Category Archives: Inne

Ukraińska zbrodnia 17 lutego 1944 r. we wsi Ludwikówka

17 lutego 1944 roku Ukraińcy, sotnia UPA Siromancy pod dowództwem Dymytra Karpenki „Jastruba” dokonała pogromu wsi Ludwikówka w powiecie rohatyńskim w województwie stanisławowskim.

W ostrzelanej pociskami zapalającymi wsi zginęło około 200 osób.

Wspomina ocalała ze zbrodni Emilia Krupska, która schroniła się w czasie napadu w kostnicy:

„22-letni Augustyn Korbecki został porąbany na kawałki w stodole Jana Gargały. Józefowi Kochmanowi, memu bratu, który podpierał drzwi plecami, rozpłatano głowę siekierą od tyłu, przez drzwi. (…) Dużo osób ratujących się ucieczką boso i w nocnych koszulach zamarzło na polach (…).”

Ukraińska zbrodnia 17 lutego 1945 r. we wsi Olchowczyk

17 lutego 1945 roku we wsi Olchowczyk w powiecie Kopyczyńce Ukraińcy uprowadzili trzech Polaków:

– 38-letnią Marię Paszkowską

– 42-letnią Rozalię Zdebiak

– 14-letniego syna Kazimierza

„Dzięki informacji znajomego Ukraińca, dotarliśmy do leśniczówki, gdzie w pobliskiej, niezbyt głębokiej studni, znaleźliśmy zwłoki pomordowanych. Oględziny zwłok wykazały ślady tortur: np. Maria i Rozalia miały wydłubane oczy, zdartą skórę z piersi, a 14-letni Kazio miał na piersi, w okolicy serca, aż siedem ran kłutych nożem lub bagnetem. Nie ulegało wątpliwości, że cała trójka zginęła męczeńską śmiercią” (Wiktoria Zdebiak; w: Komański…, s. 757).

Ukraińska zbrodnia 16 lutego 1944 r. w miejscowości Firlejów

16 lutego 1944 roku Ukraińcy dokonali napadu na miejscowość Firlejów w powiecie Rohatyn. Zginęło 89 osób, w tym około 30 dzieci.

Wspomina Zofia Ziemba:

„16 lutego 1944 roku, w środę rano byłam z moją mamą w domu Wenców, widziałam cztery trupy pomordowanych, w domu leżały Maria, jej synowa Katarzyna i wnuczek Stanisław, trzy pokolenia Wenców. Katarzyna Wenc była przebita drewnianymi widłami, między nogami leżało nowonarodzone niemowlę. Na ścianie nad łóżkiem była odbita zakrwawiona rączka małego Stasia. Z opowiadań ludzi jak legenda krążyła wieść, że ślad ten był długo widoczny mimo ustawicznego zdrapywania. W końcu polskie domy wybudowane z kamienia zostały rozebrane, a kamień wykorzystano do budowy drogi. Miejscowe władze ukraińskie nakazały pochowanie pomordowanych, grzebano bez trumien. Moja mama Franciszka Kossakowska, miała wtedy 36 lat, została zastrzelona pod krzyżem misyjnym, razem z nią zginęła Zofia Kossakowska oraz inni mieszkańcy Firlejowa. Mordy pod krzyżem misyjnym obserwowali ukryci na wieży kościelnej Józef, Kazimierz i Jan Wencowie. Gdy kilka dni później, Niemcy w poszukiwaniu zwłok swojego oficera, kazali odkopać doły Ukraińcom, znaleźliśmy zwłoki mojej mamy, była rozebrana z odzieży, tylko w koszuli, pochowaliśmy ją w żłobie wyjętym z obory, ponieważ nie było czasu na zrobienie trumny”.

Ukraińska zbrodnia 14 lutego 1945 r. w miejscowości Byczkowice

14 lutego 1945 roku w Byczkowcach w województwie tarnopolskim ukraińscy zamordowali 100 polskich mieszkańców tej wsi.

Mimo zaciekłego oporu ze strony Polaków nie było prawie żadnych szans na odparcie ukraińskiego ataku, ponieważ grupa ta liczyła 600 osób. Dramaturgii temu wszystkiemu dodaje fakt, że w zbrodni brały udział również młode ukraińskie dziewczęta, które brutalnością nie ustępowały mężczyznom. Spalono również większość zabudowań.

