powstrzymało bandytów. Wrzucili do środka kilka granatów, weszli od strony ołtarza, wyciągali ludzi i na miejscu zarąbywali siekierami. Widziałem jak bandyci wrzucali do ognia żywych mieszkańców: Dombę i Katarzynę Żabielską. W kościele zabili H. Towarnicką z 4-letnim dzieckiem oraz 65-letnią Bocian z trzema wnukami. Spalono mi dom, stodołę, 20 centarów zboża i cały inwentarz. Zostałem w koszuli, ale z wiarą, że kara dosięgnie morderców”.

Ukraińska zbrodnia 26 stycznia 1944r. we wsi Grabowa

26 stycznia 1944 roku we wsi Grabowa koło Buska pow. Kamionka Strumiłowa Ukraińcy zamordowali 9 Polaków, pracowników leśnictwa, w tym 4-osobową rodzinę z 2 dzieci.

Stanisław Dłuski: „Fragment większej zbrodni” w: „Las Polski”, nr 13 – 14 z 1991 r.:

„We wsi Grabowa koło Buska – 25 stycznia – został zamordowany leśniczy Jan Orzechowski z kilkoma osobami, również pracownikami leśnictwa”.

W lutym 1944 r. bojówka SB-OUN pod dowództwem Kupiaka w nocy dokonała napadu na budynki Nadleśnictwa w Grabowej. Spalili tartak i budynki nadleśnictwa. W bestialski sposób zostali zamordowani: nadleśniczy – inż. Kamiński Kazimierz lat 30, pracownik biura nadleśnictwa – Moderski, Orzechowski Stanisław – leśniczy lat ok. 50 oraz jego żona i dwoje dzieci, Orzechowski Jan, Zimochowski – leśnik, Korczyński Władysław – leśnik.

Łącznie zamordowano 9 osób w tym 2 dzieci.

Bronisław Szeremeta w jednym ze swoich opracowań pisze:

„Na terenie powiatu Kamionki Strumiłowej w woj. tarnopolskim, w okolicach Buska i Krasnego już z początkiem 1944 roku, głośno było o grasującej bandzie Kupiaka, jako najbardziej zbrodniczej, okrutnej i ludobójczej, budzącej postrach nie tylko wśród ludności polskiej, ale i ukraińskiej. Był to tzw. oddział SB OUN-UPA, czyli Służby Bezpieczeństwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – Ukraińskiej Powstańczej Armii. Głównym zadaniem tego oddziału była eksterminacja Polaków oraz terroryzowanie i represjonowanie ludności ukraińskiej dla podtrzymania uległości i posłuszeństwa. Rodzina ukraińska często płaciła męczeńską śmiercią za to, że jej członkowie odmawiali służenia w UPA lub z niej uciekli.

W lutym 1944 roku, wracając do Lwowa z mojej rodzinnej wsi Adamy koło Buska, w której zorganizowałem samoobronę przed napadami ukraińskich szowinistów, przechodząc przez Busk natknąłem się na pogrzeb 6-ciu Polaków. Dowiedziałem się wówczas, że były to ofiary mordu dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA na polskich pracownikach Urzędu Nadleśnictwa we wsi Grabowa. Wśród zamordowanych był również mój przyjaciel i kolega z ławy szkolnej mgr Kazimierz Kamiński. Już wtedy mówiono, że była to robota bandy Kupiaka i że wszystkie mordy i podpalenia są dziełem grupy SB liczącej około 20 osób, którą dowodzi Kupiak. W owym czasie głośny był również napad na wieś Kupcze, gdzie zamordowano i ograbiono kilku Polaków, oraz napad na chutor Wodaje koło wsi Grabowa, gdzie w stodole spłonęło żywcem 7 osób, w tym troje dzieci. Dokonano też napadu na wieś Pobużany, w czasie którego zamordowano 16 osób. W czysto rabunkowym celu zamordowano dwie rodziny we wsi Czuczmany Zabłotne. Zginęło 6 osób w tym dziecko i staruszka.