Ofiary zbrodni w Byczkowcach upamiętniła drewniana tablica umieszczona w kościele parafialnym w Nadolicach Wielkich odsłonięta 12 września 1993 roku staraniem byłych mieszkańców Byczkowiec i Potoku Białego.

Ukraińska zbrodnia 14 lutego 1944 r. we wsi Białogłowy

14 lutego 1944 r. był dla czwórki podróżujących z Załoziec do wsi Białogłowy w powiecie złoczowskim ostatnim dniem w ich ziemskim życiu. Zostali napadnięci przez Ukraińców i bestialsko zamordowani.

Wspomnienia Piotra Baja, ps. „Czarny”, mieszkańca Załoziec, ur. 1928 r.:

„Na zakończenie moich wspomnień opiszę akcję, którą przeprowadziłem w dniu 15. 02. 1944 roku we wsi Białogłowy. Uprzedzam Czytelnika, że przedstawiam sceny drastyczne, przerażające.

W dniu 14. 02. 1944 r. pojechał do Białogłów Bieniaszewski – mieszkaniec Załoziec. Miał u siebie lokatorów – rodzinę, która uciekła ze wsi Białogłowy przed banderowską siekierą. Zabrał lokatora, dwie jego córki i pojechali po żywność, którą rodzina zakopała na swoim gospodarstwie. Ostrzegali ich, że wyjazd jest niebezpieczny, ale perspektywa, że przywiozą dużo atrakcyjnej żywności pokonała strach. Rzeczywiście, mieli zakopany miód, mąkę, kaszę, zboże i dużo ziemniaków. Minął wieczór, minęła noc, a p. Bieniaszewski ze swoimi lokatorami, nie powrócił. Zebrałem liczną grupę harcerzy uzbrojoną w broń maszynową i z rana wyjechaliśmy sprawdzić; co się stało? Przyjechaliśmy do wioski, pytamy czy ktoś nie widział furmanki z dwoma mężczyznami i dwiema dziewczynami, zaprzężoną w parę koni.? Oczywiście, „nikt nic nie widział.” Ktoś wpadł na pomysł, żeby porozmawiać z dziećmi. Informacje dzieci były rewelacyjne – nawet wskazały podwórko, na którym ta furmanka stoi.

Otoczyliśmy to gospodarstwo, pytamy gospodarza czy nie widział poszukiwanych? Nie – odpowiedział, ale wykazał przy tym duże zdenerwowanie. Kazałem chłopakom przeszukać zabudowania gospodarcze. Pod stodołą stał wóz Bieniaszewskiego, a w stajni konie. Ukrainiec usiłował zbiec, ale po chwili Franek Skorohobaty przyprowadził go pod lufą automatu.

W stodole, przykryte słomą, znaleźliśmy ciała bestialsko pomordowanych. Mężczyźni byli uduszeni drutem kolczastym – na szyi mieli wieniec z drutu. Dziewczętom poobrzynano piersi i rozpruto brzuchy. Te musiały konać w męczarniach. Bestię ukraińską związaliśmy i wrzuciliśmy na wóz, jak kłodę drewna. Baliśmy się, żeby nam nie uciekł. Ciała załadowaliśmy na furmankę Bieniaszewskiego i wróciliśmy już w późny wieczór do Załoziec. Rodziny wpadły w rozpacz – lamentom nie było końca.

Bestię ukraińską przekazaliśmy NKWD. Zanim zawisł na stryczku to zeznał, że był szefem grupy SKW w tej wiosce. To on organizował pogromy Polaków. To on dał rozkaz zamordowania Bieniaszewskiego i jego współtowarzyszy. Banderowcy postąpili podstępnie. Zatrzymali furmankę Bieniaszewskiego występując w mundurach rosyjskich. Na głowach mieli czapki z pięcioramienna gwiazdą. Pan Bieniaszewski będąc przekonany, że to są Rosjanie, dokładnie wyjaśnił kim są i w jakim celu przyjechali, tym samym wydał na siebie i swoich lokatorów wyrok śmierci. (…)”.