Lista napadów i zbrodni oddziału SB watażki Kupiaka jest bardzo długa. Bardzo często słyszało się w tamtym okresie o popełnionych przez niego zbrodniach. Nie przypuszczałem wówczas, że po upływie niespełna pół wieku, spotkam się znowu z tym nazwiskiem, nazwiskiem człowieka odgrywającego obecnie podwójna rolę.

Nie sądziłem, że ten ludobójca z czasu II wojny światowej zabłyśnie obecnie w Kanadzie w roli superbohatera i ukraińskiego patrioty, jakim się mieni w swoich wspomnieniach wydanych pt. „Spohady nerozstrilanoho” („Wspomnienia” nierozstrzelanego”) wy-danych w Kanadzie w Toronto w 1991 roku, dokąd uciekł w 1946 roku zostawiając swoich podkomendnych na łasce losu. W wydanych wspomnieniach przyznaje się tylko do jednego mordu, dokonanego na swoim współtowarzyszu Bogdanie Morozie, którego zwabił na Cmentarz Łyczakowski i tam zastrzelił, podejrzewając go ponoć o współpracę z NKWD. Prawdziwa rola tego ludobójcy przedstawiona jest w innej książce, napisanej w języku ukraińskim pt. „Rozpłata” („Rozrachunek”), w której zebrane są dokumenty i materiały procesu sądowego nad grupą bandytów OUN-UPA, dowodzoną przez Kupiaka. Obie te książki są tematem mojej pracy”.

1944, 28 stycznia – Pismo PolKO w Kamionce Strumiłowej do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów mordów i uprowadzeń ludności polskiej:

„Według otrzymanych telefonicznych danych w dniu 27 stycznia w godzinach od 17 do wczesnych godzin dnia 28 stycznia br. miały miejsce następujące napady i morderstwa ludności polskiej w miejscowościach: Grabowa, pow. Kamionka Str. napadnięto nadleśnictwo państwowe, gdzie zamordowano leśniczego, praktykanta leśnictwa, księgowego i dwóch gajowych, następnie budynek spalono”.

Zbrodniarze UPA i Cerkwia

Duchowni greckokatoliccy w Polsce i na Ukrainie przemilczają współdziałanie Cerkwi i ukraińskich nacjonalistów.

Duchowni Cerkwi greckokatolickiej (obecnie bizantyjsko-ukraińskiej) w Polsce i na Ukrainie problem ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów przekazują historykom, mimo że prawda jest im dobrze znana. Muszą wiedzieć o kolaboracji ukraińskiego ruchu faszystowskiego, nazywanego Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), z Niemcami hitlerowskimi, o pomocy w likwidacji Żydów udzielanej Niemcom przez ukraińską policję, o rozmiarach zbrodni na ludności nie tylko polskiej, lecz także ukraińskiej. Nie podejmują jednak kroków w kierunku potępienia OUN i jej agend wykonawczych. Nie wzywają żyjących ludobójców do uznania win, nie dążą do wyeliminowania z życia publicznego reprezentantów ruchu faszystowskiego, wręcz przeciwnie – tuszują dokonania ich poprzedników, blokują przekaz prawdy historycznej, nie wskazują ideowych sprawców nieszczęść, przede wszystkim przemilczają współdziałanie Cerkwi greckokatolickiej i OUN.

Metropolita diecezji przemysko-warszawskiej Jan Martyniak na wydanie przez Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach” zareagował natychmiast, radził autorowi, aby zajął się sprawami kapłańskimi, a nie historią, która „należy do historyków”. Ordynariusz diecezji wrocławsko-gdańskiej Włodzimierz Juszczak z tej samej okazji zarzucił ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu „niechrześcijańskie podejście do problemu”, tylko dlatego że w książce opisane są realia tamtych czasów.

Zwierzchnik Cerkwi greckokatolickiej na Ukrainie Lubomyr Huzar na spotkaniu modlitewnym w Pałacu Prezydenckim w 2007 r. z okazji rocznicy operacji „Wisła” również powiedział: „Zostawmy tragiczną przeszłość… Ocenę tego mają dać rzetelni historycy”.

Duchowni i przedstawiciele władz terenowych na Ukrainie w czasie okolicznościowych przemówień nawołują do zgody i współpracy w imię przyszłości, natomiast przeszłość, „kiedy panowała nienawiść i bratobójstwo, niechaj podda się osądowi historyków”. Tę myśl duchownych kontynuował zastępca przewodniczącego administracji rejonowej S. Hawryluk. Dodał, że „nie obyło się bez wtrącania trzeciej siły – Niemców i Sowietów, którzy judzili Polaków na Ukraińców i odwrotnie”. Takie kłamstwa, które nie znajdują potwierdzenia w dokumentach ani w logice i uwłaczają pamięci ofiar, były głoszone w 2000 r. na cmentarzu w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, gdzie 30 sierpnia 1943 r. od siekier, wideł i broni palnej zginęło około 1700 osób. Wsie zaatakowały sotnie UPA, dowodził „Worona”, który na Wołyń przybył z Małopolski Wschodniej. (…)

Czy palenie kościołów wraz z wiernymi, mordowanie w amoku całych rodzin, palenie polskich wsi i rabowanie mienia było czymś normalnym? Było zgodne z ewangeliczną wykładnią wiary chrześcijańskiej? Może na ten temat wypowiedzą się duchowi przywódcy Cerkwi greckokatolickiej. Dlaczego dotąd nie rozliczyli problemu moralnego, nie wnieśli protestu wobec ideologii, która doprowadziła do tak wielkiego nieszczęścia? Najbardziej zdumiewa fakt, że ewangelia głoszona przez nich uczy, iż życie człowieka jest święte od samego początku do końca, a prawda jest uosobieniem Boga. (…)

Udział duchownych w tworzeniu antypolskiego klimatu był powszechny tak jak święcenie narzędzi zbrodni w cerkwiach greckokatolickich w Małopolsce Wschodniej i prawosławnych na Wołyniu. Najpierw wzywano do wyeliminowania kąkolu, święcono kurhany, następne rozgrzeszano, „zabicie Lacha i komunisty nie jest grzechem”. Oczywiście wśród duchownych obu Cerkwi były jednostki od strony moralnej bez zarzutu, nie wyrażali oni zgody na udział w mordowaniu Polaków katolików, byli mordowani przez Służbę Bezpeky.

Dziś nikt nie ma wątpliwości, zbrodnie dokonane przez nacjonalistów ukraińskich zostały zakwalifikowane przez prokuratorów IPN jako ludobójstwo. Opracowanie „Zbrodnie przeszłości”, tom 2, zawiera postulat wprowadzenia terminu „ludobójstwo” do polskiego kodeksu karnego. Ofiarą bestialstwa OUN i jej zbrojnych formacji padło ok. 200 tys. Polaków.

Nacjonalizm ukraiński ma rodowód greckokatolicki. Cerkiew ta miała ogromny wpływ na Ukraińców, obywateli polskich II RP. Głównymi działaczami i organizatorami ukraińskich organizacji nacjonalistycznych, dowódcami UPA byli synowie lub wnukowie księży greckokatolickich. Głównym ośrodkiem w II RP, gdzie skupiały się wszystkie dyspozycje kierownictwa OUN, był Lwów, a w czasie wojny Kraków.

W 1942 r. podczas okupacji niemieckiej wielu galicyjskich emisariuszy wyruszyło na Wołyń. Prowadzili tam działalność propagandową przy udziale popów prawosławnych. W warunkach walki frakcyjnej na Wołyniu tworzyła się tzw. UPA, pierwszych masowych mordów dokonano już w końcu 1942 r. Z chwilą nadciągania frontu wschodniego fala rzezi przesunęła się do Małopolski Wschodniej, następnie na obszar 19 południowo-wschodnich powiatów, w granicach powojennej Polski.