Ukraińska zbrodnia z 12 na 13 lutego 1945 r. we wsi Puźniki

Noc poprzedzająca Środę Popielcową z 12 na 13 lutego 1945 roku miała być dla mieszkańców podolskiej wsi Puźniki spokojna. Dzień wcześniej do wsi przyjechał wysoki rangą urzędnik sowiecki z umundurowaną obstawą. Ich obecność miała zagwarantować bezpieczeństwo żyjącym od kilku lat w ciągłym strachu Polakom. Zwłaszcza ostatnie dni napawały grozą…

W nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. w momencie zmiany wart Puźniki zostały otoczone i zaatakowane z kilku stron przez kureń UPA Petra Chamczuka „Bystrego”. Napastnicy przystąpili do mordowania Polaków przy pomocy broni palnej, siekier, bagnetów i noży, oraz palenia zabudowań. Uzbrojeni członkowie samoobrony, zaskoczonej skalą ataku, oraz obecni we wsi żołnierze IB podjęli nieskoordynowaną obronę. Zaalarmowana przez nich ludność cywilna chroniła się w bronionych budynkach, gdzie były przygotowane schrony. Inni kryli się w lesie, w głębokim śniegu przykryci białymi prześcieradłami, w kopcach na ziemniaki. Najmniej bezpieczne, jak się później okazało były zagłębienia i wnęki biegnącego przez wieś rowu melioracyjnego. Zginęło tam najwięcej mieszkańców wsi zastrzelonych, zakłutych bagnetami i nożami, zarąbanych siekierami, zatłuczonych drągami. Napastnicy nie znali litości mordując nawet dzieci. Wszystkie te mordy odbywały się przy wtórze krzyków błagających o litość, konających, ryczącego bydła, walących się domów…

Ukraińcy wycofali się z Puźnik dopiero po kilku godzinach. Obraz wsi po napadzie wyglądał strasznie. Liczba ofiar tego ataku według różnych źródeł waha się od około 80 do 109 osób. Zidentyfikowano tylko 72 osoby.

W 1946 r. ocalałe budynki zasiedliło kilkanaście rodzin łemkowskich i ukraińskich z Polski. W dawnej plebanii utworzono szkołę podstawową. W 1949 r. władze radzieckie zdecydowały o całkowitej likwidacji wsi, nieliczne już zabudowania wyburzono. Puźniki przestały istnieć. Jedynym śladem po miejscu mordu Polaków jest kapliczka i wchłonięty przez las cmentarz.

Ukraińska zbrodnia z 12 na 13 lutego 1944 r. we wsi Łanowce

W nocy z 12 na 13 lutego 1944r. Oddział Ukraińców z UPA dokonał masakry polskich mieszkańców wsi Łanowce, w rejonie borszczowskim należącym do obwodu tarnopolskiego na Podolu. Zdaniem świadków polskie osiedle Szlachta, będące częścią Łanowiec, zostało otoczone przez UPA. Drogi ucieczki na pola zostały obstawione przez Ukraińców upowców z bronią palną, natomiast od strony ukraińskiej części wsi do osiedla weszły bojówki dokonujące mordów i rabunku mienia Polaków. Zabijano głównie siekierami i bagnetami, do uciekających strzelano. Po zakończonej akcji większość domów została spalona.

W dzień po zbrodni do wsi przyjechała niemiecka policja i wykonała zdjęcia ofiarom. Następnie pochowano je w zbiorowej mogile na cmentarzu. Po zbrodni część ocalałych Polaków przeniosła się do Borszczowa.

IPN ocenia w tym raporcie liczbę ofiar na co najmniej 55 Polaków. Dla porównania, według Grzegorza Rąkowskiego w lutym 1944 w Łanowcach zginęły 72 osoby. Także Henryk Komański i Szczepan Siekierka podają liczbę 72 zabitych, w tym 65 osób znanych z nazwiska. Dlaczego IPN zaniżył liczbę ofiar?