Nacjonalizm ukraiński był ruchem ideologiczno-politycznym typu faszystowskiego, wzorowanym na włoskim faszyzmie i niemieckim nazizmie. W walce o przestrzeń zakładał fizyczną eksterminację „czużyńców”, nie uznawał ani chrześcijańskich, ani ogólnoludzkich wartości. Zbrodniczość ideologii przyjętej przez OUN została wyrażona w pracy Doncowa „Nacjonalizm”, promowała fanatyzm, bezwzględność, nienawiść, przemoc z narzuconą wolą „wodza”. Dokument programowy znała hierarchia Cerkwi greckokatolickiej (był drukowany w drukarni oo. bazylianów), a mimo to współpraca OUN z Cerkwią greckokatolicką istniała. Metropolita Andrzej Szeptycki popierał nacjonalistów ukraińskich szkolonych w Niemczech. Antychrześcijańską „etykę” potępił bp greckokatolicki Hryhorij Chomyszyn, który pisał: „Nacjonalizm wprowadza pogańską etykę nienawiści”. Metropolita Szeptycki go nie poparł. Jednym z czołowych przywódców OUN był doktor teologii ks. Iwan Hrynioch. Od 1941 r. sprawował w Abwehrze funkcję kapelana batalionu „Nachtigall”, był naczelnym kapelanem UPA. Innym duchownym powierzono rolę kapelanów w pułkach ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Ks. dr Wasyl Laba został mianowany referentem duszpasterstwa wspomnianej dywizji.

Po wejściu Niemców do Lwowa w 1941 r. Szeptycki (…) moralnie wspierał Hitlera, zwycięską armię niemiecką witał z wdzięcznością. W liście pasterskim pisał: „Z woli Wszechmogącego i Wszechmiłościwego Boga zaczyna się nowa epoka naszej Ojczyzny… Zwycięską armię niemiecką witamy z radością i wdzięcznością… Wzywamy was do posłuszeństwa dla władzy”.

Kandydat na świętego metropolita A. Szeptycki nie uczynił niczego, co położyłoby kres ludobójstwu ludności polskiej i zagładzie rzymskokatolickich obiektów sakralnych. Abp Bolesław Twardowski, ordynariusz diecezji lwowskiej, zwrócił się do Szeptyckiego z prośbą o pomoc w zapobieżeniu masowym mordom, w liście z 30 lipca 1943 r. napisał: „Zwracam się doń w imię naszych najświętszych zasad miłości Chrystusowej bliźniego z gorącą prośbą, by zechciał wraz ze swoim duchowieństwem zająć stanowisko odpowiednie do obecnej sytuacji, jej nastrojów i wydarzeń, co nie wątpię przyczyni się do uspokojenia umysłów…”.

W tym czasie rzeź na Wołyniu osiągnęła apogeum. Metropolita Szeptycki nie zgadzał się z przedstawioną przez abp. Twardowskiego sytuacją, podważał wiarygodność opisanych sadystycznych metod stosowanych przez Ukraińców podczas torturowania Polaków. Według metropolity właściwymi sprawcami były bandy dezerterów, Żydów, partyzantów bolszewickich, członków polskich organizacji i zwyrodniałych jednostek. Prośba abp. Twardowskiego była ostatnią szansą powstrzymania mordów, niestety odwołanie się do najwyższego autorytetu moralnego Cerkwi greckokatolickiej przyniosło tylko rozczarowanie.

Formą „walki” z Polakami były też donosy; przykładowo na spotkaniu przedstawiciela rządu londyńskiego u metropolity Szeptyckiego w 1942 r. wydano w ręce gestapo inż. Romana Żurowskiego. Donos złożył były osobisty sekretarz Szeptyckiego ks. Józef Kładoczny, organizator spotkania (relacja K. Żurowskiej, „Na Rubieży” nr 75).

Obrońcy OUN-UPA powołują się na list pasterski Szeptyckiego „Nie zabijaj”. Co miał na myśli metropolita, pisząc rozdział pt. „Zabójstwo brata współobywatela”, skoro już było wiadomo, że Lach i Żyd nie mógł być bratem? Obwieszczenia głosiły: „Smert Lacham, Żydam, Moskwiczam”. Szeptycki nie ustosunkował się do masowych mordów dokonywanych przez OUN-UPA. List z 10 sierpnia 1943 r., w którym prosił starszych, aby powstrzymać młodzież od zabójstw, nie docierał na prawosławny Wołyń, gdzie w tym czasie wielu grekokatolików dowodziło bandami UPA i przy pomocy miejscowego chłopstwa wyrzynało w pień ludność polską. Zbrodnia ludobójstwa obciąża obie Cerkwie i ich przywódców osobiście.

Wydawać by się mogło, że po takim kataklizmie nigdy nie odrodzą się struktury OUN, śmierć idei nastąpi automatycznie. Niestety struktury przetrwały na Zachodzie, przy milczącej postawie Polonii, były finansowane przez rządy tych państw. Powstał Światowy Kongres Wolnych Ukraińców, który przemawia w imieniu narodu ukraińskiego. Po zmianie ustroju w Polsce powstał Związek Ukraińców, który wraz ze swoim organem prasowym utożsamia się z tradycją OUN-UPA i uzurpuje prawo do występowania w imieniu narodu ukraińskiego. Na zjeździe założycielskim był abp Martyniak. Nobilitowanie OUN-UPA stało się faktem, wystosowano roszczeniowe posłanie do Sejmu, wyszczególniono krzywdy wyrządzone Ukraińcom podczas akcji „Wisła”, oskarżono żołnierzy Wojska Polskiego, AK i BCh. O tym, że wydarzenia na tzw. Zakierzoniu były przedłużeniem ludobójczych działań OUN-UPA na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej i wynikały z założeń programowych OUN, nie wspomniano. O przyczynach operacji „Wisła” również. Abp Martyniak oficjalnie w kazaniach potępia akcję „Wisła” i głosi poglądy zbieżne z postounowską, z gruntu zakłamaną optyką wydarzeń z przeszłości.

Na Ukrainie Zachodniej nacjonalizm w niezmienionej formie jest już zjawiskiem masowym. Postounowscy działacze wpływają na tok wydarzeń, wśród nich jest abp Huzar. Cerkiew greckokatolicka znowu działa w symbiozie i lansuje formułę „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Formuła ta jest bezprzedmiotowa, nie ma odniesienia do listu biskupów polskich do niemieckich, gdyż parlament i rząd Niemiec potępiły nazizm i odrzuciły wszystkie jego emblematy. Poza tym prawo do wybaczania mają wyłącznie ofiary.

Kard. Huzar, modląc się z prymasem Polski w Częstochowie w intencji pojednania polsko-ukraińskiego, powiedział znamienne zdanie: „Leczymy rany naszych narodów, choć wydawały się nieuleczalne”. Następnie zalecił czekanie, mówiąc: „Przyjdzie taki moment, gdy (narody) stwierdzą, że nie ma już między nimi nienawiści i nieporozumień i nie będzie potrzebny w tej sprawie żaden formalny akt, to się po prostu stanie”. Czy człowiek wykształcony zdaje sobie sprawę z fałszu, jakim operuje? Między narodami nie ma nienawiści i nieporozumień, a pojednanie z banderowcami musi się oprzeć na prawdzie, poza tym kard. Huzar nie ma prawa występować w imieniu narodu, reprezentuje bowiem zaledwie kilkuprocentową społeczność Ukrainy.