Pamiętam, że w sobotę 12 lutego 1944 roku, była zima, wieczór był bardzo mroźny. Pomagałem tacie wnosić do domu deski zabezpieczające wejście główne. Po założeniu desek i grubej sztaby, (okna były już zabezpieczone) czułem, że jesteśmy w warownym zamku. Ponieważ przed sobą mieliśmy niedzielę, a mały braciszek smacznie spał, mogłem swobodnie kleić kolejną makietę kościoła, oklejając ją powycinanym błyszczącym kolorowym papierem. Kładąc się spać nikt z nas nie przypuszczał, że w tę noc z 12 na 13 lutego 1944 roku wielu naszych polskich sąsiadów (ze Szlachty) zginie z rąk ukraińskich sąsiadów. Z relacji mojej cioci Franciszki (mieszkała z rodziną od strony ulicy Szulhanówki) wiem, że przed świtem zbudziły ją głośne rozmowy dochodzące z ulicy. Weszła na strych i przez okno szczytowe zobaczyła mgłę, nie podejrzewając, że jest to dym. Po ulicy chodziły jakieś postacie i żywo rozprawiały. Obudziła domowników. Tata i wujek zdjęli osłonę drzwi i wyszli na podwórko i podeszli do bramy. Zapytali przechodzących Ukraińców, co się dzieje, że o tej porze panuje taki ruch na ulicy? Któryś z Ukraińców powiedział– Szlachta horyt’ (Szlachta pali się)…

Ukraińska zbrodnia z 8 na 9 lutego 1943 r. w miejscowości Parośl

W nocy z 8 na 9 lutego 1943r. w Parośli w pow. Sarny na Wołyniu Ukraińcy dokonali masakry polskich mieszkańców, zabijając ponad 155 osób, w tym dzieci i niemowlęta; zbrodnia w Parośli była pierwszą zbrodnią na tak wielką skalę dokonaną przez UPA na Polakach. ,, Niemowlęta były przybijane do stołów nożami kuchennymi, kilku mężczyzn było obdartych ze skóry pasami, niektórzy mieli wyrywane żyły od pachwiny do stóp, kobiety były nie tylko gwałcone, lecz wiele z nich miało poobcinane piersi…

,, Niemowlęta były przybijane do stołów nożami kuchennymi, kilku mężczyzn było obdartych ze skóry pasami, niektórzy mieli wyrywane żyły od pachwiny do stóp, kobiety były nie tylko gwałcone, lecz wiele z nich miało poobcinane piersi. Wielu pomordowanych miało poobcinane uszy, nosy, wargi, oczy powyjmowane, głowy często poobcinane. Po dokonaniu rzezi mordercy urządzili libację w domu sołtysa. Po odejściu oprawców, wśród resztek jedzenia i butelek po samogonie znaleziono martwe dziecko około 12-miesięczne, przybite bagnetem do stołu, a w ustach dziecka włożony był niedojedzony kawałek kiszonego ogórka.”

Ukraińska zbrodnia 8-9 lutego 1945 r. we wsi Hleszczawa i Stadnica

W dniach 8 – 9 lutego 1945 r. oddział Ukraińców dokonał zbrodni na co najmniej 56 polskich mieszkańcach wsi Hleszczawa( Kleszczawa) oraz chutoru Stadnica, położonych w dawnym powiecie trembowelskim województwa tarnopolskiego.

Około 100-osobowy oddział ukraiński, według danych z sowieckiego śledztwa, uprowadził z Hleszczawy i zabił 36-37 Polaków. Następnie o godzinie drugiej 9 lutego oddział ten przeniósł się do Stadnicy, gdzie przebywał 12 godzin.

W tym czasie w chutorze dokonano przeszukania domów, w wyniku czego ujęto 20 Polaków. Większość z tych osób zostało zarąbanych siekierami a ich ciała wrzucono do studni, które zawalono kamieniami. Naocznym świadkiem zbrodni była Polka, która przebywała w ukryciu na strychu jednego z domów. O godzinie 14. oddział odjechał w kierunku wsi Peremiłów porywając kilka osób, które później także zabito.

Łącznie podczas tych dwóch dni UPA zabiła według różnych źródeł 56 lub 57 osób z Hleszczawy i Stadnicy.

12 lutego 1945 do Stadnicy przybyła grupa operacyjna NKWD, która ze studni wydobyła 15 ciał. W toku śledztwa NKWD ustaliło, że zbrodnią kierował rejonowy prowidnyk Stepan Sameć z Hleszczawy. 14 lutego 1945 trzy kompanie NKWD dokonały pacyfikacji Hleszczawy. Według dokumentów sowieckich w wyniku 3-godzinnej walki zabito 37 osób a 5 wzięto do niewoli.