Prymas Józef Glemp stwierdził: „Potrzeba pokolenia, może dwóch, zanim Polacy i Ukraińcy wybaczą sobie krzywdy wyrządzone przez wieki”. Tak publicznie autorytety Kościołów kamuflują zbrodnie przeciw ludzkości. Za cenę zapomnienia mamy wybaczać ounowcom, banderowcom i innym kolaborantom określającym siebie jako ruch narodowo-wyzwoleńczy. Nie wspomniano o skali krzywd, dotąd nie wylicza ich państwo ukraińskie, które powstało bez najmniejszego udziału OUN-UPA. Naród ukraiński galicyjskich ekstremistów określa mianem bandytów. W 1996 r. 95 parlamentarzystów Ukrainy wystosowało apel, w którym ostrzegało przed recydywą banderowszczyzny i groźbą destabilizacji w Europie. (…)

Ludobójstwo dokonane ze szczególnym okrucieństwem, dobrze udokumentowane, wpisało się już na zawsze w pamięć narodową. Przeszłość to nie tylko historia, to także ostrzeżenie.

Autorka tekstu: Monika Śladewska

Ukraińska napaść na Polaków Buszcze 22 stycznia 1944r.

22 stycznia 1944 roku, późnym wieczorem we wsi Buszcze pow. Brzeżany nad najwyższym wzniesieniem okolicy pojawiły się wybuchające race koloru czerwonego. Był to sygnał do rozpoczęcia napaści na Polaków. Ukraińcy do Buszcza wjeżdżali na saniach. Dobrze wiedzieli, w których domach mieszkają Polacy, ponieważ przy każdym z nich stał sąsiad – Ukrainiec i wskazywał gdzie atakować. Miejscowość została otoczona. Mieszkańcy zorientowali się o co chodzi, kiedy wracali do domów z zakończonych właśnie nieszporów.

Oto relacje świadków tej zbrodni…

Franciszka Zamojska wspomniała, że wieczorem 22 stycznia zobaczyła przed domem sanie i ciemne postacie. Krzyknęła do męża „Bój się Boga, banderowcy!”. Chwilę potem rozległy się groźby i krzyki, by otworzyć drzwi. Mąż Franciszki chwycił strzelbę i wysunął ją przez otwór w drzwiach, po czym oddał strzał zabijając jednego z Ukraińców. Banderowcy opuścili okolice tego domu, gdyż w ich kierunku posypał się grad kuli od strony innego gospodarstwa. Był to jedyny tak odważny i skuteczny przypadek polskiej obrony.

Józefa Gajshajmer wspomniała, że ukrywając się przed banderowcami na strychu słyszała straszliwe krzyki swojej szesnastoletniej sąsiadki Anny Matejowskiej. Na drugi dzień okazało się, że banderowcy po wkroczeniu do jej domu nie mogli znaleźć gospodarza. Całą swoją złość skierowali na Annę, która w ostatniej chwili próbowała wydostać się przez okno. Mordercy dopadli ją na parapecie. Rozbili okno po czym przebijali jej ciało kawałkami szkła i bagnetami. Rozpruli brzuch po czym obcięli jej piersi i połamali ręce. Martwą pozostawili przewieszoną przez okno.

Genowefa Gawron usłyszała strzały w pobliżu kościoła, a chwilę później pukanie do swoich drzwi. Jej babcia natychmiast krzyknęła do syna Stanisława, by schował się pod łóżko, a nie do pieca, gdzie na pewno zajrzą banderowcy. Ten w panice mimo wszystko schował się do komina. Chwilę później puściły zamki w drzwiach. Banderowcy uderzyli babcię Genowefy tak, że tej wypadły zęby. Później oddali w jej kierunku strzał. Stało się tak, dlatego, że krzyknęła „Matko Boska Buszczecka, ratuj nas”. Banderowcy celując w matkę Genowefy, która trzymała ją wówczas na rękach pytali się, gdzie są mężczyźni? Matka sprytnie odpowiedziała, że jeszcze wieczór i dlatego nie zdążyli wrócić. Banderowcy przeszukali całe mieszkanie, w tym łóżko, ale do komina jakimś cudem nie zaglądnęli. Tym sposobem Stanisław uniknął śmierci. Napastnicy wychodząc uderzali matkę Genowefy kolbą pistoletu w głowę tak, że ta razem z córką upadła na ziemię.

Jan Józef Zamojski, który w chwili napadu nie był w swoim domu i cudem ocalał wspominał, co został po powrocie. Na ziemi leżała zabita od ciosów bagnetem matka, która chwilę przed śmiercią zdołała krzyknąć tylko „Matko Boska”. Obok niej leżała siostra Marynia zabita serią z automatu. Napad cudem przeżyła tylko młoda siostra Kasia, która opowiedziała, co widziała.

Tekla Kuflińska była świadkiem, jak zamordowano jej ojca. Umierał on kilka godzin na jej oczach. Banderowcy zapukali do drzwi. Ojciec Tekli myślał, że to sąsiedzi i otworzył. Napastnicy weszli do środka. Jeden z nich zapytał się, „który to”, a drugi odpowiedział „ten” wskazując na Polaka. Chwilę po tym rozległ się strzał. Ranny ojciec Tekli poprosił, by położyć go na łóżko. Rodzina starała się za wszelką cenę zatamować rany jednak po kilku godzinach ojciec wstał, rozejrzał się po mieszkaniu, powiedział „chcieli mojej krwi, to ją wypili” i zmarł.

Marcin Horbacz: „Urodziłem się 20 października 1927 roku w Kuropatnikach powiat Brzeżany, w rodzinie chłopskiej. /…/ W dniu 23-01-1944 r. w miejscowości Buszcze powiat Brzeżany dokonano morderstwa na Polakach, którzy to szukając schronienia ukryli się w kościele i tam zostali wszyscy zamordowani. Odbyło się to w ten sposób że kościół został spalony z osobami, które schroniły się w kościele. Aktu tego bestialskiego mordu dokonali Ukraińcy. O tym fakcie było głośno w kręgach ludności polskiej”.

Stanisław Stadnicki: „W domu rodziny Zamojskich banderowcy strzelili do młodej matki trzymającej dziecko. Ta mimo ran zdołała powstać i położyć syna na tapczanie. Chwilę później Ukraińcy strzelili do niej po raz kolejny i umarła. Ofiarą Banderowców stał się również znany polski lekarz Jan Załuczkowski. Banderowcy wtargnęli do jego domu i zabili go strzałem w głowę. Jan Załuczkowski znany był przez Polaków jak i Ukraińców jako uczciwy człowiek leczący wszystkich niezależnie od narodowości./…/ Transport kilkunastu żołnierzy niemieckich wraz z doktorem szpitala w Brzeżanach Stefanem Bilińskim i sanitariuszem Józefem Bereziukiem dotarł do Buszcza z samego rana. Według relacji świadków żołnierze niemieccy zapłakali po tym, jak zobaczyli spalone domy i zamordowanych w bestialski sposób Polaków. Lekarze kilkunastu osobom udzielili pomocy. Niemcy kazali rannych wozić do odległego o 25 kilometrów szpitala z Brzeżanach saniami tak, by doktor Biliński mógł pracować spokojnie na miejscu”.

25 stycznia 1944 roku – Pismo PolKO w Brzeżanach do Delegata RGO we Lwowie, dotyczące masowych, okrutnych mordów na ludności polskiej na brzeżańszczyźnie:

„W sobotę, dnia 22 stycznia 1944 roku, o godzinie 7 wieczorem napadło na gminę wiejską Buszcze, powiat brzeżański, stukilkudziesięciu osobników, którzy przyjechali do wsi na 50 saniach i wpadając do poszczególnych domów mordowali z broni palnej mężczyzn, kobiety i dzieci, dopuszczając się szeregów wypadków okrucieństwa (siostrzeńca ks. Filipa Zajaca uwędzono po śmierci w kominie). Ofiarą bestialstwa padło: 23 osoby zabite i 13 rannych. Wśród napastników poznano miejscowego Ukraińca Wołoszczuka Piotra, syna Symena. Napastnicy odjechali po krwawej rzezi około godziny 22 w kierunku Stryhaniec i Wierzbowa, gromad w gminie wiejskiej w Buszczu. Wśród zabitych jest też miejscowy lekarz Polak dr Jan Załuczkowski. Pogrzeb męczenników odbył się w dniu 25.I.1944 r. Wzięła w nim udział delegacja Pol. K. O. w Brzeżanach i duchowieństwo z Brzeżan”.