Ofiary wydobyte ze studzien w Stadnicy zostały pochowane w zbiorowej mogile na cmentarzu w Hleszczawie.

Lista wszystkich ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów z obu miejscowości, dokonanych w różnym czasie, zawiera 123 osoby, z czego 122 znane z nazwiska.

Ukraińska zbrodnia 7 lutego 1945 r. we wsi Zalesie Koropieckie

7 lutego 1945 r., oddział UPA Petra Chamczuka „Bystrego” zajął Zalesie Koropieckie, wieś położoną w dawnym powiecie buczackim województwa tarnopolskiego.

Tego dnia Ukraińcy, powracający do swojej bazy z pogromu ludności polskiej w Baryszu, zatrzymali się we wsi Zalesie, gdzie zaczęli gromadzić schwytanych w okolicach Polaków. Grupę polskich kobiet z dziećmi zamknięto w jednym z domów i poddano przesłuchaniu połączonemu z biciem, w celu wydobycia informacji o samoobronie w Puźnikach, odległych o 4 km. Po przesłuchaniu uwięzionych zastrzelono bądź zarąbano siekierami. Większość Polaków Ukraińcy zgromadzili w dużej, pustej suszarni tytoniu, powiązali im sznurkami i drutami ręce, suszarnię zamknęli, oblali benzyną lub naftą i podpalili. Spalono także 11 domów. Władysławie Jasińskiej założono na szyję pętlę i ciągnięto ją po ziemi aż skonała.

W okrutny sposób zginęło około 70 osób.

Ukrainiec, Sławomir Danielewicz, właściciel młyna, został kilka dni później zamordowany przez Ukraińców za odmowę wykonania rozkazu UPA – zabicia swojej matki, która była Polką.

Większość ofiar została pochowana w zbiorowej mogile na cmentarzu w Zalesiu, pozostałych rodziny pogrzebały w indywidualnych grobach.

Jeden z wydanych tutaj „wyroków” ukraińskiego „Trybunału” brzmiał:

„Józef Tyc, lat 40, żonaty, troje dzieci. Za chodzenie po ukraińskiej ziemi, jedna godzina chłosty przez dwóch „striłców”, po chłoście spalenie żywcem”.

—————–

Wspomnienie Franciszka Markowskiego, ocalałego mimo otrzymania od ukraińskich rezunów wyroku śmierci:

„[…] Wszyscy spłonęli żywcem, w większości były to kobiety i dzieci. Jeden z wydanych tutaj „wyroków” ukraińskiego „Trybunału”, czyli sądu OUN brzmiał: <Józef Tyc, lat 40, żonaty, troje dzieci. Za chodzenie po ukraińskiej ziemi, jedna godzina chłosty przez dwóch „striłców”, po chłoście spalenie żywcem>”.

Dalszą relację pana Franciszka spisał Mieczysław Biernacki:

„Wyprowadzający na rozstrzelanie banderowiec, znający bardzo dobrze Fr. Markowskiego, powiedział do niego: <Ratuj się jak możesz, masz małe dzieci, uciekaj!>. Oddał trzy strzały w górę i odszedł. Fr. Markowski po chłoście półprzytomny doczołgał się do domu znajomego Ukraińca, który ukrył go u siebie do rana, a rankiem położył go na furmankę, przykrył go słomą, zaciął konie batem, które wróciły z pobitym do Puźnik, dzięki temu ocalał od śmierci”.

Wspomnienie ocalałej Danuty Ławruszczak, która była w grupie Polaków, zgromadzonych koło młyna:

„Dookoła tej grupy stało wielu uzbrojonych banderowców. Sławek Danielewicz, Ukrainiec, właściciel młyna, zwrócił się z prośbą do banderowców, by mnie puścili, że ja jestem prawie dzieckiem. Ci jednak uśmiechali się, nie odpowiadając na jego prośby. Przesłuchiwano mnie i bito, po czym usiłowano zastrzelić. Przytomność odzyskałam o świcie i widziałam obok mnie leżącą martwą babcię Borkowską i małą Stasię Jarzycką. Wtedy do izby wszedł stary Ukrainiec, znajomy mego ojca. Kiedy to zobaczył, zaczął płakać i kląć na banderowców. Zwrócił się do mnie, abym poszła razem z nim, to on mnie ukryje. Bardzo się wtedy bałam. Nie bardzo mu wierzyłam. Podniósł mnie i kiedy stanęłam, poczułam się pewniej, mogłam iść o własnych siłach”.