Rankiem po straszliwej nocy Polacy szukali osób, którym udało się przeżyć, opłakiwali pomordowanych i pospiesznie robili trumny. W buszczeckim kościele odbył się pogrzeb 28 zamordowanych, pochowanych w 20 trumnach. Nabożeństwo odprawiało 3 księży. Następnie trumny ułożono na saniach i udano się w kierunku cmentarza. Część mieszkańców, która się uratowała w pośpiechu pakowała rzeczy chcąc jak najszybciej wyjechać do Brzeżan lub do Lwowa. Kilka rodzin zdecydowało się jednak pozostać. Banderowcy jeszcze przez kilka dni starali się wyłapywać Polaków, którzy uniknęli śmierci podczas napaści na Buszcze. Złapanych mordowano w okrutny sposób – Piotra Zamojskiego związano drutem i żywcem wrzucono do jeziora gdzie utonął. Marię Zamojską zatrzymano na drodze, pobito i wrzucono do jeziora. Jej ciało wypłynęło 10 lat później. Wtedy też ją pochowano. Józefa Zamojskiego z matką Marią więziono w piwnicy sołtysa z Buszcza kilka dni, gdzie zakatowano ich na śmierć. Do podobnych mordów dochodziło kolejno w okolicznych wioskach…

Antoni Petrykiewicz odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari

22 stycznia 1920 roku Antoni Petrykiewicz został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, zostając jego najmłodszym kawalerem w historii.

Antoni Petrykiewicz mając zaledwie 13 lat dzielnie walczył w obronie polskiego Lwowa przed ukraińskimi atakami. Tak, będąc jeszcze dzieckiem podjął walkę z Ukraińcami.

Cześć i chwała Bohaterowi! Cześć i chwała Bohaterom!

Walka żołnierzy WOP z ukraińskimi zbrodniarzami UPA we wsi Średnie Wielkie

19 stycznia 1946 roku 80-osobowa grupa rozpoznawcza Wojsk Ochrony Pogranicza Komendy Odcinka Baligród pod dowództwem kapitana Antoniego Pilwińskiego stoczyła we wsi Średnie Wielkie walkę z sotniami zbrodniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Ukraińska Powstańcza armia w skrócie UPA była organizacją zbrodniczą, która upodobała sobie mordowanie polskich bezbronnych kobiet i dzieci.

W trakcie walki, w której Polacy stracili całe wyposażenie śmierć poniosło siedmiu WOP-istów: podporucznik Zygmunt Kapis, chorąży Bolesław Paluszkiewicz, kapral Marian Wrona, szeregowy Witold Wysocki, szeregowy Feliks Kołodziejczyk, szeregowy Stanisław Nowak i szeregowy Eugeniusz Basak.

Niestety Akcja Wisła czy jak kto woli Operacja Wisła została przeprowadzona zbyt późno. Wymierzona w ukraińskich morderców operacja przesiedleńcza została rozpoczęta dopiero w kwietniu 1947 roku.

Niemcy i Ukraińcy dokonali pacyfikacji miejscowości Komarów

17 stycznia 1943 r. W miejscowościach Komarów Dolny i Komarów Górny pow. Tomaszów Lubelski esesmani niemieccy oraz policjanci ukraińscy dokonali drugiej pacyfikacji wysiedleńczej wsi.

Łącznie z pacyfikacją z 14 grudnia 1942 roku zamordowali 51 Polaków, w tym 16 kobiet i 3 dzieci. Spłonęło kilka zabudowań. Ludność spędzano na plac przy kościele parafialnym, skąd odbywały się wywózki wysiedlanych.

Ludność polską wywieziono do obozu w Zamościu, zaś w jej miejsce przywieziono Niemców z Besarabii i Chorwacji.