✔️Notatka naczelnika RO MGB w Koropcu z 9 marca 1951 r. w sprawie aktów terroru UPA w 1945 r.:

„7 lutego 1945 roku banda UPA „Bystrego” wkroczyła na terytorium rejonu koropieckiego od strony rejonu buczackiego obwodu tarnopolskiego. Okrążyła wieś Zalesie, nie wypuszczając nikogo ze wsi do późnego wieczora. Następnie w wymienionej wsi banda dokonała pogromu cywilnej ludności polskiej i ukraińskiej. Spaliła 11 domów mieszkających tam ludzi i w bestialski sposób zamordowała 37 cywilnych obywateli. W czasie pogromu bandyci spędzili miejscową ludność do jednego z domów, okrutnie torturowali, po czym mordowali zarówno dorosłych, jak i dzieci. Następnie złożyli zabitych w jednym miejscu, oblali naftą i podpalili. Niektórzy mieszkańcy byli wrzucani do ognia żywcem. Opuszczając wieś, banda zabrała ze sobą kierownika młyna Danilewicza, którego, podczas pościgu za bandą, znaleziono zamordowanego na drodze koło wsi Złota Lipa [?] rejonu tłumackiego obwodu stanisławowskiego. W wyniku dokonanej przez bandytów we wsi Zalesie masakry zamordowano 37 osób cywilnych: Polaków – 22 osoby, Ukraińców – 15. Wśród zabitych są:

SOBKIW Anna c. Stefana

SOBKIW Włodzimierz s. Franka

SOBKIW Stefan s. Franka

SOBKIW Jan s. Michała

SOBKIW Katarzyna c. Józefa

SOBKIW Włodzimierz s. Michała

IWAT’ Anna

IWAT’ Ewa

BASZCZIJ Katarzyna c. Michała

BASZCZIJ Maria c. Michała

BASZCZIJ Anastazja c. Teodora

BASZCZIJ Michalina c. Szymona

BASZCZIJ Anna c. Stacha

RACZKOWSKA Teodora

JANOCHA Jan s. Stefana

JANOCHA Katarzyna

JANOCHA Ksenia

JAROSZ Paweł s. Jana

JAROSZ Paulina c. Onufrego

KROCZEK Józef

BIŁYK Joanna c. Bazylego

SKIBA Michał s. Antoniego

SKIBA Anna c. Stacha

SKIBA Maria c. Michała

SKIBA Włodzimierz s. Michała

BARSZCZYCHOWSKI Antoni s. Józefa

ŁOPIAK Katarzyna c. Bazylego

ŁOPIAK Anna c. Michała

ŁOPIAK Stach s. Michała

KRAWIECKA Franka c. Franciszka

KRAWIECKA Kazimiera c. Franciszka

KRAWIECKI Adolf s. Franciszka

HANUSZEWSKA Milina

DANILEWICZ Jarosław s. Piotra

SOBKIW Katarzyna

KRAMARCZUK Elżbieta.

Nocą z 13 na 14 lutego o godzinie 4 rano od strony wsi Zalesie banda UPA „Bystrego” okrążyła wieś Puźniki rejonu koropieckiego obwodu tarnopolskiego i zaczęła podpalać domy mieszkalne oraz zabudowania gospodarskie. Mieszkańcy wsi, ratując się przed ogniem, wybiegali z płonących domów i natychmiast byli z bliskiej odległości rozstrzeliwani przez bandytów. Banda UPA spaliła we wsi Puźniki 172 domy mieszkalne i w bestialski sposób zamordowała 82 osoby cywilne. Podczas pożaru spaliły się 63 sztuki bydła rogatego.

W pierwszej połowie lutego 1945 roku banda „Bystrego” we wsi Niskołazy rejonu koropieckiego spaliła około 80 domów i zamordowała 23 mieszkańców narodowości polskiej.

Naczelnik Koropieckiego RO MGB Kapitan KURIENNOJ

9 marca 1951 roku”.